Czas, jak to czas, krawiec kulawy,
Z chińskim wąsem, suchotnik żwawy,
Coraz to inne skrawki przed oczy mi kładzie,
Spoczywające w ponurej szufladzie.
Czarne, bure, zielone i wesołe w kratki,
To zgrzebne, szare płótno, to znów atłas gładki.
Raz – coś błysło jak złotem,
Zamigotało zielonym klejnotem,
Zatęczyło na zgięciu,
Zachrzęściło w dotknięciu…
Więc krzyknęłam: „Ach! Z tego, z tego chcę mieć suknię!”
Lecz czas, jak to Czas, zły krawiec, tak pod wąsem fuknie:
„To sprzedane do nieba – cała sztuka –
Szczęśliwy, kto ten skrawek widział –
Niech większego szczęścia nie szuka”.
Maria Pawlikowska – Jasnorzewska, Zapomniane pocałunki, Warszawa 1995
Taka perełka z 1922 roku. Sprzed stu lat…
A jak pasuje do dzisiejszych czasów! Takie się zrobiły mniej kolorowe, więcej dziś zgrzebnych, smutnych kawałków szarego płótna niż migotania. Dużo dźwigamy problemów, obaw o przyszłość, współczucia… Czy jesteś dzieckiem, czy nastolatkiem, czy dorosłym w każdym wieku – wszyscy czujemy, że szukanie szczęścia jest coraz trudniejsze.
A my szukamy tego naszego szczęścia…
Szukamy, co nam zatęczy i błyśnie. Co sprawi, że krew popłynie przez żyły szybciej, uderzy do głowy huczącą falą i odbierze zmysły na kilka chwil. Albo co sprawi, że serce uderzy nam właśnie wyjątkowo spokojnie, bez lęku.
Dziecko popatrzy na mamę, która uściśnie je z uśmiechem, chwyci za rękę z czułością, będzie miała czas usiąść, pobyć obok. Porozmawiać. Spytać i słuchać odpowiedzi. Oprzeć brodę na ręce, odgarnąć zmęczonym ruchem włosy z czoła i słuchać. Bez oceniania.
Czy to dużo? Tak – czasem to najwięcej, najtrudniej znaleźć właśnie siły na spokój, trzeba pokonać też różne swoje strachy… Nie wiem, kochanie, czy wszystko będzie dobrze. Nikt tego nie wie. Ale mamy siebie, prawda? A ty mi zawsze będziesz dodawać sił, wiesz? Mama zakreśla prostokąt palcem wokół oczu dziecka, daje pstryczka w nos, mierzwi włosy. Świat na chwilę rozbłyska kolorami.
A my szukamy naszego szczęścia…
Na stole stoi kubek, jeden, drugi, trzeci, talerzyki do ciasta, mleczko do kawy, cukier w starej, zabytkowej cukiernicy (może być brązowy, chyba nawet tańszy???). Wszystko gotowe? Jeszcze ścieram ręką jakieś okruszki. Dzwonek już dzwoni. Witamy się, uśmiechamy, może trochę sztucznie na początku, ale jak tylko towarzystwo się rozsiądzie, kawę zacznie popijać, moczyć herbatniki, to rozmowy toczą się coraz bardziej naturalnie. Może uda mi się tym razem opowiedzieć o swoich problemach? Będzie mi lżej. Może jednak dziś wysłucham innych? Zobaczę, że nie jestem sama, poczuję, jak bardzo było mi potrzebne spotkanie z przyjaciółmi. Może ponarzekamy razem, może wyśmiejemy wszystkie problemy – ale razem. Przez tę krótką, kolorową chwilę.
A my szukamy naszego szczęścia…
Nie będzie nim raczej super idealnie posprzątany dom i dwudaniowy obiad codziennie. Nie to nasze dzieci będą pamiętały jako szczęśliwe chwile. Pamiętam, jak w sprawie obiadów spytałam kiedyś córkę, co będzie jej się najmilej kojarzyć z dzieciństwem, co zapamięta jako najfajniejszy zapach obiadkowy.
