Najdroższy!
Kochany mój, tak mi przykro wciąż, że nie mogliśmy pojechać razem, ach, twoja praca i praca, i teraz też los tak okrutnie zadrwił… Mimo Twoich obietnic nie możesz przyjechać, tak stało w telegramie. Bo praca, jednak nie mogłeś nawet paru dni urlopu wykorzystać. Interesy. Kochany, ja to rozumiem, oczywiście, lecz łzy same lecą mi na list, lecą niby smutne liście jesienne, smutno robi mi się na duszy! Tak za Tobą tęsknię! Będę słać ci Listy znad morza, czyż to nie romantyczne?
Gospodyni, u której zamieszkałam – sam ją polecałeś, pamiętasz? rzeczywiście, anioł, mam tu u niej istny raj – postanowiła, że muszę się oderwać od smutków i zagoniła mnie do pracy w kuchni. Widziała, jak bardzo mnie Twoja wiadomość dobiła i rzekłszy autorytatywnie: „toć na smutki najlepsza jest robota w rękach”, kazała mi lepić pierogi. Zrobiłyśmy ich chyba setki, wyobrażasz sobie?
Pomogło! Jakoś tak z każdym ulepionym pierożkiem wracało mi trochę równowagi. Jak wrócę do domu, też będę pierogi lepić, zobaczysz! Gospodyni mówi, że mam ku temu zdolności, pochwaliła mnie niczym uczennicę.
Widzisz, Twoja żona ma ukryte zdolności, to ci dopiero niespodzianka, prawda? Ciekawe, co też jeszcze przyjdzie mi odkryć w czasie tego samotnego wygnania, które miało być tym naszym wymarzonym wspólnym… Ale smutkom mówię: precz! Chcę, żebyś pamiętał, że w każdym momencie o Tobie myślę i brakuje mi Twojej obecności, kochany. Chodzę na samotne spacery, siedzę zadumana na plaży, patrzę w bezmiar sinego morza – i tęsknię.
Twoja Anna.
Kochany!
Dni mijają. Choć nie muszę patrzeć na kalendarz, bo codziennie obserwuję jak za zachodzi słońce i ze zdumieniem tylko myślę, że już? Znów koniec? Zachody słońca nad morzem są zdumiewające, a jako że cię tu nie ma, musisz mi uwierzyć na słowo. W mieście po prostu zapada noc, tu odbywa się cały spektakl! Gospodyni trochę ze mnie dobrodusznie drwi, mówi, że zwykle letnicy to zachwycają się dniami nad morzem, a ja tu o wieczorach jej wciąż opowiadam, kiedy plaże już prawie puste i tylko parę melancholijnych dusz się błąka, i ja wśród nich. Nie szukamy jednak swojego towarzystwa, każdy tą rozdrapaną ranę na niebie ogląda w samotności. A w pochmurne wieczory jestem już tylko ja. Pozwalam, by zapadający zmierzch spowił i moje rany. Wracam za każdym razem spokojniejsza.
W dzień plaża nie jest dla mnie dobrym miejscem, zbyt dużo przypomina mi o tym, co się wydarzyło, zbyt dużo wokół rodzin z… Z dziećmi.
Tęsknię, za wszystkim co być mogło, ale nie dla nas.
Nawet nie wiem, czy Ty też czasem o nim myślisz…
…
Wiesz, gospodyni mówi, że jestem jej prawdziwą pomocą w kuchni! Wyobrażasz sobie, co by na to powiedzieli nasi znajomi! Anna w kuchni, Boże, uznaliby, że muszę iść do lekarzy! Ale ja nie chcę.
Zachód słońca jest moim lekarzem. Codziennie zabiera kawałek moich smutków. Ludzie w tej uroczej nadmorskiej miejscowości mówią o mnie, że jestem radosna i że jestem ich „najmilszą panią Anią”!
Kochany, widzisz, bez Ciebie radzę sobie coraz lepiej! Oczywiście wciąż tęsknię, kiedy idę do piekarni, kiedy piszę, kiedy powoli, rozkoszując się powietrzem i zapachem rozgrzanych igieł sosnowych, zmierzam na pocztę i wysyłam Tobie całusy wrzucając list do skrzynki.
Twoja najmilsza Anna
Szanowny Mężu!
Twój ostatni list nie był miły. Wyrzucasz mi rzeczy, których nie rozumiesz i uparcie nie chcesz zrozumieć. Przypisujesz mi intencje, które są całkowicie absurdalne!
Wspominasz, że się o mnie martwisz – a nie widzisz, że w końcu zdrowieję.
Martwi cię, że pytany o mój pobyt nadmorski w naszym miejskim towarzystwie, musisz kłamać i się wykręcać, bo wstyd opowiadać ci, że Anna pomaga w kuchni, rozmawia z gospodynią, chodzi po sprawunki. Pomijasz przykrym milczeniem fakt, iż jestem coraz zdrowsza, silniejsza.
Niestety, mam dla Ciebie kilka innych wiadomości, które prawdopodobnie też cię zmartwią: oddałam za grosze większość mojej nieprzydatnej całkowicie w tym miejscy garderoby, zostawiłam sobie parę najprostszych sukienek, najwygodniejszych do pracy. Wysłałam też polecenia, by sprowadzono z naszego domu część mojej biblioteczki, brakuje mi kilku moich ukochanych książek. Czasem wieczorami czytam na głos gospodyni, kiedy już kuchnię posprzątamy, a jeszcze nie kładziemy się spać. Tak, sprzątamy razem. Ręce mam nieco spierzchnięte, a po tym, jak z zapałem zabrałam się za przekopanie grządek w małym ogródku, miałam też bąble. Pęcherze, niczym pierwsza lepsza służąca.
Nie, mężu, nie zwariowałam, jak pewnie podejrzewasz. Ja podejrzewam, że dziwnym wariactwem było do tej pory moje życie skupione wokół Ciebie i Twoich interesów.
Zostawiam Tobie problem, co powiesz w towarzystwie. Może przyjdzie Ci powiedzieć, że jestem tu szczęśliwa…
Piszesz, że nie wróciłam w terminie i przyznaję, nie było to zapomnienie ani roztargnienie.
Nie zamierzam wrócić jeszcze długo. Nie wiem, kiedy.
Na razie odchodzę.
Wciąż codziennie jestem na plaży, kiedy zachodzi słońce. To jedyny moment, kiedy pozwalam sobie na wspomnienia. Czasem płaczę, czasem się uśmiecham. Czasem wyobrażam sobie, że wszystko potoczyło się inaczej, i że jesteśmy tu razem, w trójkę… Potem wracam do gospodyni. Ona nie mówi, że się o mnie martwi, ona mówi, wyobraź sobie, że jestem silniejsza i zupełnie inna niż jej się na początku wydawało. Że jestem też po trochu z morza zbudowana.
Dla Ciebie się zagubiłam. I powinnam natychmiast wracać.
Dla mnie – odnalazłam. Przyjedź. Przekonaj się.
Anna.