Skip to content
gdzieś pomiędzy
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
  • Galeria
Menu
na jesiennym tle leży kalendarz, wokół leżą też kwiatki, żółte róże

O żółtym kalendarzu

Posted on 20 listopada 202120 listopada 2021 by Ola

Dostałam go w prezencie. Żółciutki, z grubaśną okładką.

Ja, jak to zwykle ja, ładnie go podpisałam, pierwszego stycznia zanotowałam, że byliśmy w Dębkach na kawie i potem już sobie biedny leżał. Odkurzyłam go w czasie nauki zdalnej, żeby nie zapomnieć co na jakim portalu robić, żeby się nie pogubić, co, kiedy, jakie hasło… Moja pamięć zrobiła się dziurawa ze stresu i stwierdziłam, że łatwiej będzie zapisywać ważne rzeczy w jednym miejscu, a nie na rozproszonych karteczkach.

I zasadniczo się tego już trzymałam i trzymam. Zapisywałam, komu groziłam przepytaniem w szkole, co zadałam, komu pożyczyłam książkę, kiedy wizyty u lekarza. Moja zdolność do koncentracji w maju i czerwcu była tak tragicznie niska, że zapisywałam tam nawet „zadzwonić do swojej własnej siostry” albo „spytać Maję, co chciała ze mną obejrzeć”. I na którą jest zakończenie roku. Albo mam coś takiego: „Gminny Konkurs – SPYTAĆ GDZIE??!!” – musiałam się upewnić, gdzie dzieci wysłać i się nie pomylić… facepalm. No comment.

Oczywiście mnóstwo notatek z zebrań, rad itp.

Wakacyjne pierwsze tygodnie są rozkosznie puste, leniwe.

Potem ostrożnie zaczyna toczyć się lawina, od jednego kamyczka, po coraz więcej – zaczynam notować pomysły na wpisy. Trzymałam kalendarz zawsze blisko, żeby zanotować jak najkrócej i najszybciej, co Piotruś powiedział, co w radio usłyszałam, co w gazecie przeczytałam.

Cały czas pomiędzy tymi zapiskami pojawiają się tytuły książek, które chcę przeczytać, albo polecić. Strzałki – co, dla kogo, dlaczego. Pierwszy września ozdobiony kwiatkami, hehe.

Odhaczanie, co już napisałam, notatki z informatyki i tworzenia stron. Istna kobieta sukcesu!

Wiecie, czemu to wszystko piszę? Bo wśród tych wszystkich planów przyszpilonych jak motyle do kartek, jest też takie zdanie: „Mam na imię Ola i jestem beznadziejna.”  

***

Zabolało. Pamiętam, kiedy to pisałam. Nie było to w formie żarciku, gorszego humoru – to było z głębi duszy pierwsze zdanie, jakie przyszło mi na myśl o sobie w tamtym momencie. Jak rzeczywiście wydawało mi się, że już nic więcej nie zrobię, że ja już tylko poproszę, żeby dać mi święty spokój. I tak sobie nie poradzę i szkoda czasu.

Myślę, że wszyscy mamy takie chwile i najczęściej wyciągamy się za uszy, znajdujemy coś, co daje nam nadzieję. Jakoś te swoje zwłoki wyciągamy za pupsko z wyrka. Bo jednak warto wstać. I po prostu żyć. Szukamy…

Czy u was też tak jest, że ta cienka czerwona linia, poza którą traci się równowagę, jest tak blisko? Że czasem wpadacie na drugą stronę? Ale jakimś cudem trzymacie w ręku nić, dzięki której wracacie z powrotem na słoneczną stronę życia… Moją nicią były różne drobnostki, które dla mnie w tamtym momencie urastały do rangi grubej pomocnej liny okrętowej.

Raz była to króciutka rozmowa. Raz wyjazd nad morze. Kiedy indziej to, że zadzwoniłam do męża i on wiedział, że musi ogarnąć zakupy sam, bo ja nie mam siły. Najczęściej jakaś chwila śmiechu, chociażby w oparach absurdu. Listy pisane do przyjaiółki.

Potem mnóstwo ciepłych słów dostałam od Was – nawet nie umiem napisać, jak bardzo chciałabym Wam podziękować, za każdy komentarz, za każde rzucone „Ola, to, co piszesz jest super!”. Po prostu – dziękuję!!!

Nie chodzi o to, że piszę dla miłych komentarzy – to nie tak. Piszę, bo to mój ratunek przed utratą wiary. Piszę, bo zawsze pisałam, mój pierwszy „pamiętnik” zaczęłam w wieku 9 czy 10 lat, serio! Piszę, bo wtedy wszystko sobie układam i odnajduję siły. Jak siadam przed pustą kartką to robię w głowie porządki – co warte zapamiętania, co odrzucić, co właściwie było humoreską a co naprawdę boli.  

Ale nigdy nie myślałam, że mogę tym pisaniem pomóc nie tylko sobie samej ale i komuś gdzieś w świecie! Dodajecie mi pewności siebie. Fakt, że najpierw ja sama musiałam uwierzyć i nie schować się do jakiejś dziupli, tylko po prostu pisać dalej. Przyznam się Wam, że pisząc coraz bardziej osobiste rzeczy, pierwszy raz poczułam, że mogę mieć swój głos, że mogę wyrazić, co myślę, co czuję w różnych momentach i to, że niebo nie zawaliło mi się na głowę – uznałam na początku za cud, tak bardzo mało miałam pewności siebie. Więc znów – dziękuję!

Nie mam rozbujałych ambicji, że tą bazgraniną zbawię świat, nie chcę nikomu mówić i dyktować, jak ma widzieć różne sprawy. Nie po to piszę. Piszę przede wszystkim dlatego, że pisałam zawsze a jeśli komuś jest z moim odczuwaniem świata po drodze, to niech wie, że nie jest sam. Ja też niejednokrotnie byłam ratowana psychicznie przez to, co przeczytałam i wiedziałam, że gdzieś ktoś mnie rozumie.

***

Kiedyś myślałam sobie, że gdybym mogła być czymś innym niż człowiek, to byłabym drzewem – bo zawsze mam w sobie nadzieję na wiosnę. Wśród listopadowej ponurości, ogołocenia – ja mam w sobie nadzieję na wiosnę. Nie chcę już nigdy myśleć o sobie, że jestem „beznadziejna”.

Nie wiem, czy gdzieś mnie znowu kiedyś ta łajza pod tytułem załamanie, czy cień depresji, nie dopadnie, ale łatwo się nie poddam. Mam w sobie więcej siły, niż na pierwszy rzut oka wygląda! My wszyscy mamy!

Jeżeli ktoś, kto to czyta, czuje, że jest blisko tej krawędzi, że nić wymyka mu się z rąk – nie czekajcie. Szukajcie pomocy, szukajcie rozmowy, szukajcie pomysłów. Po tamtej stronie, w cieniu, jest źle.

***

I takie małe PS – nie wiem, jak mogłam zapomnieć, ale jak robiłam wpis o mojej sieci, to zapomniałam o rozrywkowych rzeczach – PigOut niejednokrotnie ratował mi tyłek przed popadnięciem w bezmiar chandry i smęcenia. Recenzje książek i filmów, przegląd wiadomości najzupełniej niepotrzebnych z punktu widzenia Spraw Ważnych ale potrzebnych dla śmiechu. To dzięki PigOutowi wiem, co mówią gwiazdy na Pudelku albo w jakim filmie zagrał ostatnio Karolak…

A druga studnia żartów, śmiechu i dobrego humoru, to komentarze na fejsbukowej stronie CHPD – oj, co tam są za antydepresanty! Chwila endorfin gwarantowana. Magdalena Kostyszyn – Tytułowa Pani Domu – wydała ostatnio książkę „Też tak mam”, którą to oczywiście zapisuję sobie w moim kalendarzu, do kupienia.

***

A żeby nie było smutno, to mam dla Was dowcip. Mój ulubiony! Żona patrzy jak mąż robi naleśniki i woła do niego:

– Tylko nie nożem po teflonie!

A mąż na to:

– Sama jesteś poteflon…

***

Tak jeszcze tylko zapytam, czy tylko ja nie wiedziałam, o co chodzi z tymi mordującymi ostatnio kobietami? No fejsa przeglądam, czy inne njusy, a tam co rusz pojawia się wątek pań biegających raźno po plaży i sobie kogoś mordujących. Tylko nie pisali kogo. Aż dopiero dziś zajarzyłam, że to słynny słownik i autokorekta – miało być MORSUJĄCE KOBITKI… A nie mordujące. To ja już wiem!

namalowany obrazek dziewczynki idącej brzegiem morza
Lista rzeczy do zrobienia, jest na niej kilka punktów, np. kupić dziecku kapcie czy kupić kawę, czekoladę i cokolwiek do jedzenia

Nawigacja wpisu

← Powrót do Whistle Stop
Żółte liście – część 4. I ostatnia! →

3 thoughts on “O żółtym kalendarzu”

  1. Poison pisze:
    20 listopada 2021 o 10:45

    Przeczytałam jednym tchem ….samo życie… sytuacje nieprzerysowane .

