Córko moja, chcę napisać coś dla Ciebie. Dlatego taki tytuł, tak, nie mylisz się – to o Tobie!
Niepokorna buntowniczka, idąca zupełnie własną drogą.
Ale ja chętnie na Twoją drogę patrzę. Cieszę się, jak mogę Ci towarzyszyć. Zawsze mnie zadziwiałaś i nawet nie wiesz, ile razy byłaś moim ratunkiem – kiedy w dzieciństwie się do mnie uśmiechałaś albo kiedy później sprawiałaś, że odzyskiwałam wiarę w ludzkość. Dziś dajesz mi odwagę, żeby mówić o tym, co najważniejsze – o prawie do miłości, życia w pokoju, do bycia bezpiecznym.
Zrobię dla Ciebie przegląd wspomnień, żebyś nie myślała, że ja tylko o Piotrusiu piszę. Nie, spokojnie, gdyby w tych zamierzchłych czasach Twojej młodości był już szybki, nielimitowany i ogólnie dostępny internet, to pewnie już wtedy siedziałabym z nosem w klawiaturze i zapisywała, co powiedziałaś, co zrobiłaś, jak mnie zaskoczyłaś, rozbawiłaś… Albo jak bardzo mi głupio, że nie sprostałam zwykłemu byciu mamą. Tak to pisałam w zeszycikach różnych. Dużo wtedy jeszcze uczyłam się o byciu rodzicem…
Halo, czy mógłby ktoś gdzieś założyć akademię dla rodziców? Taką, że jak zdasz kolejne egzaminy to możesz w pełni legalnie mieć dziecko? Musisz zdać kolejno:
– egzamin ze wstawania w nocy bez chęci zamordowania pierwszego lepszego męża chrapiącego obok
– egzamin z pobudki z uśmiechem, kiedy te słodkie malutkie paluszki wciskają ci się pod powieki
– egzamin z jedzenia po dziecku obiadków nieruszonych, albo gorzej – lekko już przemamlanych i odrzuconych… tak, ten niespełna roczny bobasek będzie kwestionował twoje zdolności kucharskie i ty nie możesz zrobić mu kuchennej rewolucji…
– egzamin z oddechów, kiedy ogarnia cię ostatni stopień zmęczenia i wrzeszczysz razem z dzieckiem
– egzamin z proszenia o pomoc, kiedy po prostu padasz na nos i życie staje się udręką
– egzamin z pamiętania o własnych pasjach – ja Maju zawsze miałam pracę, bez pracy byłoby mi o wiele ciężej żyć dzień po dniu według dziecięcej rutyny. Zawsze jednak miałam ten ślad wyrzutów sumienia, czy nie powinnam być z Tobą 24 godziny na dobę. Ale nie, nie dałabym rady, i jak ktoś Ci kiedyś powie, że mama musi, że powinna i że ma obowiązek być li i jedynie z dzieckiem, to się po prostu roześmiej i powiedz, że mama to ma taki obowiązek, że musi dbać o swoje zdrowie psychiczne też.
Macie pomysł na jeszcze kolejne egzaminy? Piszcie śmiało!
Maja – buntowniczka, garść anegdotek 😊
Pamiętam, jak uwielbiałam obchodzić Twoje urodziny – wystarczyło robić wszystko jak Ty chcesz, byłaś królową dnia ze słodyczami na śniadanie, bez żadnego „nie” i „nie wolno”. Dzień wolności!
Bożesz ty mój, jak ja dobrze pamiętam drogę do przedszkola z Tobą! Czasem zmieniałyśmy zwykłe 15-minutowe przejście na trasie dom – przedszkole w spacer po tajemniczej dżungli, albo w wyprawę podróżników… Teraz wiesz, skąd masz taką wyobraźnię! A czasem to Ty przejmowałaś stery i caaaałą drogę opowiadałaś wymyślone przygody, które przeżywał Twój brat duch albo Scooby Doo. A ja potakiwałam robiąc w myślach listę zakupów. No sorki, ale tak to jest!
A kojarzysz tę anegdotkę? Dzwoni do mnie koleżanka, Ty odbierasz telefon. Potem koleżanka przytacza mi rozmowę…
– Halloo? – wdzięczy się do telefonu moja sześcio- czy siedmioletnia córcia.
– No hej Maju – czy jest mama? – pyta grzecznie głos z głośniczka. Na co moja rezolutna córa odpowiada:
– No jakby była, to by odebrała, no nie?
Kurtyna! Niech zapadnie tu kurtyna!
Jeździłaś z nami po świecie i nie był to dla nas problem zapakować wózek do pociągu, nocnik przytroczyć do plecaka i fiuuuu. Pojechać w Bieszczady. Albo choćby do Wieżycy. Twój brat nie ma tak dobrze, rozleniwiliśmy się z tatą. Zresztą, szczerze powiedziawszy, to Ty byłaś spokojniejsza! Babcia też się nie bała jechać z Tobą, nawet do Włoch! Pamiętasz?…
O mamuńciu, co jeszcze mi się przypomniało – jak okropne były z Tobą zakupy. Arghhh! Dzięki Bogu są już sklepy internetowe. Bo kiedyś to wyglądało tak: Którą sukieneczkę wolisz? Bo obie ładne. Tą? Nie, jednak tą? Tamtą, nie tą? No którą?! Obie?… Jak w końcu wybrałyśmy, to w domu był płacz, że to przecież miała być ta druga a ja nic nie zrozumiałam i jestem najgorsza mama ever. Czasami babcia pytała się, czemu nie masz tego czy tamtego nowego ciuszka, a ja tylko pytałam: A co, chcesz z Mają iść na zakupy? Po czym babcia ochoczo stwierdzała, że w sumie masz wszystko co trzeba. Stanowczo nie trzeba iść z Mają na zakupy. A tak w ogóle to już późno i trzeba iść, to pa, tylko-nie-każ-mi-robić-zakupów-z-Mają – słyszałam wyraźnie!
Twoje rysunki! Zawsze wiedziałam, który to jest twój wiszący na wystawie! Żaden inny nie był ozdobiony wkoło kwiatkami, buziami, kucykami czy innymi takimi. Nie myślałam tylko wtedy, że taki wrażliwy odbiór świata może być też tak bolesny dla Ciebie. Przy Piotrku już cieszę się, że on to rysuje tak średnio. Może będzie mu łatwiej w życiu.
Pamiętasz jeszcze jak pisałyśmy razem cykl pytań i odpowiedzi, kiedy miałaś jakieś 14 lat? Było tam pytanie: jaki jest Twój ulubiony dowcip? A Ty napisałaś: Moje życie.
Albo to: Maja, wiesz, co masz robić, będziesz niedługo dorosła. A Maja na to: mama, znowu ten szantaż emocjonalny!
Maja - buntowniczka. Garść sentymentalizmów...
Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz poczułam, jak ciężko jest być mamą. To było jeszcze w ciąży, w styczniu 2005 roku. Dokładnie był to 27 stycznia, rocznica wyzwolenia Auschwitz – oglądałam transmisję w telewizji. Oglądałam z bólem i przerażeniem, choć przecież nie pierwszy raz, zdjęcia, filmy archiwalne, słuchałam przemów rocznicowych, a ręce miałam zajęte jakimś szaliczkiem na drutach. Ale powoli ręce mi nieruchomiały, szalik opadł na kolana a ja w jednym bolesnym uderzeniu serca zrozumiałam, jak bardzo będzie mi ciężko. Jak bardzo chciałabym Cię uchronić przed wszystkim co złe. Łzy jak groch ciekły mi na myśl o tych matkach, które żyły wtedy, tam…
To były moje narodziny jako mamy.
Wiesz Maju, jak dużo rzeczy w wychowaniu odbywa się gdzieś pomiędzy? Nie zaplanujesz, nie wiesz, co kiedy i jak zadziała, reagujesz na bieżąco, słuchasz, gonisz, nadrabiasz, zajmujesz się tysiącem spraw a w międzyczasie wychowuje ci się dziecko. Nawet nie wiesz, kiedy ono na ciebie patrzy i kiedy obserwuje. Jak co innego mówisz a co innego robisz, ono to wyczuje bezbłędnie. Kiedyś słyszałam, że wychowanie jest jak łapanie motyla – dopóki możesz go gonić, śledzić, prowadzić notatki, to wszystko ok, ale jak go nie daj Boże złapiesz, to motyl ci się zdechnie. Bądź uważna i bądź obok. Nie zgnieć motyla.
Ty mnie uczysz bycia szczerą, nie wymagam od Ciebie niczego, czego nie wymagałabym od siebie. Jak się pomylę, przepraszam Cię. I jestem dumna, że ty też nie masz w sobie zawziętości, chęci wygrywania każdej dyskusji, że słuchasz i jesteś otwarta na ludzi. Wiem, że to często boli, bo ludzka głupota granic nie zna, w przeciwieństwie do naszej pojemności na nią…
Ktoś powiedział, że najważniejsza jest w dzisiejszych czasach edukacja dzieci. Otóż ja wypuszczam powoli w świat kogoś, kto ma serce we właściwym miejscu. You go girl! You go!
I pamiętaj, proszę, że cokolwiek na tym świecie obcym i złym się nie wydarzy, to zawsze możesz do mnie wrócić. Nie ma rzeczy, która sprawiłaby, że mogłabym się od Ciebie odwrócić. Ale Ty to wiesz, prawda?
Znalazło się miejsce dla serduszka Mai, taki list to coś wspaniałego! Olu, kolejny wyciskacz łez, ale w takim dobrym stylu. Chyba nie ma osoby, która by to przeczytała i się nie wzruszyła.
Mnie poruszył ten tekst tak bardzo, że nie zrobiłam awantury mojemu maturzyście o absencje. szkolne, a miałam szczery zamiar.
Pięknie to napisałaś Olu. Jak się Ciebie czyta to człowiek ma ochotę być lepszy.