Przeczytałam ostatnio biografię mojej ulubionej poetki, Haliny Poświatowskiej.
Zamknęłam ostatnią stronę. Zamyśliłam się, westchnęłam „Cóż, życie bywa smutne, co robić…”. I chciałam odwrócić się, otrząsnąć, sięgnąć po coś innego do czytania. A tu nie dało się tak łatwo!
„Uparte serce” Kaliny Błażejowskiej – świetnie napisana biografia, która zostaje w głowie. Podczas czytania masz wrażenie, że i za tobą podąża cień śmierci, zastanawiasz się, czy twoje serce równo bije? Oglądasz się przez ramię, czy nie stoją za tobą doktorzy w fartuchach, pilnujący, byś nie biegała za szybko, nie tańczyła do upadłego, nie kochała zbyt szaleńczo? Jak chcesz żyć, to się uspokój. Każde wzruszenie, każdy wysiłek to krok bliżej śmierci.
Poświatowska w dzieciństwie przeszła zapalenie, którego skutkiem było uszkodzenie serca. Młodość spędziła w szpitalach, klinikach, sanatoriach lub po prostu w swoim łóżku w domu w Częstochowie. Etap, kiedy mogła chodzić do szkoły, był krótki i nadzorowany przez matkę – szkoła musiała być blisko domu i mieć lekcje w salach na parterze. Schody były dla organizmu jej córki męczarnią, po której brakowało jej oddechu, siniały usta a serce waliło jak szalone.
Mama jedną córeczkę już pochowała… Nie chciała tracić drugiej. Ale też nie mogła trzymać swojej Haśki w klatce, nie wiadomo jak złotej… Piękna była ich relacja. Bardzo trudna, bardzo bolesna. Mama wspierała córkę w każdej decyzji – czy chodziło o szkołę, czy o małżeństwo, czy o pisanie wierszy, czy też o operacje. Pomagała jak tylko mogła, rozmawiała, choć wyobrażam sobie, że nie raz po takiej rozmowie, kiedy Halinka mówiła, że nie, nie zgadza się na zrezygnowanie ze studiów, że nie, nie zgadza się na odpoczynek, bo jeszcze wykłady, bo jeszcze stypendium, bo jeszcze życie – nie raz po takiej rozmowie mama płakała i wpadała w rozpacz.
Halina Poświatowska – głodna życia, doceniająca jego piękno, doceniająca każdy oddech, błysk słońca, wolność, miłość. Nie poddająca się strachowi.
Niby wszyscy wiemy, że żyjemy nie znając dnia ani godziny – ale nie przypomina nam o tym każdy świszczący oddech. Możemy śmiać się do utraty tchu. Pobiec na tramwaj. Przytulić dziecko. Kochać męża. Poświatowska – z domu Myga – miała męża – z tą samą wadą serca – i szybko została wdową.
Krótka chwila radości i ulgi przyszła po operacji, wykonanej w Stanach. Fundusze zostały uzbierane poprzez zbiórkę polonii amerykańskiej dla młodej poetki. Operacja powiodła się a niewdzięczna poetka zamiast grzecznie wracać do Polski – została w Stanach. Zdobyła stypendium, wywalczyła wizę, nauczyła się języka, zwiedziła kraj – odzyskane życie było jej i tylko jej!
Nieobca była jej tęsknota, za krajem, za mamą, za rodziną, za ukochanym Krakowem. Wróciła. I po jakimś czasie tęskniła znów za kolorowym życiem amerykańskim… Cóż, miałabym pewnie tak samo, porównując siermiężną Polskę lat sześćdziesiątych i amerykański „sen spełniony”.
Operacja pomogła – na parę lat. To było parę lat na miłość, na przyjaźnie, na listy. Na wydanie paru kolejnych tomików. Na pochłanianie wiedzy, w szaleńczym tempie – filozofia, logika, języki obce…
To był czas, żeby zaśmiać się głośno w kinie, sprawdzić, czy flirt zadziała, czy Halina Poświatowska to człowiek godny pożądania, nie tylko litości.
To było życie w całej swym pięknie i rozpaczy. Jeżeli ktoś umie wzlecieć do słońca, to wpada też w niezgłębioną rozpacz. Taki koszt.
Biografia obszerna, choć życie krótkie. Druga operacja już nie zakończyła się takim sukcesem. Nie udało się naprawić serca po raz drugi. Halina Poświatowska wiedziała o tym – że jest takie ryzyko, że nie przystępując do niej pożyje dłużej, tylko – bez oddechu – i wybrała ryzykowną operację.
Kto potrafi
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść anegdotę o istnieniu
zgarniam brunatne plastry książek
Nasłuchuję brzęczenia słów
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść
nikt nie potrafi
i tylko czasem
naprzeciw słońca
w zmrużonych oczach błysk
chwila roztrącona na tęczę
twarzą w twarz
naprzeciw słońca
w oślepłych oczach
treść niknąca…
na krańcach
miłość śmierć
„Uparte serce” – biografia Haliny Poświatowskiej, Kalina Błażejowska, Wydawnictwo Znak 2014. Wszystkie zdjęcia pochodzą z książki.
Wiersz pochodzi z tomu „Poświatowska. Wiersze wszystkie.”, Wydawnictwo Literackie, 2000
Niedawno czytałam, zdążyłam się już otrząsnąć, a Ty mi na nowo wszystko przypominasz! Olu, to najlepsza recenzja tej biografii, jaką czytałam. Pierwszy raz popłakałam się, czytając samą recenzję książki… To jakiś rekord. Masz Ty talent!