Tak z ręką na sercu to moim jedynym zawsze skutecznym lekiem na zło tego świata były książki. A wśród nich Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz. Dziś przypomniałam sobie o pewnej rozmowie. Ten fragment, ten właśnie dialog, Gabrysi i profesora Dmuchawca, często przypomina mi jak ustawić sobie świat i ustalić, co jest najważniejsze. Fragment – po prostu przytoczę:
„Już było jasno! Już śpiewały pierwsze ptaki. (…) Gabrysia oparła rękę na krawędzi wózka. Zapatrzyła się na swojego synka. Jaki cichy. Jak mu dobrze. Co też go czeka w przyszłości? – żeby tak można to odgadnąć? (…)
Żeby tylko nie wojna.
Żeby nikogo nie musiał zabijać.
Żeby nie skrzywdził nikogo.
Żeby zdołał odnaleźć w sobie dobrą wolę. (…) Żeby jego mądrość i jego zdolności też były dobre. Żeby nie posłużyły niczemu złemu.
Ze smutku bolało ją serce.
– Gabrysiu! – powiedział nagle ktoś z całkiem bliska, cicho i miło (…).
– Ach, pani psorze. co pan tu robi? Jest trzecia rano (…). To proszę wchodzić. (…) Proszę, naprawdę. Na pierwszą poranną herbatkę.” Gabrysia zwierza się profesorowi ze swoich nocnych obaw i strachów, mówi że tak boi się, kim będzie jej synek i co go czeka.
„- Nie mam co do tego specjalnych obaw – rzekł profesor, patrząc na nią z uznaniem. – Na pewno nie będzie szczęśliwym idiotą.
Gabrysia spojrzała na niego zaskoczona.
– Czy tego obawiałby się pan najbardziej?
– Tak – odrzekł krótko, popijając herbatę z błękitnego kubka. (…) – Jeśli będzie mądry i dobry, to rzeczywiście czeka go wiele bólu (…). Ale to nie jest przecież najgorsza rzecz, jaka może go spotkać. Najgorsze byłoby, gdyby przesiedział całe życie przed telewizorem, z pełnym talerzem na pełnym brzuchu i z zupełnie spokojnym sumieniem. Gdyby ani na chwilę nie poczuł się winny. I gdyby go nigdy nic nie bolało. Zamknięty i zadowolony. Wiesz, to chyba jest dla mnie najsmutniejsze w dzisiejszym świecie: ludzie zamykają się przed innymi ludźmi. Jakby nie rozumieli, że bez tych innych nie da się żyć po ludzku. Drugi człowiek jest nam potrzebny! Właśnie dlatego, że jest inny. ‘Im bardziej inny, tym bardziej ciekawy’. A tymczasem to inność właśnie najbardziej dziś ludzi odpycha i straszy. Boją się jej tak, że wciąż na nowo się ogradzają, obudowują, opatrują etykietkami. Tworzą grupy, w których obowiązuje takie samo zdanie na każdy temat. Zapominają o tym, że to właśnie różnice zdań pozwalają dotrzeć do prawdy. Tylko czy ktoś jej dzisiaj potrzebuje? (…) Mnie też dręczy ta moja bezsilność. Próbuję się pocieszać, robiąc co się da.
– A co się da?
– To, co robisz. Żyć i działać. Ważne, żeby nie dla siebie, a dla innych. To ma być – dla innych. Pomalutku, po troszeczku, po cegiełce – i już coś się buduje. Takie mam, widzisz, proste, domowe sposoby. (…) Kiedy się śmiejesz – powiedział – to tak, jakbyś dodawała po cegiełce. A nawet po całkiem solidnej cegle. Bo od tego innym robi się raźniej. Dla dobra ludzkości, Gabrysiu, powinnaś śmiać się jak najczęściej.”
M. Musierowicz, „Nutria i Nerwus”. Rok wydania – uwaga – 1994.
Olu bardzo mi lekko na duszy jak czytam że Twoje poranki są ostatnio radośniejsze a ten szczęśliwy idiota noo muszę znowu poczytać Jeżycjade ☕i twoje pisanie poprawia mi nastrój na 100%kocham cię bardzo❤️❤️❤️
Dzięki, o to chodzi, żebyśmy się trochę uśmiechnęli, zmartwień jest naokoło dosyć, no nie? Low ju tu 😉