    Odpowiedz
  2. Hania pisze:
    20 listopada 2021 o 11:47

    Olu kochana samo życie radość i czarna dziura beznadzieja ale nie myśl o sobie ze jesteś beznadziejna jesteś najwspanialszą kobietą pod słońcem kocham cię i ty siebie też kochaj jesteś wyjątkowa ❤️polecam Ci Gang Skalskiej – poluzuj gumę w gaciach-jest bardzo pozytywna i też ciekawie i inspirująco pisze życzę wam radosnego i spokojnego weekendu

    Odpowiedz
  3. Kasia pisze:
    20 listopada 2021 o 14:19

    No i proszę, nawet wzór i moja motywacja do działania pomyślała kiedyś o sobie, że jest „beznadziejna”. Całkiem niesłusznie, i jak bardzo po ludzku… A zdjęcie, Olu, naprawdę udane! Tak naprawdę! Różyczki ładne i pasują do tego żółciutkiego kalendarza! Ładne zdjęcia, swoje czy nie swoje, też są częścią tej linki przeciągającej na jaśniejszą stronę świata.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
PRZYGRYWKA
JACK SAVORETTI
Ta piosenka jest ładna i smutnawa. To na pewno o miłości!

Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • To był maj…
  • Plontynki – czyli myśli różne
  • Czytam z sentymentem
  • Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 6. Urodziny Hani
  • O depresji fachowym okiem. Rozmowa

Powieść w odcinkach: Opowieści rodzinne

Najlepsza strona w sieci: w dziurawych trampkach.

Często też zaglądam do:

miss ferreira

julia rozumek

  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Tarnina Marta Kucharska Wydawnictwo j ____________ Tarnina
Marta Kucharska
Wydawnictwo j
___________________
Lubię moją czytelniczą intuicję. Czasem podpowie mi coś naprawdę dobrego. Tu recenzja książki, tam zdjęcie autorki - a ja tak patrzę i czuję, że się z Tarniną polubimy.
Miałam rację! 
"Tarnina" to taka powieść o życiu. A życie to? To zmiany, marzenia, błędy, głupota, ból, piękno. To uciekanie i wracanie. 
To opowieść o tym, co się może wydarzyć, kiedy masz Licho jako towarzysza podróży. A w sklepiku we wsi spotkasz czarownicę. A pod sklepikiem będą stać wiesiołki.
To opowieść o życiu, a zaczyna się od śmierci. Tak, śmierć też tu krąży, trzyma strzelbę. Tą od Czechowa.
I opowieść o miłości. Ale nie banalnie.
Podkochiwałam się w tej książce od początku, bo bohaterka taka mi bliska, ale zakochałam się na amen po jednym zdaniu: 
"Pokrzywy są nadwrażliwe. Bardzo się boją, dlatego muszą udawać groźne".
A może po tym:
"Współczucie - zauważenie w drugim rany".
A może po tym, jak z Tosią rozcierałam w ręce liść orzecha, żeby poczuć jego zapach?
Taka to właśnie książka. 

@marta_kucharska_autor - dobrą miałyśmy intuicję :)

#gdziespomiedzy #bookstagrampl #wydawnictwoj #martakucharska #tarnina #kochamczytać #czytambolubię #niestatystyczny #polecajka #realizmmagiczny #literaturapolska
@52zdjecia - lubisz iść w stronę lekkiej poezji @52zdjecia - lubisz iść w stronę lekkiej poezji? Bo temat #popatrzwniebo tak mi się właśnie kojarzy: 

"Skrajem nieba szedł Bejdak
Organki z odpustu same mu grały
Kałużę żabom łyżką zamieszał
Nie zdając sobie z tego sprawy

Podobno ktoś widział jak do żab się łasił na kolanach
Żeby mu kumkały
Albo w pasiece do ula się spowiadał
A pszczoły miód na serce mu lały

Ktoś go poprosił by mu łąkę skosił
A on zioła głaskał, tulił się do trawy
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć
Raczej kumplował się z ptakami
Kiedyś nad ranem z nimi odleciał
Na niebieskie ptasie polany
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć

Czasem wróblem wraca gdy Boga uprosi
Z lotu ptaka chwilę u nas gości
Boga słabość do niego jednaka
Bo jak nie kochać takiego Bejdaka

Ktoś go poprosił by mu łąkę skosił
A on zioła głaskał, tulił się do trawy
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć
Raczej kumplował się z ptakami
Kiedyś nad ranem z nimi odleciał
Na niebieskie ptasie polany
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć..."

Śpiewał kiedyś SDM.

I ze specjalną dedykacją dla @w.dziurawych.trampkach
 
#temattygodnia #gdziespomiedzy
#52zdjęcia_20_2023 #52zdjęcia 
#przyrodawobiektywie #łąkapolska #niebo #spacer #beretkadlabejdaka #sdm  #adamziemianin
Edelman. Życie. Do końca Witold Bereś, Krzyszto Edelman. Życie. Do końca
Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
Wyd. Agora
__________________
Przeczytałam biografię Edelmana, z wielką fascynacją! Zawsze podziwiałam jego życiorys, jego postawę, jego wybory. Swego czasu czytałam listy pisane do wszelkich władz, przypominające o roli sumienia w życiu nie tylko pojedynczych ludzi, ale i całych krajów. Czytałam wywiady, gdzie pod warstwą ironii i pozornym wzruszeniem ramion kryła się cała gama uczuć. Nie raz zastanawiałam się, co dziś powiedziałby w danym momencie właśnie on - Edelman. 
Oprócz tego, że powiedziałby "głupoty gadacie". Pewnie dodałby, że trzeba patrzeć, gdzie jest ten słabszy, ten bezbronny, temu trzeba pomagać... 
Tyle mojej laurki pochwalnej, a co do biografii - polecam. Nie jest to intymny portret, ze szczegółami z życia prywatnego, o nie. 
To los człowieka na tle szerokiej, historycznej panoramy wieku dwudziestego. Wojna, PRL, Polska po '89. Ta biografia to rachunek wystawiany przez kogoś, kto wiek dwudziesty przeżył i wiele rozumiał. I nie zapomniał ani o słowie odpowiedzialność, ani o słowie współczucie. 
____________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #bookstagrampl #polecamksiążkę #edelmanżyciedokońca #wydawnictwoagora #biografia #marekedelman #niebądźobojętny
Czasem chciałoby się iść po jasnej stronie. Zr Czasem chciałoby się iść po jasnej stronie. Zrobić chociaż parę słonecznych, rozbielonych kroków. Być w takiej optymistycznej opowieści. 
Jasne i #niezaostre 

Trochę mojej jasności i nie-za-ostrości przesyłam dla @52zdjecia 😉

#temattygodnia
#52zdjęcia_19_2023 #kwiaty #mojemiejscenaziemi
#mojemyśli #blogger #optymistycznie #jasno
Zmieścić codziennosc w trzech kadrach? Proszę b Zmieścić codziennosc w trzech kadrach? Proszę bardzo:
- coś, co robić lubię, choć nie muszę 
- coś, co robić muszę, choć nie lubię
- coś, co robić muszę ale i lubię

Prosta zagadka, prawda? 

#12wyzwaniekfs5 

#gdziespomiedzy #kfs #fotowyzwanie #codzienność #kochamczytać #macierzyństwo #śniadaniebezglutenu
Łapiąc słońce po drodze do pracy. Może na par Łapiąc słońce po drodze do pracy. Może na parę chwil wystarczy... zanim się spokój ulotni 😉

#12wyzwaniekfs4

#kfs #podsłońce #przyrodawobiektywie #dmuchawce #drogadopracy #łąkapolska
Bajka o Lęku Agnieszka Jucewicz Ilustracje: Maria Bajka o Lęku
Agnieszka Jucewicz
Ilustracje: Marianna Sztyma
Wyd. Agora

Pomarańczowa bajka. 
Pomarańczowy to dziwny kolor. Ostrzega, ale i przyciąga. Ciepły, ale i poparzy.
To podobnie jak z uczuciami - potrzebujemy ich, szukamy, ale też się boimy...

Bajka o Lęku opowiada o uczuciach w bardzo prosty sposób - każde uczucie jest dzieckiem. Jest więc Radość, Złość, Smutek, Wstręt i Lęk. Dzieci są więc kolejno: wesołe, żywiołowe, melancholijne, przebojowe i tylko Lęk jest taki... inny. Bojaźliwy, skryty. Rodzice nie wiedzą, jak z nim się obchodzić. 
A tak naprawdę mały Lęczek potrzebuje tego samego, co pozostałe dzieci - akceptacji. Rozmowy. Chce, żeby z nim posiedzieć, opowiedziec bajkę, pójść na spacer, pogłaskać po ręce. Każde uczucie potrzebuje, żeby pozwolić mu pobyć, potem może spokojnie odejść. Każde uczucie jest ważne. I żadne nie jest jedno jedyne. Gdzieś obok ktoś na pewno też się boi.

Piękna pomarańczowa bajka! Ilustracje,  kredkowe, dziecięce, ciepłe - doskonale współgrają z opowieścią. 

Pasuje dziś na dwie okazje: #fotowyzwanie u @kobiecafotoszkola
Oraz #literaturapomacierzyńsku
u @mamakawaiksiazki 

#gdziespomiedzy #12wyzwaniekfs3 #pomarańczowo #kfs #uczucia #bajkaolęku #agnieszkajucewicz #mariannasztyma #wydawnictwoagora #agoradladzieci #bookstagramdladzieci #bookphotography #bookstagrampl #kochamczytać #czytamydzieciom #polecamdzieciom #psychologia #macierzyństwo
Maj w obiektywie. Biegnie wyświęcać ogrody. By Maj w obiektywie.
Biegnie wyświęcać ogrody. 
Było źle, będzie źle, ale teraz jest chwilowo maj! 

I nawet nie trzeba go szukać daleko :)

#gdziespomiedzy #12wyzwaniekfs2 #fotowyzwanie #kfs #maj_fotowtorek #maj #wiosna #dom #mojemiejscenaziemi #ogród #optymistycznie
Majowe wyzwanie u @kobiecafotoszkola Dzień 1 - a Majowe wyzwanie u @kobiecafotoszkola 
Dzień 1 - autoportret z rekwizytem. Najgorzej. Ale oto i ja! 
Ja i moje tysiąc pińćset rekwizytów. Próbowałam bardziej artystycznie, poważnie, wiecie, STYLOWO, ale gdzie tam. Może przy kolejnym wyzwaniu;) jak jeszcze bardziej dorosnę! 

#12wyzwaniekfs1 
#gdziespomiedzy #autoportret #fotowyzwanie #kobietykfs #kobietapo40 #kochamczytać #bookstagram
Pod stołem, na stole, obok stołu... byle książ Pod stołem, na stole, obok stołu... byle książki były pod ręką;)

#podstołem dla @52zdjecia

Książki moje, a stolik, klimatyczny, znalazł mój mąż na kontenerze budowlanym, przeznaczony ów stolik był... na śmietnik. A tak jest sobie w nowym domku.

#52zdjęcia_18_2023 #52zdjęcia #temattygodnia #bookphotography #gdziespomiedzy #retroskarby #książki #bookstagram #kochamczytać #vintagestyle
Matki. Niezwykła historia macierzyństwa. Sarah K Matki. Niezwykła historia macierzyństwa.
Sarah Knott
Wyd. Mova
___________________
Książka, która ma prosty tytuł: „Matki”. Podtytuł trochę wyjaśnia o co, do licha, chodzi (czy to kryminał? czy skandal obyczajowy? tragikomedia? no wszystko by pasowało!): „Niezwykła historia macierzyństwa”. Aha, podejście w stronę naukowego. Ja chłonę wszelkie perspektywy, historie, badania dotyczące bycia mamą – i ta lektura to był strzał w dziesiątkę. Ale zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Było bardziej... osobiście niż naukowo. Tak na pograniczu.

Autorka – Sarah Knott – wykonała olbrzymią pracę gromadząc materiały. Opierając się na listach, pamiętnikach, artykułach z gazet, protokołach sądowych, stworzyła poruszający obraz matek na przestrzeni czasu i miejsc. Sięga do wieku szesnastego, i my – matki z wieku dwudziestego pierwszego – ze zdziwieniem i ulgą zauważamy, że odnajdujemy się w tych opisach… Sarah Knott dodaje do opowieści swój własny los, przywołuje bardzo nieraz intymne szczegóły swojej drogi do macierzyństwa. Stwarza piękny czasownik „matczynienie”.

Jest tu na przykład rozdział o tym, że w listach, czy bardziej nowocześnie, w wywiadach badawczych z matkami,  niezależnie od epoki, w okresie kiedy dziecko ma do około 5 lat, regularnie powtarzają się napomknięcia o tym, jak bardzo bycie matką szatkuje czas. Jak brak możliwości skupienia się dłużej na jakiejkolwiek „dorosłej” czynności wytrąca wszystkie mamy z równowagi, jak bardzo ich czas jest podporządkowany dziecku. Wiecie, zawsze miło poczytać, że już od co najmniej paru wieków nikt nic nie wymyślił i też się tak męczył!

Książka – mimo, iż jest swoistą analizą badawczą – jest bardzo osobista. Delikatna i mocna zarazem. Czasem poetyczna, czasem brutalnie szczera. Taka… życiowa?
_____________________
#gdziespomiedzy
#bookphotography
#bookstagram #bookstagrampl #polecajka #kochamczytać #czytambolubię #niestatystyczny #książkoholik #macierzyństwo #matki #sarahknott #historiamacierzynstwa #wydawnictwomova #literaturapomacierzyńsku
Dominikowa wyszła na próg domu. Jeszcze raz rzuc Dominikowa wyszła na próg domu. Jeszcze raz rzuciła okiem, czy w chałupie na pewno wszystko zrobione, talerze pomyte, garnki wyszorowane, podłoga zamieciona… Tej pracy nigdy nie było końca. Dominikowa z westchnieniem i z zazdrością pomyślała o wszystkich innych babach we wsi, które z takim zapałem opowiadały o sprzątaniu. To wysprzątane i tamto poprane, tu wykrochmalone i jeszcze przewietrzone i ciasto w sobotę wieczór stygnie na oknie. Ech, machnąć ręką trzeba. Jak do tej pory żem nie pokochała tego latania z miotłą, to już pewnie nie pokocham, pomyślała Dominikowa. Mąż krzątał się jeszcze przy kurach, krowy już pozamykał, zgonione z pastwiska, obżarte sierpniową, ciepłą trawą. Te to mają życie. Niby człowiek taki król nad zwierzakami wszelkimi, a ona, Dominikowa, jak tu stoi, zaraz zamieniłaby się na życie z kurą czy krową. Niczym się to nie martwi i nie przejmuje. A już na pewno nie tym, co baby we wsi będą pleść.

Przed domem było tak przyjemne powietrze, inne niż przez cały duszny dzień. Dominikowa na chwilę usiadła na ganku, oddychając z ulgą. Zapatrzyła się przed siebie, a raczej w siebie. Nie widok na stodołę ją interesował, ale to, co zapach powietrza, jego smak, jego dotyk, robił z jej ciałem. Przez głowę, przez skórę kochającą się z wieczornym delikatnym powietrzem uwalniało się z Dominikowej coś – jak dusza? Czy tak smakuje dusza człowieka? Czy ma w sobie ściernisko, wilgoć, przeczucie jesieni i tyle niezmiernego smutku? Tej tęsknoty, nie wiadomo za czym i za kim?

Daleko za wsią rozległ się grzmot. Nie pierwszy tego sierpnia, prawie codziennie waliło gdzieś, hen, pod miastem już chyba prawie, ale deszczu nijakiego to nie dawało. Ot, pokropiło czasem. Dominikowa jednak wzdrygnęła się, jakby ze strachu. Przemknęło jej przez myśl, że mogła to być dla niej kara za myśli zbyt oddalone od ziemskich spraw. Bóg tak widać nie lubi. Przeżegnała się z niepokojem i wróciła do domu. Czas spać.
___________
To ze starego wpisu, z bloga, ale pasowało mi do zdjęcia pokrzywy... 
A letnie burze, ciepłe powietrze już niedługo! 

#gdziespomiedzy
#mojemyśli #kochampisać
#sierpień #lato #pokrzywy #wiejskieklimaty #blogger #przyrodawobiektywie #polskaprzyroda
Mój Instagram

życie i książki

Przedwiośnie – część 2

26 lutego 2022
życie i książki

Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 5. O Paulince

18 marca 2023
życie i problemy

Dziennik pokładowy

29 stycznia 2022
życie i książki

Polecajki i anegdotki

25 września 2021
życie i książki

Opowieści rodzinne. Wiosna – część 3

4 marca 2023
życie i książki

Wakacje #2. Książki!

10 lipca 2022
życie i książki

Życie, książki i muzyka

1 października 2021
życie i ...

Przepis na kotleciki

23 września 2021
życie i ...

Sto lat, kotku!

3 grudnia 2021
życie i książki

Czytamy dzieciom. Tym trochę starszym.

26 listopada 2022

© 2023 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme