Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
to był maj - kartka z kalendarza, ozdobiona na pomarańczowo, z pomarańczowym obrazkiem w tle i z kredkami

To był maj…

Posted on 21 maja 202321 maja 2023 by Ola

Jedne problemy w pracy, drugie w domu. 

Trzecie w kuchni, czwarte w dziecięcych pokojach. 

A po drodze piąte i dziesiąte: zakupy, pranie, zmywanie, pokłóconych godzenie, nosów wycieranie, ran opatrywanie, dmuchanie, głaskanie, czytanie, zapisywanie, sprawdzanie, dzwonienie, umawianie, doradzanie, martwienie się i…  

Ta litania nie ma końca.  

I zawsze będzie refren: “Matko bosko, zapomniałam jeszcze o tym, tamtym, sramtym i owamtym!” 

Zmęczenie – to nasze drugie imię. 

Gdzie powiedzieć stop? Jest taki moment?  

Ano niestety jest. Jest taki moment, za którym zmęczenie przeważa. Opadamy z sił jak jedna z szalek na starej wadze, takiej jaką kiedyś w warzywniakach używało się, żeby sprzedać pomidory z ogródka i ziemniaki z pola. Po drodze z pracy, każdy kupował, w kolejce swoje odstał, trzeba, choć nogi spuchnięte i portfel prawie pusty, bo wtedy też to samo gonienie było, obiady do zrobienia, ogórki na mizerię do utarcia, dzieciaki do ogarnięcia… A jeszcze wcześniej – jeszcze trudniej.  

Może kiedyś wagi były mocniejsze, może my dziś delikatniejsi – nie wiem, nie jestem socjologiem. Ale jestem mamą i pracuję. I co nieco o zmęczeniu wiem. I się wypowiem, a co! Posłuchajcie mojej mini-opowieści o zmęczeniu! 

Nie tak dawno temu i nie tak daleko gdzieś, zaledwie tu i przed chwilą żyła sobie Mama. Mama budziła się przed wszystkimi, żeby wypić kawę w ciszy, wtedy miała trochę więcej energii na cały dzień. Chciała być dla wszystkich uśmiechnięta i radosna, chciała zarażać optymizmem, chciała być jak te optymistyczne kobiety ze zdjęć w telefonie. Kiedy do porannej kawy przeglądała fejsbuki i instagramy, zalewały ją zdjęcia uśmiechnięte, piękne pomimo zmarszczek, piękne nawet przy porannej kawie, piękne takim jakimś spokojem i światłem płynącym z jasnych fotografii. Kiedy próbowała sobie takie zrobić, nieodmiennie kasowała, bo to oczy zmęczone i spuchnięte, to pryszcz wyskoczył, to kawa się rozlała, to dzieciaki już się obudziły i w kadr wpadły, ot, życie. Ale żal pozostał, malutki. Przecież inni potrafią – myślała z leciutkim żalem Mama i uśmiechała się do tych swoich biegających już rano poza kadrem telefonu dzieciaków.  

I płynął Mamie dzień, pełen zwykłych rzeczy. Różnie w tej codzienności bywało. To rozwoziła dzieci po przedszkolach, szkołach, teściowych, szła do pracy, to pracowała w domu, a to dzieci nie miał kto zabrać choćby na godzinkę, mierzyła temperaturę, słuchała kaszlu, dzwoniła do lekarza, wzdychała na kolejne zwolnienie, próbowała dokończyć ważny dla siebie projekt, robiła listę na zakupy, takie i spożywcze i łazienkowe, i dla wszystkich świętych, bo potem samo się nic nie kupi, słuchała jednym uchem o problemach córeczki, drugim uchem o marzeniach synka, myślała, jak im doradzić, jak ustrzec przed błędami, jak nie być też mamą nadopiekuńczą, z wyrzutami sumienia podjadała czekoladki ze swojej sekretnej szafki, piła kolejną kawę, przypominała sobie o urodzinach, rocznicach, zebraniach, terminach, mój mózg więcej nie pomieści, myślała z trwogą, bała się, a tu dzień wciąż trwa, trzask drzwi, ktoś się obraził, ktoś płacze, a inni to na pewno mają lepiej wychowane dzieci, myślała sobie Mama resztką sił, a mogła już tego akurat nie myśleć, bo tylko sobie dołożyła kamyk na wagową szalę…  

Mama zastanawiała się wieczorem, gdzie ten świat daleki, w którym dzieją się dobre sny, gdzie ludzie w rozwianych sukienkach na plaży, wśród pól, łąk, gdzie dzieciaki w jasnych czystych ubrankach, gdzie wygląda się pięknie a podpis pod zdjęciem głosi: ach, dziś tak na szybko, bez makijażu, a oczy błyszczą, czoło się nie świeci, włosy nie wariują. Gdzie ten świat, w którym powinna też być taka szczęśliwa, ach, dziś tak na wesoło pomimo łez, gdzie jej wyjazdy, szaleństwa! Jej szaleństwem było dziś bieganie za dwojgiem dzieci na raz, zanim jedno wbiegło na beton, drugie w pokrzywy. Jej szaleństwem było dziś słuchanie, jak jedno dziecko brzydko przeklęło w towarzystwie, po czym dla wzmocnienia efektu, żeby nikt się nie dopatrzył pomyłki, z pięknym “errrrrrr” powtórzyło owo zacne słowo, a drugie dziecko… też coś robiło, ale Mama ze zmęczenia i poczucia wstydu już nie chciała myśleć, co. Zakopała się mocno w pościeli, chciała zniknąć, nigdy nie będzie dosyć dobra. Może spróbuje jutro… 

Jutro przychodziło przez dług czas takie zielone, pełne nadziei, uśmiechało się do Mamy. Ale Mama coraz mniej miała czasu, żeby ten uśmiech o poranku zobaczyć. Wydawało jej się, że dzień przykrywa się szarym nalotem, przez który coraz bardziej nie może się przebić. Szarość oplatała ją jak pajęcza sieć i każda próba uśmiechnięcia się wymagała najpierw wyjścia z kokonu. Szary kokon wydał jej się przez chwilę nawet przyjemny. Tłumił krzyki i hałasy. Nie pozwalał na wysiloną rozmowę. Mogła zamknąć oczy i udawać, że jej tu nie ma. 

Ale musiała być. Z trudem wstawała, puszczała ściskany z lękiem kubek kawy i szykowała kanapki do śniadaniówki. Szła do samochodu, siadała za kierownicą albo naciągała czapkę mocno na uszy, otulała się szalikami, żeby dodać sobie otuchy i szła w ten nowy dzień, brnęła w szarość, bo musiała, musiała do pracy, musiała po zakupy, musiała z dziećmi do lekarza, a każde zadanie było jak wygrana bitwa z Szarością. Słyszała coś kiedyś o depresji, ale zmęczenie to przecież nie depresja, ona tylko musi trochę odpocząć, jutro już na pewno będzie lepiej! Może pojutrze, a na wiosnę już na pewno!  

No i jest. Przyszedł. Maj. Wiosna. Zieloność, jasność, słoneczność. Mama delikatnie wychyla się z kokonu, ściąga szare szaliki. Wyciąga do słońca jedną rękę, wychodzi na próg domu jedną nogą… Drugą jeszcze chowa, bo może lepiej chwycić swoje szare zmęczenie i wrócić…  

Ale w tej bajce Zieloność wygrywa. Mama wychodzi, chwyta aparat, pstryka zielone, jasne zdjęcia, śmieje się z dziećmi. Kiedy zamyka oczy, słońce tańczy jej pod powiekami.  

Ale w tej bajce, choć Zieloność wygrywa, Szarość kroczy za nią. Uśmiecha się złośliwie i czeka… Cierpliwie, jak pająk w pajęczej sieci.  

Na razie jest maj.  

Szalka na wadze wychyla się w stronę radości. Waży rabarbar, zapach kwiatów jabłoni, pierwsze truskawki. Mama dokłada na wagę jeszcze ogóreczek małosolny, szczypiorek chrzęszczący przy krojeniu, dokłada trochę bzu. I szczyptę chmur, niosących ciepły deszcz. Na razie wystarczy!  

maj, kwiat jabłoni
maj - niebo pochmurne i łąka
maj - kwiatki na łące, białe, w zielonej trawie, z tyłu zamglone
maj - kwiaty białe, pnące się ku słońcu
maj - niebo pochmurne, zielone gałązki i las
chłopiec idzie ulicą, nad nim pochmurne niebo, obok zielony żywopłot
ulica między domami, na środku stoi dziewczyna, robi zdjęcie
niebo nad łąką
Popatrz w górę. Nabierz oddech. Wdech i wydech... Nic się nie zmieni, ale ty będziesz ciut spokojniejsza!

Ps. Zdjęcie z góry strony wydrukowałam ze strony Rudej Kropki. Możesz tu zajrzeć: kalendarz rudo-kropkowy i też sprawić sobie odrobinę piękna!

A rysunek śpiącej dziewczyny to już dzieło mojej córki. 

Nawigacja wpisu

← Plontynki – czyli myśli różne
Czytam z sentymentem #2 →

1 thought on “To był maj…”

  1. Hanna Dominik pisze:
    30 maja 2023 o 20:38

    Oj ta Mama wrażliwa kochana życzę jej dobrej kawki o poranku ☕te kobiety że zdjęć to kamuflaż wiem to nawet po sobie bo robiąc zdjęcie zakładam duuże słoneczne okulary (zmarszczki wokół oczu ) to prawda że zieloność traw kwitnące kwiaty drzewa wpływają niesamowicie ożywczo na nasze samopoczucie no i słońce trzeba się nim nacieszyć ile się da twoje zdjęcia są piękne Olu to chyba też mamy w genach po babci Pelasi ❤️wszystkie fotografujemy kochamy to zakończę komentarz mój słowami piosenki bardzo radosnej „Zawsze niech będzie słońce zawsze niech będzie niebo zawsze niech będzie Mama zawsze niech będę Ja” kocham cie moja córko dobrej nocy ❤️❤️❤️

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!

Ostatnie wpisy:

  • Za oknem słyszę mewy
  • Bajka o chochliku i dla chochlików
  • zieleń od pierwszego zdania
  • Bajka – przeplatajka
  • śmierci się wesoło i względnie swobodnie
książka Małgosi Cudak, Mała księga mieszkańców puszczy
Książka M. Cudak, nad którą objęłam mój pierwszy patronat.
Książka R. Barancewicz, mój drugi cudny patronat.
Antologia bajek, jedna z nich jest napisana przeze mnie samą, osobiście:) Premiera 12.04!

Często zaglądam do:

gach z pawlacza - blog z opowiadaniami. Muzy, upiory i inne takie stwory...

na stronie bajki - blog Małgosi Cudak, z bajkami do słuchania i książkami do czytania

miss ferreira - blog o życiowych zamieszaniach

julia rozumek - blog pisarsko - życiowy

Archiwa blogowe:

  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

życie i książki

Lek na całe zło świata? Phi, wiadomo. Książki.

25 września 2021
życie i problemy

Rozum a emocje. O wychowaniu – część 3.

21 sierpnia 2022
życie i ... życie i książki

Wakacje #1

2 lipca 2022
życie i książki

Życie, książki i muzyka

1 października 2021
życie i książki

 Co przynosi Gwiazdor pod choinkę? Książki!  

11 grudnia 2022
życie i problemy

O żółtym kalendarzu

20 listopada 2021
życie i problemy

Zmierzch

11 lipca 2023
życie i ...

O dziecku, co jest mądrzejsze od mamy

28 września 2021
życie i problemy

Wychowanie, pot i łzy.

14 sierpnia 2022
życie i problemy

Żegnajcie wakacje, witajcie zarazki!

28 września 2021

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme