Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
stara książka, na jasnym tle, z kwiatem kwitnącej wiśni, czytamy z sentymentem

Czytam z sentymentem

Posted on 6 maja 20236 maja 2023 by Ola

Ostatnio dopada mnie taka wiosenna melancholia, tęsknota za wszystkim, co bezproblemowe i radosne, taki sentyment mnie dopada za beztroską dzieciństwa... I kojarzy mi się to z dawnymi książkami. Takimi, co teraz czytam z sentymentem...

książka Janiny Porazińskiej, Czarodziejska Księga, czytam z sentymentem
pierwsza strona Czarodziejskiej Księgi, ze zdjęciem autorki

Czarodziejska księga. Baśnie, bajki, bajdurki, osnute na tematach gawędek ludu polskiego.

Tak brzmi pełen tytuł, którego w dzieciństwie nigdy nie widziałam, nie zwracałam uwagi. A dziś patrzę i widzę więcej – rok wydania 1970, zdjęcie autorki z pozdrowieniami: „Pozdrawiam wszystkie polskie dzieci! Janina Porazińska” i coś jeszcze lepszego: dedykacja dla mojej mamy, urodzinowa, „Ku pamięci dla wspomnienia miłej Hani”. Oglądam ilustracje Michała Byliny, zwracam uwagę, że każda baśń jest z jakiegoś rejonu. Moja ulubiona jest z Wielkopolski, o dwóch Dorotkach, jednej dobrej, pracowitej i uprzejmej, a drugiej złej, samolubnej i leniwej. Coś musi być w tej bajce przyciągającego, bo Piotrkowi musiałam ją czytać dwa razy pod rząd, a on dwa razy słuchał tak samo skupiony! 

Autorka wydała tę książkę w roku 1961, w wieku, uwaga, lat siedemdziesięciu dziewięciu! Chyba, że posłużymy się datą urodzenia z lubimyczytać.pl, a nie z wikipedii, to wtedy miała zaledwie siedemdziesiąt trzy. Znalazłam jeszcze taką ciekawostkę o pisarce, iż w roku 1969 (dwa lata przed śmiercią) została uhonorowana najbardziej pożądaną dla dziecięcego pisarza nagrodą: Orderem Uśmiechu. Wręczali go jej Ewa Szelburg-Zarębina i Czesław Janczarski (czyli autorka wielu wciąż śpiewanych kołysanek dla dzieci i autor Misia Uszatka), ale Janina Porazińska medalu nie mogła zobaczyć. Z powodu postępującej jaskry była już niemal zupełnie niewidoma…

Była jednym z autorów piszących dla czasopisma „Płomyczek”. Ach, to było doborowe towarzystwo! Oprócz naszej pisarki byli to: Jan Brzechwa, Jerzy Ficowski, Ludwik Jerzy Kern, Maria Kownacka, Tadeusz Kubiak, Hanna Ożogowska, Ewa Szelburg-Zarębina… Jak tylko wam te nazwiska lekko tylko coś podpowiadają, to sprawdźcie w czeluściach internetu, kto zacz. Przypomni się wam o wiele, wiele więcej… Cóż, to miała być podróż w czasie. Czytam z sentymentem – w końcu tytuł zobowiązuje! Ilustrator Księgi, Michał Bylina, to był profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, żołnierz walczący w szeregach Armii Andersa, dowódca jednego z oddziałów w czasie powstania warszawskiego… A potem ceniony malarz i grafik.

Popatrzcie, co mam jeszcze:

okładka książki Baśnie z dalekich mórz i oceanów
strona z książki Baśnie z dalekich mórz i oceanów

Baśnie z dalekich mórz i oceanów, Wanda Markowska i Anna Milska, ilustracje Gizeli Bachtin-Karłowskiej, Wyd. Morskie, Gdańsk 1969

Nie kojarzę nikogo, kto by nie znał tych baśni z dzieciństwa! Przynajmniej nikogo w moim wieku. Moja ulubiona była o Wiedźmie o Czerwonych Oczach. Podobała mi się też okołomorska wersja Kopciuszka, z ciężką pracą w postaci naprawiania sieci rybackich. Moja pierwsza nauka życia w świecie innym niż ten, który znam. Moja pierwsza książka socjologiczna! Baśnie tysiąca i jednej nocy nie wciągnęły mnie specjalnie, ale na widok Baśni z mórz i oceanów mam dreszcze ekscytacji. Ilustracje, opisy, historie… Znacie?

Obie autorki były niezwykle wykształconymi kobietami: tłumaczyły literaturę rosyjską, niemiecką, francuską, a także utwory klasyków rzymskich. Artystką z prawdziwego zdarzenia była też ilustratorka, Gizela Bachtin-Karłowska, związana ze sztuką i teatrem. Zwłaszcza z teatrem Miniatura w Gdańsku, co wiąże się z jeszcze jednym moim sentymentalnym wspomnieniem. Otóż w Tatrze Miniatura byłam pierwszy raz jako dziecko, była to szkolna wycieczka z panią Iwoną Kruczyńską, moją wychowawczynią w klasach 1-3; kompletnie nie pamiętam o czym było przedstawienie, ale pamiętam uczucie zadowolenia, przyjemności, podziwu… Kto wie, czy za scenografią przedstawienia nie stała właśnie pani Gizela!

książka Ania na Uniwersytecie
czytam z sentymentem, książka Ania z Avonlea

seria o Ani L.M.Montgomery

Widzicie te daty wydania? Już samo przewracanie kartek sprzed prawie czterdziestu lat było przeżyciem samym w sobie… Nigdy mi nie przeszkadzało w książkach z biblioteki, że są stare i pożółkłe, to dodawało książce duszę. Anię z Zielonego Wzgórza czytałam w przekładzie tajemniczej Rozalii Bernsteinowej, w tym przekładzie się zakochałam i razem z moją siostrą potrafiłyśmy wybrzydzać nad innymi tłumaczeniami, że nie oddają ducha opowieści. Dziś zarzuca się Bernsteinowej, że zmieniła Anię w roztrzepanego podlotka, że odebrała jej część powagi z oryginału… Do zawirowań z tłumaczeniem trzeba dodać, iż to pokochane przez moją rodzinę tłumaczenie Bernsteinowej było oparte po części na tłumaczeniu szwedzkim, a z kolei wydania powojenne były dodatkowo przeredagowane. Uff, daleka droga do oryginału! Cóż, co życie, to jakieś decyzje. Nie czuję potrzeby oceniania i wydawania swoich opinii na ten temat, zwłaszcza, że Anię kochałam (i kocham wciąż!) w każdej wersji. Ale mam taką anegdotkę: czytając książkę w wieku już późniejszym, na studiach bodajże, w oryginale, coś zauważyłam. Anne Shirley nie była tak zupełnie tą samą Anią, co ta nasza, polska. Była bardziej tajemnicza, bardziej dumna, bardziej… dojrzała. Nie wiem, czy tak macie, ale ja jak czytam, to za słowami pojawiają się skojarzenia, obrazy, odniesienia do innych książek, innych sytuacji, niektóre przymiotniki i przysłówki są bardziej odczuwalne od innych, można je poczuć silniej, budzą inne emocje. Tak może być z różnymi tłumaczeniami. Jeden użyje słowa „odważny”, drugi „mężny” – a u mnie już pojawiają się inne skojarzenia… Więc różne przekłady mogą różnie się podobać. Zresztą, czasy, kiedy Ania była tłumaczona na język polski, to były zupełnie inne czasy, inne wymogi kulturowe, inne wymagania rynku wydawniczego. Bardzo ciekawy artykuł na ten temat można przeczytać tu: Na szwedzkim tropie „Ani z Zielonego Wzgórza”.

A o samej książce pisałam wcześniej, o tu: KUBEK MELISY.

książka Dag, córka Kasi
okładka książki Dag, córka Kasi
książka O szczęśliwym chłopcu
książka O szczęśliwym chłopcu - pierwsza strona

Dag, córki Kasi prawie nie pamiętam, mam tylko wrażenie, że to było „z tych smutnych książek”, co to miały łzy wyciskać, ale nie zapamiętałam treści w ogóle. A książka opowiada losy urodzonej w Polsce dziewczynki, która jest oddana na wychowanie amerykańskiej rodzinie, co jest wątkiem autobiograficznym autorki, Lilian Seymour-Tułasiewicz. Jak kiedyś znajdę czas, to sobie przypomnę całą opowieść.

Książkę tę ze swojego dzieciństwa pamięta już moja mama, więc ocena pod tytułem „Czytam z sentymentem” to 10/10!

Za to O szczęśliwym chłopcu czytałam parę razy. Ciepło i piękno zwyczajnego życia  przyciągało w tej książce jak magnez! Pozwolę sobie przytoczyć słowa samej autorki, Heleny Bobińskej, na temat powstania powieści, posłuchajcie:

Jak pisałam książkę "O szczęśliwym chłopcu" Było to zimą w 1917 roku. Mieszkałam wówczas z małą córeczką u ojca. Ciężka to była zima. Nie było opału, nie było chleba i nie było gazu. Niemcy wywieźli wszystko, co można było wywieźć, nawet klamki mosiężne z drzwi. Paliło się odłamkami starych mebli znalezionych na strychu. Wieczorami pracowałam przy świecy. Nie pisałam jeszcze dla dzieci. Więc kiedy mi zaproponowano, żebym napisała małą książeczkę o zimie — nie byłam pewna, czy potrafię. Najpierw zaczęłam myśleć nad tym, o j a k i e j zimie mam pisać, gdzie to ma być? I od razu przypomniała mi się zima w Suchej. Bo te dwa lata w Suchej to były najszczęśliwsze lata mego życia. I zdawało mi się, że z całej Polski najbardziej kocham Beskidy i Suchą. Trzy lata minęły, odkąd wyjechałam ze Suchej, ale dość mi było pomyśleć o niej, żeby to wszystko odżyło na nowo. Zniknęły z oczu czerwone mury browaru za oknami i cała ta okropna zima pod niemiecką okupacją... Zobaczyłam znowu lesiste stoki Mioduszyny i bystrą, kapryśną i pełną niespodzianek ulubioną moją Skawę. Wzięłam kajet i napisałam: „Gdyby się kto spytał Romka, jaka jest najpiękniejsza rzeka na świecie, powiedziałby, że Skawa". Tak się zaczęła książka ,,O szczęśliwym chłopcu" — od środka. Bo wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to będzie duża książka i że tak się będzie nazywała. Przyjemnie mi było pisać o Skawie i o Romku. Napisałam jeszcze rozdział „Jaz". I przypomniałam sobie, że to ma być przecież książeczka o z i m i e . Więc zaczęłam rozdział: „Przed świętami". Może dlatego, że kochałam te piękne góry, tych ludzi i te dzieci, widziałam to wszystko, jak bym jeszcze tam była. Napisałam „Jarmark przedświąteczny", później „Sanki", „Utrapienie z tymi dziećmi", „Na rzece", „Jaz zamarznięty", „Gwiazdka", „O szarej godzinie", „Wycieczka na Jasień", „U gajowego", „Jastrząb" i „Odjazd gości". Przeczytałam te rozdziały i pomyślałam, że to chyba jest „książeczka o zimie". I zrobiło mi się smutno, że to już koniec. Zaniosłam rękopis do wydawnictwa, do pana Mortkowicza, bo właśnie on zamówił tę małą książeczkę. Po kilku dniach pan Mortkowicz powiedział mi: — Niech pani pisze dalej. To musi być duża i piękna książka. I wiecie przecież, jak to jest. Kiedy nam ktoś powie, że to, co robimy, jest piękne, wtedy praca nabiera podwójnego uroku. Tak było i ze mną. Zapomniałam, że piszę tę książkę dla dzieci — pisałam ją d l a s i e b i e , porwana wspomnieniami. Wiosna już była, kiedy skończyłam ostatni rozdział „Leśniczówka w Lachowicach". Książka kończyła się słowami: „Pociąg gwizdnął. Dojeżdżali do Suchej".
książka O szczęśliwym chłopcu
Helena Bobińska O szczęśliwym chłopcu
okładka starej książki, z lat międzywojennych
pierwsza strona starej książki, z lat międzywojennych

Bardzo jestem wdzięczna za zaufanie, jakim obdarzyła mnie jedna pani – mama jednego z moich uczniów – i pożyczyła mi starą książkę, do przeczytania, do przejrzenia, do pozachwycania się. 

Jakby spojrzeć chronologicznie, to było to tak:

Dawno temu, jeszcze w wieku, olaboga, dziewiętnastym, urodził się chłopiec, Erich. Żył sobie w pięknym Dreźnie, z najukochańszą mamą i ojcem. W dzieciństwie trochę się nasłuchał, że jego prawdziwym ojcem może być ktoś zupełnie inny, ale nie zwracał uwagi na plotki. Kochał swoją mamę i był jej bezgranicznie oddany. Rósł, szedł do szkół, a obok coraz gwałtowniej toczyły się światowe dzieje i wybuchła wojna, ta pierwsza. Erich poszedł walczyć, ale nie był to jego ulubiony styl życia. Oj, bardzo nie był. Został studentem, nauczycielem, dziennikarzem, krytykiem teatralnym, pracował – bo mu pieniądze z nieba nie leciały – ale z powodu krytycznego namysłu nad rzeczywistością i niepokornego charakteru nieraz praca wisiała na włosku. Pisał coraz więcej, i satyrycznie, i dla dzieci, i o sztuce. Pisał wiersze, felietony, opowiastki. Ktoś chciał później policzyć cały jego dorobek, jednak mieszkanie Ericha wraz z rękopisami spłonęło w czasie kolejnej wojny. Tej drugiej. Napisał też powieść dla dzieci Emil i detektywi, powieść odniosła wielki sukces! Była nawet przeniesiona na ekran. Wydawca zachęcał pisarza do napisania części drugiej, i powstała powieść Emil nad morzem, wydana również w Polsce. 

Zgodnie z ówczesnymi trendami wydawniczymi, tłumaczenie niemieckiej powieści wyglądało tak, że bohaterowie mieli polskie imiona, mieszkali w Nowym Mieście, na wakacje pojechali do Jastarni, itd. Tak to się wówczas robiło. Powieść miała być bliska realiom czytającego (przypomnijcie sobie teraz losy tłumaczeń Ani z Zielonego Wzgórza i choćby przemianę pani Rachel Lynde w Małgorzatę Linde!). W każdym razie, w Polsce kupił ją ktoś dla swojego dziecka czy wnuczki, nie wiem, muszę raz spytać tą mamę, co mi książkę wypożyczyła. Książeczka została w rodzinie, przekazywana, i niedługo stuknie jej sto lat… Taka pamiątka. 

Ale co z autorem? Nie był pupilkiem systemu, w czasach Trzeciej Rzeszy był pisarzem zakazanym (jedynie Emil… mógł być czytany legalnie), co bardzo dobrze o nim świadczy, prawda? Czasy powojenne też nie były czasami beztroski, choć śmiechu było duuużo! Erich Kastner był twórcą satyrycznym, kabaretowym i lubił tworzyć skecze nawiązujące do niechlubnych lat narodowo-socjalistycznych, lubił rozprawiać się z absurdami rzeczywistości. Sukcesy przynosiły mu książki dla dzieci, napisał na przykład w roku 1949 powiastkę Mania czy Ania, którą znamy i nawet lubimy. Kojarzycie taką scenkę: na kolonii poznają się dwie dziewczynki, zupełnie przypadkiem, ale zupełnie NIE przypadkiem są identyczne jak dwie krople wody? Więc co robią? Zamieniają się miejscami, jasne! To właśnie Ericha Kastnera jest ta powieść! Nie licząc przedwiecznej bajki o księciu i żebraku, oczywiście. 

Manię… dostała moja córka w nagrodę na koniec roku szkolnego w 2017 roku, za wysokie wyniki w nauce i wzorowe zachowanie. To się zrobiło sentymentalnie! I wspomnieniowo! Takie czasy nagród szkolnych już nie wrócą… 

I dobrze, powiedziałaby moja Maryśka. I pomachałaby szkole na „do-nie-zobaczenia-nigdy-więcej”…  

A ja wrócę niebawem z druga częścią „Czytam z sentymentem”, bo jeszcze trochę takich sentymentalnych opowiastek mam w zanadrzu. Dziewczyna i chłopak, Miś Paddington, moje ulubione wydanie Robin Hooda i wiele innych- będzie się działo! 

Jak macie swoje książki na sentymentalną podróż w dzieciństwo, to dajcie znać! Chętnie posłucham, opiszę, poszukam ciekawostek. Będę sentymentalnym detektywem. Do usług, waszmoście!

Nawigacja wpisu

← Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 6. Urodziny Hani
Plontynki – czyli myśli różne →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!

Ostatnie wpisy:

  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności
  • Za oknem słyszę mewy
  • Bajka o chochliku i dla chochlików
  • zieleń od pierwszego zdania
książka Małgosi Cudak, Mała księga mieszkańców puszczy
Książka M. Cudak, nad którą objęłam mój pierwszy patronat.
Książka R. Barancewicz, mój drugi cudny patronat.
Antologia bajek, jedna z nich jest napisana przeze mnie samą, osobiście:) Premiera 12.04!

Często zaglądam do:

gach z pawlacza - blog z opowiadaniami. Muzy, upiory i inne takie stwory...

na stronie bajki - blog Małgosi Cudak, z bajkami do słuchania i książkami do czytania

miss ferreira - blog o życiowych zamieszaniach

julia rozumek - blog pisarsko - życiowy

Archiwa blogowe:

  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

życie i problemy

O depresji fachowym okiem. Rozmowa

12 kwietnia 2023
życie i problemy

Rozmyślania o depresji dzieci i młodzieży

23 marca 2023
życie i książki

Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 6. Urodziny Hani

27 kwietnia 2023
życie i książki

Czytam z sentymentem

6 maja 2023
życie i książki

Bajka o chochliku i dla chochlików

28 grudnia 2024
życie i książki

Książkowe niezapominajki

1 maja 2024
życie i książki

Opowieści rodzinne. Zima – część 3

4 lutego 2022
życie i problemy

„Nastolatkozmagania”

29 października 2021
życie i problemy

Z remontem w tle

25 września 2021
życie i książki życie i problemy

Historie rodzinne

22 stycznia 2022

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme