Uwaga! Ostrzeżenie! Połączenie: kryminał plus kawa grozi zarwaniem nocy! Dobrze, że do tego jest jeszcze urlop;)



Książki Anny Kańtoch – niesamowicie wciągają. Najbardziej polecam trylogię z porami roku. Ta historia zaczyna się od wiosny – gdzie poznajemy bohaterkę, emerytowaną policjantkę, Krystynę. Dowiadujemy się, jaką ma za sobą historię – jako młoda dziewczyna straciła brata. Zaginął w czasie nieszczęsnej wyprawy w góry, nigdy nie wrócił. Z pozostałych uczestników, a było ich razem pięciu, wrócił tylko jeden, reszta została odnaleziona martwa. Ten, który przeżył, oczywiście nic nie chce powiedzieć. Co tam się do licha wydarzyło?! Chcemy wiedzieć. I zastanawiamy się tak przez trzy tomy, aż do ostatnich stron.
Kańtoch taki fajny myk wkręciła w historię Krystyny, że z każdym tomem cofamy się w czasie.
Wiosna zaginionych – Krysia jest już na zasłużonej emeryturze. Lato utraconych – prowadzi śledztwo w kwiecie wieku i w międzyczasie oczywiście odkrywa kawałki tajemnicy w sprawie brata. Śledztwo zahacza bowiem o tereny związane z jego zaginięciem. Jesień zapomnianych to początek jej drogi i rok 1963, kiedy wszystko się działo.
Wciąga ta historia, rozbudza ciekawość. Do tego Krystyna jest taką normalną bohaterką, żaden Dżejms Bond, liczy się logika i inteligencja. I jest tło społeczne, co dla mnie jest dosyć ważne, bo kryminały dziejące się w pustce, bez żadnych odniesień do codziennego życia są… miałkie. I ta atmosfera, gęsta, mroczna, szara…
Samotnia to już osobna powieść, akurat na weekend czy na urlop. Akcja zaczyna się od wypadku, w którym pisarz, Leon Cichy, traci wzrok. Budzi się w szpitalu i próbuje rozszyfrować, kim jest kobieta siedząca przy jego łóżku.
Ta, która przedstawia się jako jego żona. Przecież… Ale…
Paranoja? Pisarska wyobraźnia? Komu zaufać? Sobie czy innym?
Pierwszoosobowa narracja z perspektywy bohatera dodatkowo podnosi ciśnienie. No co tam się dzieje?! O co chodzi?! Ja już wiem, ale nie powiem.

Skandynawskie kryminały, wiadomo, to klasa sama w sobie.
Jo Nesbo, Stieg Larsson, Asa Larsson, Mons Kallentoft, Viveca Sten… i wiele tytułów wypożyczonych, przeczytanych, oddanych i zapomnianych, choć przez chwilę gwarantowały dobrą rozrywkę.
Lackberg, nazywana królową skandynawskiego kryminału, ma serię powieści dziejących się w małym miasteczku Fjallbaca. Bohaterami są pisarka Erika i jej kumpel, policjant. Kryminalne sprawy przeplatają się z obyczajowymi, taka chwila na oddech. Wygląda to tak, że pomiędzy kolejnymi odkryciami w sprawie kolejnych morderstw pojawiają się problemy prywatne, jak romans, ciąża, małe dzieci itp. Wiecie, jak w życiu. Dodaje to książkom ciekawy rys, klimatyczny. W końcu mało jest kryminałów, gdzie pojawia się też przewijanie pieluch czy problem, z kim zostawić dzieciaki na czas śledztwa…

Yrsa Sigurdadottir to pisarka z Islandii. Czyli jeszcze bardziej zimno, ciemno i mrocznie. Może to już rejony thrillera kryminalnego!
Niechciani to niezły kryminał. Trzyma poziom – buduje napięcie, podsuwa ślady, zaciera je… Emocjonuje, ale nie tempem akcji. Taki styl. Co ciekawe, w rolę detektywów wcielają się tu pracownicy państwowego urzędu kontroli. I tło – mroczne pola lawowe, samotność, religijny fanatyzm, tajemnice ludzkiej psychiki…
Mam na swojej liście książki tej autorki, w których główną rolę przypisała psycholog dziecięcej i kiedyś je sobie kupię. Albo wypożyczę. Albo zamówię u Mikołaja. Jestem w końcu bardzo grzeczna.

Katarzyna Puzyńska – moja prywatna królowa polskich kryminałów obyczajowych. Niczym nie ustępuje tym skandynawskim, a realia wprowadza takie swojskie. Cykl jej książek kryminalnych jest znany pod nazwą „seria o Lipowie” i budzi emocje zarówno pod względem zagadek typu: kto zabił?! jak i zagadek: to on z nią będzie czy nie?! O pani komisarz Klementynie już kiedyś pisałam – dalej bardzo ją lubię. Klementyna ma tatuaże, skórzaną kurtkę, plecak z colą, króciutkie włosy, ponad sześćdziesiąt lat i bagaż doświadczeń życiowych, które sprawiają, że jest nieufna. Jak jeż, czy pokrzywa. Ale jest też świetna w swojej policyjnej pracy.
Kasia umie budować napięcie, umie bawić się z czytelnikiem i mylić tropy. Trzeba lubić grubaśne tomiska i mieć trochę czasu, bo ciężko odłożyć te tomiszcza! I trzeba lubić dreszczyk strachu podczas czytania. Czasem sprawdzić czy ma się zamknięte drzwi.
Cykl liczy na razie 15 tomów i ludzie śmieją się, że tyle morderstw, ile wydarzyło się w okolicy Lipowa (w realnym świecie miejscowość to Pokrzydowo), to ho ho, strach tam się pojawić. I dlatego jeżdżą tam co roku na zloty fanów. Cóż, fani kryminałów tak mają!

U Doroty Wójcik to już nie kryminały, ale powiedziałabym, książki z intrygą lekko kryminalną. Jest zagadka, jest poszukiwanie odpowiedzi i są tropy, którymi muszą podążać bohaterowie. Bardziej książki obyczajowe z wątkiem kryminalnym.
Do samych książek obyczajowych mam uraz, za infantylizację tematów, za powielanie stereotypów, za zwyczajną nudę i za ograniczone słownictwo. Ale nie mogę nic z tych rzeczy powiedzieć o książkach Wójcik. Jest ciekawie, jest intrygująco, jest drugie dno, i jest mnóstwo ciętego, czasem czarnego humoru.

Mam też na koniec sprawdzoną komedię kryminalną. Z nowości, bo te od Joanny Chmielewskiej już wszyscy znają i przeczytali, wiadomo. A okazuje się, że Marta Kisiel też potrafi rozbawić… Dywan z wkładką to jedna z części, w których występuje ta sama bohaterka, Tereska Trawna.
Tereska do czasu przeprowadzki jest szczęśliwą żoną i kochaną mamą. I dobrą synową. Ale wtedy zaczyna podejrzewać, że jej mąż jest mordercą… A przynajmniej pomocnikiem… W końcu to w dywanie z jego garażu znajduje zwłoki sąsiada! Ale Andrzej? To wcielenie dobroci?! I jakby nie było, wcielenie lekkiej niezaradności życiowej? Niemożliwe… Cóż, trzeba rozpocząć śledztwo. Mamusia Andrzeja jest tego samego zdania.
A wszystko zaczęło się od serdelek w lodówce i seksu. Też w lodówce. No po prostu sprawdźcie sami, jak mi nie wierzycie!
Czy czytałam Remigiusza Mroza? Oczywiście też czytałam. I czuję, że nie muszę polecać, bo kto w końcu nie słyszał o Mrozie. Nie można mu odmówić chwili rozrywki, owszem. I na nudę też nikt nie będzie narzekał, prawda. Czy będzie czasem brakować drugiego dna? Ano, czasem brakuje! Ale nie samym drugim, trzecim, czwartym dnem człowiek żyje.
Ale chętnie usłyszę, co wy polecacie ze swoich kryminalnych półek!
Powiem wam jeszcze, że w czerwcowym numerze „Książek. Magazynu do czytania” jest lista dwudziestu kryminałów polecanych na urlop („Ze zbrodnią jej do plaży”). I wbrew pozorom nie są to same nowości. Dobra książka musi się chwilę ustabilizować, osiąść, sprawdzić, co z niej zostanie pod wpływem czasu… I na liście magazynu jest Agatha Christie, Arthur Conan Doyle (Sherlock Holmes), Frederick Forsyth (Dzień Szakala), Umberrto Eco i jego Imię róży, Cień Wiatru Carlosa R. Zafona, opowiadania Edgara A. Poe. Jest też Rebeka Daphne du Maurier, niezrównana! A ma już prawie sto lat! Najnowsze nowości to Jo Nesbo i jego cykl o Harrym Hole, Stieg Larsson z sagą Millennium (kocham!) i Dziewczyna z pociągu Pauli Hawkins.
I takie ps. Wiecie, za co kocham kryminały? Za to, że zawsze dorwą tego złego. Żeby to w życiu było takie proste…