Wiecie, co mi odpowiedziała? Się wtedy zdziwiłam! Powiedziała mi, że jej najfajniejszym zapachem z dziecięcych obiadów będzie zapach… pizzy. Takiej, co się zamawia. Albo robi samemu, ale z nastawieniem, że pal licho dziś witaminy i konwencje, robimy pizzę! Wtedy sobie uświadomiłam, że dla niej pizza to taki odpowiednik odpuszczenia sobie, wrzucenia na luz. Pizza to automatycznie bardziej wyluzowana mama, uśmiechnięta, pozwalająca jeść palcami. Mama, która, jak się okazuje, też ma w sobie coś z dziecka. Mama, która potrafi machnąć ścierką i krzyknąć: „A niech mnie kaczka kopnie, dziś nie sprzątam! Dziś nie robię obiadu! Będzie pizza!”.
Chcielibyśmy, żeby życie upływało na jak w filmach, na samych fajnych stop-klatkach – czasem żal, że tak się nie da. Pomiędzy jedną a drugą sceną zwyczajne zmęczenie, nerwy, złość, wykipiały ziemniaki, mąż został w pracy do wieczora, dziecko ma dzień na NIE, wiadomości przygnębiają, pogoda nie ta, pociąg uciekł, gorączka, zapomniałaś telefonu, portfela, połowy zakupów, znów budzik, znów wieczór, znów buty nie ułożone, skarpetki rozrzucone, klapa nie zamknięta, pralka nie nadąża, przekleństwa się cisną, oczy zamykają, uciekać – krzyczysz w środku!
Oddech. Chwila na oddech.
Wiecie, że jest to udowodnione badaniami naukowymi, iż nasz mózg w pierwszej chwili reaguje na wiele sytuacji bardzo instynktownie? Wystarczy mu chwila namysłu, przebrnięcie przez ten pierwszy impuls, i już nasza reakcja jest bardziej wyważona, bardziej racjonalna. Instynkty były dobre w czasach pierwotnych, teraz nie wszystkie się sprawdzają. Przy czym to my, dorośli jesteśmy odpowiedzialni za regulację emocji swoich i nauczenie tego dzieci. To od nas – dorosłych – zależy, co dziecko zapamięta w zakresie radzenia sobie z problemami, emocjami. W następnym wpisie napiszę więcej o regulacji emocji, bo to dosyć ważny temat, nie tylko dla rodziców, ale wszystkich, małych i dużych.
Bo wszyscy szukamy szczęścia… Choć na chwilę.
Nerwy znajdują nas same…
A teraz mogłabym dać jako przygrywkę lekką i wpadająca w ucho wesołą pioseneczkę weselno – biesiadową, o tym, że życie to chwile, ale jednak wolę coś innego. Jest pewna piękna piosenka, o tym jak pięknie żyć, choć niełatwo… Panie i Panowie! Zapraszam na przygrywkę – dziś dla Państwa śpiewa Maciej Balcar i zespół Dżem!
Niech to będzie chwila, która przyniesie rozmigotanie i kawałek nieba.
Olu, nawet nie wiedziałam, że do tej piosenki jest taki teledysk! Miło było tego posłuchać, przypomnieć sobie… „Krawiec” naprawdę ma 100 lat?! I O TYM SIĘ NIE MÓWI?! Skandal! Stulecie „Krawca” trzeba jakoś uczcić! Nawiasem mówiąc, przypomniałaś mi dziś za jednym wpisem jeden z moich ulubionych wierszy i jedną z moich ulubionych piosenek Dzięki! Idę łowić chrzęsty i błyski oraz śpiewać kołysanki!
Kasiu, fajnie, że udało mi się to karkołomne połączenie. A co do 100 lat, to wiesz, niedługo ty się zdziwisz, ile to już minęło… he he. Tak około 40tki, podejrzewam. Pozdrowienia dla słuchających kołysanek!
Cudna ta piosenka, łezka mi się zakręciła ! dla mnie czas ma już inny wymiar, masz szczęście, że potrafisz uczucia emocje ubrać w słowa, wyrazić tak pięknie co czujesz. podziwiam cię i uwielbiam cię czytać.
Sierpień to mój ulubiony miesiąc. zawsze brałam wtedy urlop, wyjeżdżałam gdzieś do sanatorium, na pielgrzymkę, do Poznania. Piękne te zdjęcia twoje. dziękuje ci kochanie za chwile spędzone z twoją twórczością, powodzenia w pisaniu książeczki dla dzieci!!!