Gdyby tak… pobyć jeden dzień dzieciakiem?
Trawa na łące sięga do pasa, brudne ręce wyciera się w bluzkę, smarki w rękaw, dorośli sięgają nieba a pieski i koty patrzą ci na siedząco prosto w oczy.
Złotówka trzymana w dłoni wydaje się bogactwem i jest ładniejsza od jakiejś pomiętolonej stówki.
W przedszkolu walczysz zaciekle o to, żeby iść w pierwszej parze, udało się, zwycięstwo! Reszta może wąchać twoje bąki.
Wystarczy szepnąć „kupa, pupa” i już świat jest weselszy, już można się chichotać, tylko dorośli nie rozumieją nic i wzdychają.
Nie potrzebne ci instrukcje do klocków, ułożysz z nich prawie dokładnie to, co chcesz. Najwyżej pomożesz sobie plasteliną!
Podczas obiadu robisz kopalnie i tunele w stosie ziemniaczków i nikt nic nie poradzi, że nie lubisz ogóreczków w mizerii. No nie zjesz i już. Może jak cię skuszą lizakiem po obiedzie… to się łaskawie zastanowisz. Jeden gryz! A parówki poproszisz tylko ułożone w literki. Inaczej to nie zjesz. A bułki tylko suche. A że wczoraj jadłaś z masłem, to niby co? To było wczoraj! To się nie liczy! Liczy się tylko dzisiaj!
A tak w ogóle to twoim marzeniem jest jeść na obiad gumy rozpuszczalne.
Czasem wpatrujesz się w świat za oknem i dorośli na siłę szukają ci rozrywki, a ty się wcale nie nudzisz. Świat za oknem jest wciągający, niby ten sam, a jednak nie. Skąd ten cały świat się bierze? Gdzie znika, kiedy jest noc? Naprawdę są na nim wilki? Skąd się biorą?
Chcesz coś z tego świata narysować, tu kreska, tam, i gotowe, toż to drzewo i kot pod spodem, tylko czemu każdemu trzeba to tłumaczyć? Dorośli są niekumaci.
A jak naprawdę się nudzisz, to mówią ci: idź się rozbierz i popilnuj ubrań. Tacy mądrzy? To niech się sami rozbiorą.
Czasami chciałabyś już być też dorosła, żeby samemu sobie czytać książki przed snem, bo mama zawsze w połowie zasypia. Albo myśli, że jak przeskoczy z pierwszej strony na ostatnią, to nie zauważysz! Chociaż i tak lepiej, jak czyta mama, bo tata jakoś mało wyraźnie mruczy, ja nie wiem, czasami to ci się wydaje, że on tak naprawdę to nie umie czytać, ale boisz się go spytać, bo jeszcze się obrazi. To lepiej niech mruczy. Może jeszcze się nauczy, biedny tatuś… Pewnie jak był mały, to musiał ciągle pracować, i dźwigać ciężkie drewna, i był ciągle głodny, jak te biedne dzieci w książeczce… I pewnie dlatego teraz tyle śpi, strasznie się wtedy wymęczył… A mama na szczęście nie musi tyle spać i budzi się z tobą zawsze rano i robi najlepsze mleczko z miodkiem na pobudkę. Chociaż sama woli jakąś tam kawę. Jakby piła mleczko, to by może miała więcej siły! Każde dziecko to wie!
Tylko ten moment wieczorem, kiedy trzeba do kąpieli… Boisz się prysznica, choć ciężko zrozumieć czemu. No boisz się i już. W końcu każdy się czegoś boi, no nie?! A dorośli cię zmuszają do tej strasznej wieczornej kąpieli. Brrr… Chociaż trzeba im przyznać, czasem mają pomysły. Wiozą cię do łazienki na ręczniku. A ty sobie uciekasz, bo chcesz jeszcze raz! Jeszcze raz!
„Jesce laz” to jedno z twoich ulubionych słów.
A w ogóle lubisz, jak mama się z tobą bawi w chowanego. Nigdy nie może cię znaleźć, nawet jak specjalnie wystajesz nogami spod łóżka, żeby już się tak nie męczyła!
Co jest najfajniejszego w byciu dzieckiem?
Piotrek: że masz jeszcze dużo lat przed sobą, zanim zginiesz.
Maja: że masz jeszcze normalne relacje z innymi dziećmi, bez tych wszystkich gier i społecznych narzuceń. I nieświadomość!
Mąż: beztroska, ta dziecięca beztroska.
To ja bym chciała, żeby wszystkie dzieci mogły żyć właśnie tak: beztrosko.
Przytulane, kochane, zadbane, rozumiane.
Niech biegają z ręcznikiem powiewającym jak szata supermana.
Niech śpiewają w kąpieli pełnym głosem albo cieszą się, że dzień dziecka oznacza pójście spać BEZ KĄPIELI! O zgrozo! Jakie szczęście!
Niech słuchają opowieści przy stole, a potem niech tworzą swoje, nawet jak ty zasypiasz w czasie ich słuchania. I tylko przez sen mruczysz: „Tak? Doprawdy?”.
Niech wyglądają uroczo w skompletowanym przez siebie stroju, choćby zawierał jednocześnie baletową spódniczkę i dresiki.
Niech się cieszą z przejażdżki samochodem, z zakupów, z lizaczka, głupiej miny, koszulki z ulubionym bohaterem, nowych kredek, pierwszego siku na nocnik i innych codziennych chwil.
Niech robią PIĘKNE zdjęcia swojego nosa w telefonie.
Niech dostają brawa za swoje improwizowane występy.
Niech śpią, wiedząc, że w razie złego snu ktoś do nich przyjdzie i przytuli.
Niech Dzień Dziecka będzie codziennie! I wszędzie! Że niemożliwe? Dzieci nie znają takiego słowa…
Olka brawo świetnie to opisałaś jesteś genialna
Bardzo mi się podoba twój styl pisania oraz zawarte w tekście przesłania.
piekny ten swiat dziecka , Ola super piszesz, jakie to prawdziwe , brawo
…a czas leci. Dopiero sami byliśmy dziećmi. Teraz sami je mamy. I gdzie uciekło już ponad 12 lat? Dopiero pojawił się maluch, a już mamy nastolatkę…