Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
okładka książki "Czasem się złoszczę", do tematu rodzice i dzieci i emocje

Rodzice, dzieci i… emocje.

Posted on 7 sierpnia 20227 sierpnia 2022 by Ola

Rodzice i dzieci – tu jest zawsze blisko do mieszanki wybuchowej. Emocja na emocji emocją pogania. Jak to wszystko ogarnąć? Dziś trochę moich podpowiedzi.

– Dzień dobry, mamusiu. Witaj, tatusiu. Jak to miło was widzieć o poranku! Jaka piękna dziś pogoda, nieprawdaż?

– Dzień dobry, słoneczko nasze kochane. Chodź, siadaj do śniadanka. Ładnie się dziś ubrałeś, ten garniturek jest taki twarzowy…

– Och, drobiazg, dziękuję. Słyszę, że radio tak pięknie dziś przygrywa, to sonaty Mozarta, tak je lubię. Gdzie odłożyć talerzyk, jak zjadłem owsiankę, całą i bez marudzenia?

Mogłabym tak długo… Można się uśmiać, no nie? Boki zrywać! Wiadomo, że tak naprawdę nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Ale! Wiecie, co jest najgorsze?

Że mimo naszej świadomej wiedzy, że nie da się tak rozmawiać i żyć, to my często sobie wyobrażamy, że tak powinien wyglądać idealny poranek. Że pewnie inni tak mają. Tylko u nas coś jest nie tak. I mamy pretensje – do siebie, do dziecka – że tak pięknie, łagodnie i anielsko nie potrafimy.

Idealnie to nigdy nie będzie. Nigdy nie zaprogramujemy siebie na samą łagodność i czułość. Częściej z nas nieczułe przewodniczki niż takie czułe, jak z książek czy bajek. I to jest normalne. Musimy szukać takiego złotego środka.  Nie dać się wyrzutom sumienia, iż żadne z nas ideały, ale też nie machnąć ręką zupełnie i jednak szukać tych sposobów na spokój.

Powiem wam, co mi pomaga.

Dużo czytam – to nie jest nic nowego, wiem – ale czytam o tym, jak radzą sobie ze złymi emocjami, złymi dniami, inni. Czytam blogi, wpisy, reportaże, artykuły, książki. Nie tylko typowe poradniki, bo tych akurat mam mało, ale szukam opisu fajnych relacji dziecięco – rodzicowych, sposobów, które mogłabym podchwycić, skopiować, podrobić. Zapamiętuję sobie, co się NIE sprawdziło. Czego nie chcę robić.

Obserwuję ukradkiem rodziny na placach zabaw. Niby tylko sobie siedzę, ale nie dajcie się zwieść, tak naprawdę notuję sobie w głowie całe sytuacje w dwóch tabelkach:  

Jedna: To było fajne! Tu przechowuję wszystkie obrazy dorosłych, którzy dogadują się ze swoim dzieckiem normalną rozmową, raz pomogą, raz zachęcą, śmieją się, negocjują, żartują, podmuchają, wiewiórkę pokażą, przytulą, postawią na swoim, ale konsekwencją, a jak trzeba to pod pachą wyniosą zezłoszczone dziecko z terenu placu zabaw i dadzą mu i sobie odetchnąć z dala od ciekawskich spojrzeń i hałasu.

Druga: Auć, to nie było fajne… Tu wpisuję wszystko czego nie chcę robić: obrażanie wyzwiskami, porównywanie (wszyscy inni umieją, a ty, taka niedorajda! Wszyscy inni słuchają rodziców, a ty! Tylko ty jesteś taki niegrzeczny!) grożenie (ale nie żartobliwe i nie o to, że lodów nie kupię), brak  konsekwencji (a kto uczy dziecko, że najpierw mówimy „nie” a potem na wrzask się już zgadzamy? Kto kogo ma wychowywać?).

Patrzę na dzieci, co im się podoba, co sprawia, że są spokojniejsze. Ba, nawet w tym celu z dziećmi rozmawiam! Śmichy – chichy, ale wierzcie mi – dużo dorosłych uważa, że ze swoim dzieckiem to można pogadać tak około osiemnastki. Bo wcześniej to szczyl i guzik rozumie. Ale wtedy to trochę poniewczasie. Nastolatków już się nie wychowuje, tu zbiera się owoce tego, jak radziliśmy sobie wcześniej. Czy ono wie, że może do nas przyjść z każdym pytaniem? Że poszukamy odpowiedzi? Że nie ocenimy od razu źle? Że będziemy słuchać? Że może liczyć na naszą radę, wsparcie? A jeżeli z czymś się nie zgadzamy, ono chce zrobić coś, co przekracza nasze granice pojmowania, to czy mamy dobre argumenty do rozmowy? Poza nie, bo nie. I masz mnie słuchać.

Pamiętacie „Skrzypka na dachu”? Tam bohater, mleczarz Tewje, ma plany wobec córek, która za kogo ma wyjść za mąż. Bo z jednej strony tak każe tradycja, tak było zawsze i tak ma być. Ale z drugiej strony… teraz są inne czasy. Młodzi się zakochują, co kiedyś było nie do pomyślenia! Kogo słuchać? Tradycji, czy córek? Co jest ważne? Na co mogę się zgodzić z nimi i sam ze sobą? Jak to wytłumaczyć? Potraktuj swoje dziecko, w każdym wieku, poważnie i rozmawiaj, tłumacz, ile się da. Dlaczego to akurat ma takie znaczenie, dlaczego zabraniasz, dlaczego ty  coś możesz a dziecko nie. Ja takie właśnie lekcje sobie z w głowie zbieram.

Czytam też o rozwoju emocji u dzieci. Dlaczego wpadają w taką maniakalną złość? Czy to jest normalne? Jak to jest z tym buntem dwu, trzy, cztero, pięcio, tysiąco-latka? Jak samemu nie krzyczeć, kiedy ten mały huncwot leży na podłodze, czerwony ze złości i od krzyku? A jeszcze nie daj Boże naokoło każdy wtrąca się ze swoimi złotymi radami. A weź trzepnij, raz a dobrze, się mały nauczy. Nie, nie bij, ale ukołysz (akurat, najpewniej tylko oberwiesz z łokcia czy wierzgającego kolana, chociaż akurat na jedno dziecko na sto może to podziałać. Niestety, trzeba próbować.), zostaw i odejdź, nie, lepiej zagroź, że zaraz sobie pójdziesz i nigdy nie wrócisz, albo pani cię weźmie.

Moja złota rada, wyczytana, wygrzebana z mnóstwa przeczytanych treści, przesiana przez doświadczenie, jest taka: po pierwsze, to normalne. Normalny etap, kiedy dziecko uczy się życia w społeczeństwie i radzenia sobie w sytuacji, kiedy ono CHCE, TU i TERAZ, a tak się po prostu nie da. Skąd od razu mają wiedzieć, co robić? Uczą się. Próbują. Dzieci nie robią takich rzeczy, jak płacz, wrzask specjalnie i dla własnej przyjemności. Chyba, że je nauczymy, że tak wszystko dostaje. W każdym innym wypadku to dziecko jest w tym momencie nieszczęśliwe i często własnym krzykiem przerażone.

Tak jak w samochodzie, kiedy coś się psuje, czy brakuje paliwa to słychać rozmaite dźwięki, pipania, włączają się czerwone światełka – tak u dziecka wrzask, złość, wykrzyczane denerwujące nas słowa („Jesteś najgorszą mamą! Nienawidzę cię!”) są sygnałem wyczerpania. I nie jest to wina ani samochodu – dziecka, a czasem też nie jest to wina rodzica, bo nie miał pojęcia, że tak blisko jest wybuch. Ale to zawsze rodzic jest tym odpowiedzialnym. Tym, który ma dać przykład, jak radzić sobie z niesprzyjającymi emocjami. Co mama robi, jak się denerwuje? Czego mnie nauczy?

Mama, tata, opiekun, „kierowca” naszego dziecka – „samochodu” dba o jego (i swój, w miarę możliwości) zdrowy, długi sen, o wybieganie, spacer, o chwilę zabawy, o tłumaczenie, co i jak. Nie pozwalam już dłużej grać, bo zbliża się wieczór, musisz już wyłączyć, bo potem nie zaśniesz i rano będziesz zły i zmęczony. Jestem twoją mamą i wiem, jak o ciebie dbać. Uważny rodzic nie zabiera na zakupy zmęczonego dziecka, jeśli naprawdę nie musi (a jeśli musi, to nie jest to wina dziecka przecież), bo to wstęp do katastrofy. Ja często umawiałam się przed zakupami, że można wybrać sobie jedną rzecz, albo że dziś nic słodkiego, albo w swoim czasie już, umawiałam się na sumę pieniędzy, jaką ma latorośl może wydać. I trzymałam się tego. A znam takiego drugiego rodzica moich dzieci, co na przykład się nie umawiał na nic, a potem wracali z zakupów z naręczem pierdółek. Ale za to z miną, jakby był Dzień Dziecka! 

Ważna myśl: jestem twoim rodzicem i dbam też o siebie – oprócz tego, że jestem kierowcą samochodu zwanego Jacek, Ala czy Piotrek, to jestem też jednocześnie sama takim samochodem dla siebie. Taką ciężarówką bardziej. Wiozę w sobie złe doświadczenia, zmęczenie, kłopoty z domu, z pracy, chęć na hobby, na które nie ma czasu, chęć na chwilę samotności, na spokojne śniadanko, na kawę bez przylepionego bobasa, i tak dalej. No właśnie – cała ciężarówka, która też czasem jedzie na oparach.

Ono nas nie zawsze słucha. Ale zawsze nas obserwuje.

I to zapamięta najbardziej – nie, co mówimy. Ale co robimy.

Oddech. Zwolnij. Szukaj, jak odpocząć. Niech twoje dziecko widzi, że czasem rodzic też robi coś dla siebie. Coś, co daje siły. Nie jesteś sam/sama.

Jak trzeba, nie bój się szukać pomocy psychologa, bo warto naprawić w sobie niesprawne układy. Hamulce na przykład. Samochód dałabyś/dałbyś do naprawy, a siebie? Nie warto? Nie twierdzę, że uśmiech bąbelka nam wynagrodzi wszystko, bo to kit, ale spokój w jego oczach już na pewno… Nawet jeśli droga do radzenia sobie z własnymi emocjami okazała się długa i trudna.

– Hej, dzieciarnia! Śniadanie!

– Ja chcę jeszcze spać!

– Ja nie jestem głodna!

– A co jest? Jajecznica, nie, dziękuję! Fuj!

– Weź mnie nie wkurzaj, przecież wczoraj lubiłeś!

– Cooo? Ja nigdy nie lubiłem! Może kiedyś, jak byłem mały. Teraz nie lubię. Zrób mi chlebek z dżemkiem. Ale bez masła!!! Fuuuuj, ja tego nie zjem z masłem! Mogę grać?

– Mamo, a gdzie są moje wyprane skarpetki?

– Kochanie, widziałaś może moje kluczyki? Ej, ale ta kawa to zimna już, nie chcę. Lecę, pa.

– A kopnijcie się wszyscy w rzyć. Ty zostajesz. To ja idę. Pa, pa. Miłej niedzieli.

Więcej, mądrzej i fachowo o regulacji emocji pisze Agnieszka Stążka – Gawrysiak, na blogu:

dylematki.

Kopalnia wiedzy na temat rozwoju dziecka, wychowania i bycia dobrym rodzicem. Takim, co chce i sobie i dziecku pomóc z całym tym bagażem! Polecam!

Nawigacja wpisu

← Czas.
Wychowanie, pot i łzy. →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!

Ostatnie wpisy:

  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności
  • Za oknem słyszę mewy
  • Bajka o chochliku i dla chochlików
  • zieleń od pierwszego zdania
książka Małgosi Cudak, Mała księga mieszkańców puszczy
Książka M. Cudak, nad którą objęłam mój pierwszy patronat.
Książka R. Barancewicz, mój drugi cudny patronat.
Antologia bajek, jedna z nich jest napisana przeze mnie samą, osobiście:) Premiera 12.04!

Często zaglądam do:

gach z pawlacza - blog z opowiadaniami. Muzy, upiory i inne takie stwory...

na stronie bajki - blog Małgosi Cudak, z bajkami do słuchania i książkami do czytania

miss ferreira - blog o życiowych zamieszaniach

julia rozumek - blog pisarsko - życiowy

Archiwa blogowe:

  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

życie i książki życie i problemy

Z cyklu – co czytać

8 kwietnia 2022
życie i ...

Niedoskonałość.

21 października 2023
życie i problemy

Parę słów od zapyziałej idealistki.

4 marca 2022
życie i książki

Kubek melisy

19 lutego 2022
życie i problemy

Wpis z notatnikiem

25 września 2021
życie i książki

Wakacje #2. Książki!

10 lipca 2022
życie i problemy

W kolorze

12 grudnia 2023
życie i książki

Co czytać – moim zdaniem

31 maja 2025
życie i ...

Opowieści rodzinne. Wiosna – część 2

18 lutego 2023
życie i książki

Opowieści rodzinne. Lato – część 1

27 lipca 2023

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme