Skip to content
gdzieś pomiędzy
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
  • Galeria
Menu
lodówka - na drzwiach rysunek rąk mamy i synka

Życie i… lodówka.

Posted on 4 czerwca 20224 czerwca 2022 by Ola

Pisanie i natchnienie to jednak są bardzo dziwne rzeczy. Mam w głowie tysiąc pomysłów na opowiadania i dalsze historie o mojej Zosi i jej rodzinie (Opowieści rodzinne), mam w głowie dialogi, historyjki, sceny – tylko usiąść i zapisywać. Ale nie. Gdy siadam przy klawiaturze, zaczynam pisać coś zupełnie innego. Jak próbuję mówić moim myślom – hej, hola, to nie ten plik! To nie ten czas, nie to miejsce! – Cicho tam, słyszę z głębi głowy, teraz piszemy „Opowiadanie jesienne” i już, nie marudź i nie przeszkadzaj. Próbuję cichutko odzyskać panowanie nad swoimi myślami i nad klawiaturą, to jednak na nic. Opowiadanie jesienne prawie skończone.

Jestem tak mało asertywna, że nawet własne myśli mnie nie słuchają. Porażka.

Jeszcze kiedy indziej siadam do laptopa z mocnym postanowieniem przeróbki mojej bajki dla dzieci, która w konkursie nie wygrała, więc zgodnie z planem chcę wysłać do wydawnictwa – i znów klops. Moje pisarskie drugie ja odpycha te plany wzgardliwie na bok i mówi mi: Hej, ty, obioku jeden. Mam lepszy pomysł. Bajka nie zając, nie ucieknie. Pisz o lodówce. – No żesz kurdzibąk, bez przesady! O lodówce?! – Tak, matołku. O lodówce. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi!

Poddaję się. Wiem o co chodzi, rzeczywiście. Krążył mi ten wpis gdzieś w myślach już parę miesięcy, kiełkował niczym żółciutki mleczyk na trawce aż w końcu po przemianie w dmuchawca ktoś weń mocno a porządnie dmuchnął i puff – poooooszło. Muszę napisać o lodówce!

Konkretnie o jej drzwiach.

Czy u was też drzwi do lodówki pełnią rolę tablicy? Pamiętnika rodzinnego? Rozkładu jazdy mamy, taty, dzieci? Wystawy muzealnej, zbioru magnesów wszelkich z bliskich i dalszych wypraw?

Na mojej wiszą nawet takie magnesy, które dostałam kiedyś od uczniów, przywieźli je dla mnie ze swoich wakacyjnych wypraw. No i trzymają mnie przy mojej pracy, bo jak na nie patrzę, to myślę sobie, że jednak warto…

Są też magnesy, które miały służyć Piotrusiowi do nauki literek i cyferek, tymczasem służą do przypinania kolejnych pomysłów i karteczek.

Moja lodówka to wielka, stojąca tablica fejsbukowa. Pełna ogłoszeń, paragonów, poleceń, przypominajek, rysunków do pochwalenia się, kontaktów do tak ważnych miejsc, jak restauracja Papryczka, godziny poboru krwi u dzieci w przychodni, certyfikaty szczepień też tam są, może kiedyś schowam je do odpowiedniej teczki. Nawet mąż już wie, że najważniejsze rzeczy muszą być na lodówce i dołożył tam rachunek za paliwo, tak sobie wzdychamy patrząc nań, jak ten czas i inflacja szybko lecą… Wisi tam laurka w serduszka, kot w butach, i przepiękny koślawy domek wśród drzew. Zdjęcia najpierw nowe, potem coraz bardziej wspomnieniowe.

O ile w środku lodówki panuje przepisowy chłód, to na jej drzwiach jest samo ciepło. Nasze, rodzinne. Przyszpilone na chwilę, czasem na dłużej. Nasze wspomnienia, drobiazgi. Okruchy z codzienności.

Lubię te drzwi do lodówki. U moich sióstr widzę podobne, od razu po wejściu do kuchni można stwierdzić, jaka jest aktualnie najbardziej lubiana postać z bajki albo gdzie byli na wyprawie leśno – polno – pozamiastowej.

Kiedyś u kogoś widziałam list napisany do samej piszącej – od siebie do siebie – z upomnieniem, by się nie smucić i nie smęcić, tylko podnieść cycki w górę i hajda do przodu.

Notatnik z życia.

Listy zakupów, wizyty lekarskie, ważne przypomnienia i mniej ważne rysuneczki. Może na odwrót?

Wisiała też kiedyś u nas taka kartka, kiedy mój bombelek Piotrek miał parę miesięcy a mnie niepomiernie denerwowało zadawane codziennie pytanie: „Ola, czemu on płacze?!!!” To wzięłam kartkę i okrągłymi, dużymi, zjadliwie czytelnymi literami napisałam tak:

„Dziecko płacze bo:

  1. jest głodne
  2. chce być przewinięte i chce pofikać bez pieluchy
  3. chce się przytulić
  4. nudzi się
  5. coś boli
  6. chce spać”

Koniec kropka. Grunt, to trafić we właściwy punkt

Macierzyństwo w pigułce na drzwiach lodówki – proszę bardzo, zamiast stosu poradników.

Potem oczywiście tych punktów dochodzi tysiąc i pierdyliard, włącznie z tym, że sam nie wiem, o co płaczę, ale sobie popłaczę, to już temat na osobne rozważania… Ech, dzieci…

Ale każde dziecko ucieszy się na widok swojego arcydzieła na Lodówkowej Wystawie.

Ogólnie lubię w domu wolną, czystą przestrzeń, lubię, kiedy rzeczy są poukładane, najlepiej równo i pod linijkę, lubię porządek. Ale takie uporządkowane drzwi od lodówki już dziś byłyby dla mnie smutne… Uczę się, że porządek nie jest najważniejszy. Uczę się szukać ładu i harmonii właśnie w rzeczach porzuconych w pół drogi, odłożonych na chwilę. Nie sprzątam odruchowo książek pozostawionych na stole, na kaloryferze przy stole, przy łóżku. Leżą gazety czekające na chwilę przy kawie. Swego czasu na środku stołu stała dumnie świeczka w słoiku, taka rękodzielnicza, na przepięknej serwetce kupionej w akcji charytatywnej, ale wiedziałam, że samotnie to ona długo nie postoi. Zaraz obok pojawi się pluszak, kredki, kable od ładowarek, moje teczki szkolne, notatki do wpisów, żółty kalendarz. I koniecznie co jakiś czas jak bumerang wraca na stół encyklopedia z Mai pokoju – „1000 arcydzieł malarstwa”. Ostatnio została znów przyniesiona, bo szukałam pomysłu, jak pokazać Piotrkowi kobiecy biuścik i stwierdziłam, że poszukamy na ładnym obrazie.

Przypomina mi się przy okazji, jak byliśmy w zeszłym roku z obydwojgiem dzieci w Słupsku, na wystawie malarstwa Witkacego. Przechodząc obok aktów kobiecych, bardzo zresztą ładnych, Piotrek oczywiście spytał, co to jest, te bąble u pań. Ja oczywiście odpowiedziałam, uświadomiłam sobie, że chociaż mamy puzzle czy książeczki, gdzie pojawia się ciało chłopca i ciało dziewczynki, to jednak są to dziecięce ciała i biustu tam nie uświadczysz. Myśl, że moje dziecko miałoby podglądać kogoś żeby zaspokoić ciekawość też średnio mi się podobała. Wykorzystałam więc okazję, żeby mógł się tym malarskich dziełom przyjrzeć. Masz jakieś pytania, synek? Nie, idziemy dalej? Spoko, idziemy.

Mój styl macierzyństwa to macierzyństwo okazji. Lubię wykorzystywać takie zwykłe okazje, żeby o czymś pogadać, coś opowiedzieć. Moje macierzyństwo uważności, bo trzeba umieć bacznie obserwować życie, żeby takie okazje wyszperać. Macierzyństwo Właściwej Chwili.

Lubię obserwować życie. Uchwycić jego fragment i powiesić na lodówce. Opisać, sfotografować. Kiedy wracamy z przedszkola, lubię iść na tyle powoli, by porozmawiać, przenieść ślimaka na trawę, zrobić zdjęcie pod bzem. Przyjrzeć się czemuś pełzającemu po drodze, co Piotrek określa jako „karaluch”. Zastanowić się razem, czemu Pan Bóg stworzył karaluchy, komary i inne paskudy. Piotrek jest na etapie, kiedy wszystko jest stworzone przez wszechwiedzącego Boga i wszystko powinno mieć sens, mi więc przypada niewdzięczna rola burzenia tego porządku i odpowiadania czasem, że nie wiem, jaki jest sens niektórych elementów życia. Że być może nawet Bóg nie wie. Też być może się zastanawia, jaki i gdzie jest ten sens.

Dużo czasu spędzam przed laptopem, nie powiem. Potrzebne mi to i do pracy i do odpoczynku. Często siedzę obok moich dzieci z telefonem i każdy zapatrzony jest w swój ekran, mniejszy czy większy. Ale jestem wyczulona na to, że coś się dzieje, jestem gotowa odłożyć smartfona, wrócić do tego, co przeglądałam później, i porozmawiać. Wysłuchać snu, który trwa w opowiadaniu chyba dłużej niż cała noc, nawet podkusi mnie czasem jeszcze o coś dopytać, odważna jestem!

Mam przeczucie, że będę za tymi dniami tęsknić… Maja ostatnio na całe tygodnie jeździ do babci, żeby mieć bliżej do szkoły i zakończyć ten rok szkolny z jako taką godnością i honorem i ja zaczynam za nią tęsknić. Żaden post nie może być ważniejszy, niż to, że ona jeszcze chce przyjść, kiedy jest w domku, pogadać. Przecież ona już zaraz dorosła będzie! Zacznie swoje życie a ja będę trzymać w rękach znalezione pod jej łóżkiem papiery, skarpetki, kapcie, zagubione notatki i płakać, że czas tak leci i po co się denerwowałam na bałagan!

Do Lodówkowego Wpisu dokładam zdjęcia, nie tylko lodówkowych drzwiczek ale i inne, uchwycone ostatnio chwile, którymi chcę się podzielić.

Taka jeszcze myśl przychodzi mi na koniec, taka już a propos wnętrza lodówki. Czy u was też przychodzi taki denerwujący moment, kiedy mąż czy dzieci otwierają te święte drzwiczki, zaglądają do środka i stwierdzają z kwaśną miną: „Ech, tu nic nie ma do jedzenia…”. Chociaż lodówka zapełniona po pachy. To tak czasami podobnie jest z tymi życiowymi chwilami do uchwycenia… Też wydaje nam się, że nic nie ma, a wystarczy uważniej popatrzeć, przyjrzeć się bliżej, trochę pomyśleć co z czym połączyć, a nie tak byle jak…

Widziałam kiedyś taką sytuację na placu zabaw, kiedy na oko 5-letni chłopczyk przybiegł do mamy z bukiecikiem kwiatków zebranych naokoło piaskownicy, mlecze, stokrotki, wszystko ściśnięte tą małą rączką, lekko chaotyczne ale po dziecięcemu urocze i podbiega ten chłopczyk do mamy siedzącej na ławce i taki uśmiechnięty i przejęty wręcza jej ten przepiękny, przesłodki, pełen miłości bukiecik, mas, mamusiu, dla ciebie, wies? I patrzy wyczekująco a mama pyta ostro: a nie ma tam żadnego robactwa?! Jej, jak mi się żal dzieciaka zrobiło… To była Utracona Chwila. Nie twierdzę, że i mi się takie nie zdarzają, życie różnie się toczy. Opisywałam taką sytuację kiedyś już nawet: TUTAJ (O dziecku, co jest mądrzejsze od mamy). Nie jestem wtedy z siebie dumna.

Dobra, zapraszam już na Lodówkowy Wernisaż!

lodówka - drzwi w całości, zapełnione obrazkami, magnesami itp.
lodówka - rysunek czytającej dziewczyny
lodówka - karteczka z podziękowaniem za obiadek
lodówka - stare zdjęcia
lodówka - obrazek dziecka, z koślawym domkiem, uroczy
dziecko z dmuchawcami
dziecko i parasol, powrót z przedszkola w czasie deszczu
mama i dziecko na hamaku, śmieją się
widok z okna na popołudniowe niebo

Nawigacja wpisu

← Dzieci i trudne tematy… Jak rozmawiać o śmierci?
Czerwiec. →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
PRZYGRYWKA
JACK SAVORETTI
Ta piosenka jest ładna i smutnawa. To na pewno o miłości!

Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • To był maj…
  • Plontynki – czyli myśli różne
  • Czytam z sentymentem
  • Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 6. Urodziny Hani
  • O depresji fachowym okiem. Rozmowa

Powieść w odcinkach: Opowieści rodzinne

Najlepsza strona w sieci: w dziurawych trampkach.

Często też zaglądam do:

miss ferreira

julia rozumek

  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Tarnina Marta Kucharska Wydawnictwo j ____________ Tarnina
Marta Kucharska
Wydawnictwo j
___________________
Lubię moją czytelniczą intuicję. Czasem podpowie mi coś naprawdę dobrego. Tu recenzja książki, tam zdjęcie autorki - a ja tak patrzę i czuję, że się z Tarniną polubimy.
Miałam rację! 
"Tarnina" to taka powieść o życiu. A życie to? To zmiany, marzenia, błędy, głupota, ból, piękno. To uciekanie i wracanie. 
To opowieść o tym, co się może wydarzyć, kiedy masz Licho jako towarzysza podróży. A w sklepiku we wsi spotkasz czarownicę. A pod sklepikiem będą stać wiesiołki.
To opowieść o życiu, a zaczyna się od śmierci. Tak, śmierć też tu krąży, trzyma strzelbę. Tą od Czechowa.
I opowieść o miłości. Ale nie banalnie.
Podkochiwałam się w tej książce od początku, bo bohaterka taka mi bliska, ale zakochałam się na amen po jednym zdaniu: 
"Pokrzywy są nadwrażliwe. Bardzo się boją, dlatego muszą udawać groźne".
A może po tym:
"Współczucie - zauważenie w drugim rany".
A może po tym, jak z Tosią rozcierałam w ręce liść orzecha, żeby poczuć jego zapach?
Taka to właśnie książka. 

@marta_kucharska_autor - dobrą miałyśmy intuicję :)

#gdziespomiedzy #bookstagrampl #wydawnictwoj #martakucharska #tarnina #kochamczytać #czytambolubię #niestatystyczny #polecajka #realizmmagiczny #literaturapolska
@52zdjecia - lubisz iść w stronę lekkiej poezji @52zdjecia - lubisz iść w stronę lekkiej poezji? Bo temat #popatrzwniebo tak mi się właśnie kojarzy: 

"Skrajem nieba szedł Bejdak
Organki z odpustu same mu grały
Kałużę żabom łyżką zamieszał
Nie zdając sobie z tego sprawy

Podobno ktoś widział jak do żab się łasił na kolanach
Żeby mu kumkały
Albo w pasiece do ula się spowiadał
A pszczoły miód na serce mu lały

Ktoś go poprosił by mu łąkę skosił
A on zioła głaskał, tulił się do trawy
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć
Raczej kumplował się z ptakami
Kiedyś nad ranem z nimi odleciał
Na niebieskie ptasie polany
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć

Czasem wróblem wraca gdy Boga uprosi
Z lotu ptaka chwilę u nas gości
Boga słabość do niego jednaka
Bo jak nie kochać takiego Bejdaka

Ktoś go poprosił by mu łąkę skosił
A on zioła głaskał, tulił się do trawy
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć
Raczej kumplował się z ptakami
Kiedyś nad ranem z nimi odleciał
Na niebieskie ptasie polany
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć..."

Śpiewał kiedyś SDM.

I ze specjalną dedykacją dla @w.dziurawych.trampkach
 
#temattygodnia #gdziespomiedzy
#52zdjęcia_20_2023 #52zdjęcia 
#przyrodawobiektywie #łąkapolska #niebo #spacer #beretkadlabejdaka #sdm  #adamziemianin
Edelman. Życie. Do końca Witold Bereś, Krzyszto Edelman. Życie. Do końca
Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
Wyd. Agora
__________________
Przeczytałam biografię Edelmana, z wielką fascynacją! Zawsze podziwiałam jego życiorys, jego postawę, jego wybory. Swego czasu czytałam listy pisane do wszelkich władz, przypominające o roli sumienia w życiu nie tylko pojedynczych ludzi, ale i całych krajów. Czytałam wywiady, gdzie pod warstwą ironii i pozornym wzruszeniem ramion kryła się cała gama uczuć. Nie raz zastanawiałam się, co dziś powiedziałby w danym momencie właśnie on - Edelman. 
Oprócz tego, że powiedziałby "głupoty gadacie". Pewnie dodałby, że trzeba patrzeć, gdzie jest ten słabszy, ten bezbronny, temu trzeba pomagać... 
Tyle mojej laurki pochwalnej, a co do biografii - polecam. Nie jest to intymny portret, ze szczegółami z życia prywatnego, o nie. 
To los człowieka na tle szerokiej, historycznej panoramy wieku dwudziestego. Wojna, PRL, Polska po '89. Ta biografia to rachunek wystawiany przez kogoś, kto wiek dwudziesty przeżył i wiele rozumiał. I nie zapomniał ani o słowie odpowiedzialność, ani o słowie współczucie. 
____________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #bookstagrampl #polecamksiążkę #edelmanżyciedokońca #wydawnictwoagora #biografia #marekedelman #niebądźobojętny
Czasem chciałoby się iść po jasnej stronie. Zr Czasem chciałoby się iść po jasnej stronie. Zrobić chociaż parę słonecznych, rozbielonych kroków. Być w takiej optymistycznej opowieści. 
Jasne i #niezaostre 

Trochę mojej jasności i nie-za-ostrości przesyłam dla @52zdjecia 😉

#temattygodnia
#52zdjęcia_19_2023 #kwiaty #mojemiejscenaziemi
#mojemyśli #blogger #optymistycznie #jasno
Zmieścić codziennosc w trzech kadrach? Proszę b Zmieścić codziennosc w trzech kadrach? Proszę bardzo:
- coś, co robić lubię, choć nie muszę 
- coś, co robić muszę, choć nie lubię
- coś, co robić muszę ale i lubię

Prosta zagadka, prawda? 

#12wyzwaniekfs5 

#gdziespomiedzy #kfs #fotowyzwanie #codzienność #kochamczytać #macierzyństwo #śniadaniebezglutenu
Łapiąc słońce po drodze do pracy. Może na par Łapiąc słońce po drodze do pracy. Może na parę chwil wystarczy... zanim się spokój ulotni 😉

#12wyzwaniekfs4

#kfs #podsłońce #przyrodawobiektywie #dmuchawce #drogadopracy #łąkapolska
Bajka o Lęku Agnieszka Jucewicz Ilustracje: Maria Bajka o Lęku
Agnieszka Jucewicz
Ilustracje: Marianna Sztyma
Wyd. Agora

Pomarańczowa bajka. 
Pomarańczowy to dziwny kolor. Ostrzega, ale i przyciąga. Ciepły, ale i poparzy.
To podobnie jak z uczuciami - potrzebujemy ich, szukamy, ale też się boimy...

Bajka o Lęku opowiada o uczuciach w bardzo prosty sposób - każde uczucie jest dzieckiem. Jest więc Radość, Złość, Smutek, Wstręt i Lęk. Dzieci są więc kolejno: wesołe, żywiołowe, melancholijne, przebojowe i tylko Lęk jest taki... inny. Bojaźliwy, skryty. Rodzice nie wiedzą, jak z nim się obchodzić. 
A tak naprawdę mały Lęczek potrzebuje tego samego, co pozostałe dzieci - akceptacji. Rozmowy. Chce, żeby z nim posiedzieć, opowiedziec bajkę, pójść na spacer, pogłaskać po ręce. Każde uczucie potrzebuje, żeby pozwolić mu pobyć, potem może spokojnie odejść. Każde uczucie jest ważne. I żadne nie jest jedno jedyne. Gdzieś obok ktoś na pewno też się boi.

Piękna pomarańczowa bajka! Ilustracje,  kredkowe, dziecięce, ciepłe - doskonale współgrają z opowieścią. 

Pasuje dziś na dwie okazje: #fotowyzwanie u @kobiecafotoszkola
Oraz #literaturapomacierzyńsku
u @mamakawaiksiazki 

#gdziespomiedzy #12wyzwaniekfs3 #pomarańczowo #kfs #uczucia #bajkaolęku #agnieszkajucewicz #mariannasztyma #wydawnictwoagora #agoradladzieci #bookstagramdladzieci #bookphotography #bookstagrampl #kochamczytać #czytamydzieciom #polecamdzieciom #psychologia #macierzyństwo
Maj w obiektywie. Biegnie wyświęcać ogrody. By Maj w obiektywie.
Biegnie wyświęcać ogrody. 
Było źle, będzie źle, ale teraz jest chwilowo maj! 

I nawet nie trzeba go szukać daleko :)

#gdziespomiedzy #12wyzwaniekfs2 #fotowyzwanie #kfs #maj_fotowtorek #maj #wiosna #dom #mojemiejscenaziemi #ogród #optymistycznie
Majowe wyzwanie u @kobiecafotoszkola Dzień 1 - a Majowe wyzwanie u @kobiecafotoszkola 
Dzień 1 - autoportret z rekwizytem. Najgorzej. Ale oto i ja! 
Ja i moje tysiąc pińćset rekwizytów. Próbowałam bardziej artystycznie, poważnie, wiecie, STYLOWO, ale gdzie tam. Może przy kolejnym wyzwaniu;) jak jeszcze bardziej dorosnę! 

#12wyzwaniekfs1 
#gdziespomiedzy #autoportret #fotowyzwanie #kobietykfs #kobietapo40 #kochamczytać #bookstagram
Pod stołem, na stole, obok stołu... byle książ Pod stołem, na stole, obok stołu... byle książki były pod ręką;)

#podstołem dla @52zdjecia

Książki moje, a stolik, klimatyczny, znalazł mój mąż na kontenerze budowlanym, przeznaczony ów stolik był... na śmietnik. A tak jest sobie w nowym domku.

#52zdjęcia_18_2023 #52zdjęcia #temattygodnia #bookphotography #gdziespomiedzy #retroskarby #książki #bookstagram #kochamczytać #vintagestyle
Matki. Niezwykła historia macierzyństwa. Sarah K Matki. Niezwykła historia macierzyństwa.
Sarah Knott
Wyd. Mova
___________________
Książka, która ma prosty tytuł: „Matki”. Podtytuł trochę wyjaśnia o co, do licha, chodzi (czy to kryminał? czy skandal obyczajowy? tragikomedia? no wszystko by pasowało!): „Niezwykła historia macierzyństwa”. Aha, podejście w stronę naukowego. Ja chłonę wszelkie perspektywy, historie, badania dotyczące bycia mamą – i ta lektura to był strzał w dziesiątkę. Ale zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Było bardziej... osobiście niż naukowo. Tak na pograniczu.

Autorka – Sarah Knott – wykonała olbrzymią pracę gromadząc materiały. Opierając się na listach, pamiętnikach, artykułach z gazet, protokołach sądowych, stworzyła poruszający obraz matek na przestrzeni czasu i miejsc. Sięga do wieku szesnastego, i my – matki z wieku dwudziestego pierwszego – ze zdziwieniem i ulgą zauważamy, że odnajdujemy się w tych opisach… Sarah Knott dodaje do opowieści swój własny los, przywołuje bardzo nieraz intymne szczegóły swojej drogi do macierzyństwa. Stwarza piękny czasownik „matczynienie”.

Jest tu na przykład rozdział o tym, że w listach, czy bardziej nowocześnie, w wywiadach badawczych z matkami,  niezależnie od epoki, w okresie kiedy dziecko ma do około 5 lat, regularnie powtarzają się napomknięcia o tym, jak bardzo bycie matką szatkuje czas. Jak brak możliwości skupienia się dłużej na jakiejkolwiek „dorosłej” czynności wytrąca wszystkie mamy z równowagi, jak bardzo ich czas jest podporządkowany dziecku. Wiecie, zawsze miło poczytać, że już od co najmniej paru wieków nikt nic nie wymyślił i też się tak męczył!

Książka – mimo, iż jest swoistą analizą badawczą – jest bardzo osobista. Delikatna i mocna zarazem. Czasem poetyczna, czasem brutalnie szczera. Taka… życiowa?
_____________________
#gdziespomiedzy
#bookphotography
#bookstagram #bookstagrampl #polecajka #kochamczytać #czytambolubię #niestatystyczny #książkoholik #macierzyństwo #matki #sarahknott #historiamacierzynstwa #wydawnictwomova #literaturapomacierzyńsku
Dominikowa wyszła na próg domu. Jeszcze raz rzuc Dominikowa wyszła na próg domu. Jeszcze raz rzuciła okiem, czy w chałupie na pewno wszystko zrobione, talerze pomyte, garnki wyszorowane, podłoga zamieciona… Tej pracy nigdy nie było końca. Dominikowa z westchnieniem i z zazdrością pomyślała o wszystkich innych babach we wsi, które z takim zapałem opowiadały o sprzątaniu. To wysprzątane i tamto poprane, tu wykrochmalone i jeszcze przewietrzone i ciasto w sobotę wieczór stygnie na oknie. Ech, machnąć ręką trzeba. Jak do tej pory żem nie pokochała tego latania z miotłą, to już pewnie nie pokocham, pomyślała Dominikowa. Mąż krzątał się jeszcze przy kurach, krowy już pozamykał, zgonione z pastwiska, obżarte sierpniową, ciepłą trawą. Te to mają życie. Niby człowiek taki król nad zwierzakami wszelkimi, a ona, Dominikowa, jak tu stoi, zaraz zamieniłaby się na życie z kurą czy krową. Niczym się to nie martwi i nie przejmuje. A już na pewno nie tym, co baby we wsi będą pleść.

Przed domem było tak przyjemne powietrze, inne niż przez cały duszny dzień. Dominikowa na chwilę usiadła na ganku, oddychając z ulgą. Zapatrzyła się przed siebie, a raczej w siebie. Nie widok na stodołę ją interesował, ale to, co zapach powietrza, jego smak, jego dotyk, robił z jej ciałem. Przez głowę, przez skórę kochającą się z wieczornym delikatnym powietrzem uwalniało się z Dominikowej coś – jak dusza? Czy tak smakuje dusza człowieka? Czy ma w sobie ściernisko, wilgoć, przeczucie jesieni i tyle niezmiernego smutku? Tej tęsknoty, nie wiadomo za czym i za kim?

Daleko za wsią rozległ się grzmot. Nie pierwszy tego sierpnia, prawie codziennie waliło gdzieś, hen, pod miastem już chyba prawie, ale deszczu nijakiego to nie dawało. Ot, pokropiło czasem. Dominikowa jednak wzdrygnęła się, jakby ze strachu. Przemknęło jej przez myśl, że mogła to być dla niej kara za myśli zbyt oddalone od ziemskich spraw. Bóg tak widać nie lubi. Przeżegnała się z niepokojem i wróciła do domu. Czas spać.
___________
To ze starego wpisu, z bloga, ale pasowało mi do zdjęcia pokrzywy... 
A letnie burze, ciepłe powietrze już niedługo! 

#gdziespomiedzy
#mojemyśli #kochampisać
#sierpień #lato #pokrzywy #wiejskieklimaty #blogger #przyrodawobiektywie #polskaprzyroda
Mój Instagram

życie i ...

Z życia wzięte

11 marca 2022
życie i książki

Powrót do Whistle Stop

20 listopada 2021
życie i ...

Opowieści rodzinne. Wiosna – część 2

18 lutego 2023
życie i książki

Życie, zima i książki

15 grudnia 2021
życie i problemy

Rozum a emocje. O wychowaniu – część 3.

21 sierpnia 2022
życie i ...

Krótka historyjka o (nie)konsekwentnym wychowaniu.

25 września 2021
życie i książki

Kubek melisy

19 lutego 2022
życie i książki

Czytam z sentymentem

6 maja 2023
życie i książki

Czytamy dzieciom – ciąg dalszy

4 lutego 2022
życie i ...

O marzeniach i życzeniach

30 grudnia 2022

© 2023 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme