Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
zachód słońca, obraz louis mignot

Przedwiośnie – część 1

Posted on 18 lutego 202226 lutego 2022 by Ola

Wichry tego roku były wyjątkowo mocne i uparte. Na telefony mieszkańców Miłczyc przychodziły  kolejne powiadomienia o konieczności zabezpieczenia domu i wolno stojących przedmiotów. Wiadomości pokazywały przygniecione domy i samochody, zalane molo w Sopocie, wściekłe sztormy na Bałtyku. O poranku wielu sąsiadów, czy to z nowych osiedli, czy ze starych gospodarstw, sprawdzało czy wszystko jest w obejściu na swoim miejscu, włącznie z dachem  i rynnami. Mieszkańcy kamienic spali niespokojnie, kiedy silny wiatr uderzał w okna i zdawał się przelatywać przez mury na wylot. Nauczyciele dostawali usprawiedliwienia, iż dziecko nie przyjdzie na zajęcia z powodu złych warunków atmosferycznych; ba, zdarzyło się, że i nauczyciel nie dojechał do pracy na czas ze względu na te same warunki.

Ludzie w kolejkach, czy to do kasy w Biedronce, czy do lekarza w przychodni, głośno zastanawiali się, czy to tylko taka anomalia czy już jednak katastrofa klimatyczna. Zastanawiali się, czy to wina PIS czy Tuska. Bo ostatnio wszystko sprowadzało się do polityki. Polityczne tematy pojawiały się znienacka przy każdej rozmowie: o cenach, o drożyźnie, o chorobach i pandemiach, o szkole, o lockdownach a teraz nawet przy rozmowie o pogodzie. Rozdrażnienie nie sprzyjało przyjaznemu nastawieniu do tych rozmów, a czujne oczy śledziły zza maseczek każdy przejaw niechęci do swoich wypowiadanych teorii.

Ludziom zimą 2022 roku – nawet tym najbardziej opornym na gniew i żal – brakowało słońca i uśmiechu. Cóż się dziwić…

Paulinka wstawała właśnie, kiedy razem z dźwiękiem budzika przez mieszkanie przeleciał z wizgiem kolejny powiew wichury. Zadudniły szyby w oknach. Mury najniższej niebieskiej kamieniczki przy rynku zadrżały.

Paulinka założyła szlafrok, leżący zaraz obok łóżka, na nogi szybko wsunęła ciepłe grube skarpety. Mąż jeszcze spał, opatulony kołdrą po same uszy. Wstawał zawsze później, co zresztą Pauli w ogóle nie przeszkadzało, lubiła te pół godzinki ciszy i czasu dla siebie. Spojrzała na śpiące swoje malutkie dziecko. W drewnianym białym, prostym łóżeczku spała roczna dziewczynka, rączki miała słodko ułożone w górze, przy głowie, a rumiana buźka tchnęła spokojem i dziecięcym szczęśliwym snem. Mama delikatnie poprawiła kołderkę, żeby zimny poranek nie przeziębił jej Słoneczka. Uważnie stawiając nogi, żeby nie nadepnąć broń Boże na żadną zabawkę wyszła na korytarz. W kuchni już świeciło się światło, to teściowa już wstała i też witała kawą poranek. Paulinka przygładziła nieco włosy, mocniej ścisnęła wełniany szlafrok i cichutko weszła do kuchni.

– Dzień dobry, mamo – powiedziała z uśmiechem. – Ja tylko kawę…

– Jaki tam dobry – przywitała ją mama – świat się kończy. Co to się dzieje z tą pogodą?

– Tak, prawda… – Paulinka nie bardzo wiedziała o 5:35 rano, jaka jest właściwa odpowiedź na pytanie teściowej, uśmiechała się więc dalej nieporadnie. Podeszła do ekspresu, nalała czarnej kawy do swojego dużego kubka w niebieskie grochy i chwilę stała niezdecydowana, czy ma rozmawiać dalej, czy może się jednak wycofać. Mleka nie potrzebowała.

– A Magdusia dobrze spała? – padło jeszcze pytanie.

– Tak, tak, na szczęście tak. Bez problemów. Idę zobaczyć, czy się nie przebudziła, no nie?

Z tym pretekstem Paulinka w końcu zawinęła poły szlafroczka i pomknęła do swojego pokoiku na tyle szybko na ile jej gorąca kawa w ręku pozwalała.

Jeszcze trochę. Już niedługo. Mąż dał jej słowo, że zbudują dom do końca roku, a już na pewno do końca następnego roku, a na razie kazał jej doceniać, że nie muszą nic wynajmować, że mama z taką chęcią opiekuje się Magdusią a Paula może sobie pracować spokojnie, bez martwienia się o opiekunkę i żłobek. Jak już pracować musi.

Więc Paula doceniała, dziękowała i tylko czasami rano, w tych swoich wolnych chwilach, wyobrażała sobie, jak robi kawę w wynajmowanej kuchni, ale swoją, jak pije ją przy stole z widokiem na niebo, jak może swobodnie milczeć i swobodnie oddychać. Ale to były tylko takie nierozsądne majaki.

– Mmm, czuję kawę – dobiegło do niej mruczenie męża spod kołderki. – Przyniesiesz mi też?

Paula westchnęła, tak troszkę, spróbowała zaoponować:

– A nie możesz sam, co? Ja dopiero co z kuchni…

– Paulinko, kochanie – mruczał dalej mąż zaspanym głosem – ja zaraz do pracy muszę, w ten ziąb i chłód i wiatr. Nie żal ci mnie nic? No nawet kawy mi nie dasz? Nie bądź taka zimna jak ten dzień za oknem…

– Oho, poeta się w tobie budzi z rana. No dobra, przyniosę… Albo weź moją. Bo i tak zanim przyjdę to zimna będzie.

– O, jak super. Naprawdę kochana jesteś, wiesz? – mąż kochanej Paulinki przyjął kawę z jej rąk, w jej ulubionym kubku w niebieskie grochy, opatulił się po szyję i smacznie siorbiąc zauważył jeszcze: – O, chyba Magdusia się obudziła. Patrzy na ciebie, widzisz? Hej, córka, popatrz na tatę! Nie chcesz? Ech, te baby, ze sobą się trzymają…

Więc tyle dziś zostało z porannej chwili dla siebie. Paula z żalem stwierdziła, że kawy już dziś nie wypije, Magda rzeczywiście wyciągała rączki do niej, wymagała przewinięcia, przebrania, nakarmienia – wszystko, żeby w ręce teściowej przekazać już w pełni gotowe do zabawy dziecko.

Paula poczuła się wyczerpana, choć był to dopiero początek dnia. Czuła też znów znajome ukłucie wyrzutów sumienia, że nie potrafi docenić tego, co ma naokoło siebie, a tylko by narzekała. Kto to widział być zmęczonym przez swoje własne dziecko!

Mąż spod kołderki popijał kawę swojej żony i z miłym rozczuleniem obserwował jej sprawną opiekę nad córeczką. Uważał, że nikt nie zastąpi kobiety w ogarnianiu malutkich dzieci. Jak patrzał na swoje wielkie łapska i malutkie niemowlę, to zawsze czuł pewien strach i niepewność. Słyszał też zaraz swoją mamę wołającą „Boże, Damianku, jak ty ją trzymasz, krzywdę jej zrobisz, oddaj ją mi! I idź, masz swoje ważne sprawy a nie z dzieckiem siedzieć, idź! To nie dla mężczyzn zajęcie, no widział to kto!”

Mama miała dużo takich okrzyków w zanadrzu. No tak, w końcu kto to widział, żeby prawdziwy facet z wózkiem spacerował. Albo karmił.

Magdusia wesoło witała dzień, Paulinka jednocześnie szykowała i siebie do pracy i córkę do przekazania, mąż wylazł w końcu też z łóżka i zostawiając za sobą rozbabraną pościel („no kto to widział, żeby mężczyzna sprzątał! Zostaw, Damianku, idź już!” – słyszał w głowie znajomy głos), zebrał swoje ubrania, cmoknął rodzinkę na do widzenia i wyszedł. W ten ziąb, chłód i wiatr. Prosto do samochodu. Z samochodu do wielkiego sklepu budowlanego, gdzie pracował.

Paulinka po pożegnalnym całusku z córką szła do swojej pracy bez samochodu. Jak tylko pogoda była ładniejsza, to lubiła tę trasę, niezbyt długą, taką akurat na przestawienie się z trybu: dom, na tryb: praca; i na odwrót, kiedy wracała. O córeczkę się nie martwiła, teściowa lubiła swoją wnusię, dobrze się nią opiekowała, ba, traktowała dziewczynkę jak małą królewnę. Czasem ciężko było wytłumaczyć sobie, że nie ma się co denerwować na babcię o kolejne słodkie bułeczki przynoszone z piekarni dla wnusi, albo kupowanie jej mnóstwa małych różowych ozdóbek, takich pięknych falbaniastych sukieneczek… Mama Magdy lubiła swoją córkę ubierać w wygodne legginsy i bawełniane przewiewne bluzeczki, ale babcia wiedziała lepiej. Więc mama nie spierała się, tylko z miłym uśmiechem przyjmowała kolejne różowe sztywne koszmarki i starała się być wdzięczna.

Tego dnia pogoda nie sprzyjała spacerkowym rozmyślaniom, Paula z czapką nasuniętą na czoło i szalikiem otulającym ją po nos, szybkim krokiem zmierzała do wejścia do szkoły. Może jeszcze tu zdąży wypić kawę, zanim wejdzie do klasy!

Kiedy zamknęły się za nią drzwi wejściowe i cały chłód zimowego poranka i wszystkie domowe problemy zostały po tamtej stronie, Paula odetchnęła i z nową energią uśmiechnęła się do wszystkich w korytarzu szkolnym. Wesoło krzyknęła „Dzień dobry!” do pań woźnych, zażartowała ze swojego zaczerwienionego nosa a idąc w stronę swojej klasy przytuliła połowę dzieciaków czekających już na lekcje. Jasne włosy uwolnione spod czapki otoczyły jej piękną buzię na kształt chmurki, czerwone usta wciąż rozdawały mnóstwo uśmiechów a w niebieskich oczach odbijało się wszystko, co dobre. Paulinka w pracy, ubrana w dodatku w kolorową bluzę – tunikę w kwiaty, wyglądała jakby wygrała los na jakiejś tajemniczej loterii, o której większość ludzi nawet nie słyszała, ale widząc ją mieli ochotę spytać, co takiego szczęśliwego właśnie ją spotkało. Nawet Dorianek Rębak nie oparł się jej urokowi  i mruknął „dobry” widząc swoją panią na holu, choć miał dylemat, czy może na pewno lubić panią, o której jego rodzice wypowiadali się zwykle z pogardliwym wzruszeniem ramion.

Leciutko zadrżała z niezbyt uzasadnionego strachu, kiedy zobaczyła, że korytarzem zmierza w jej stronę Zofia Halska. Odruchowo wyprostowała się, przybrała bardziej poważny wyraz twarzy i jeszcze zanim powiedziała „Dzień dobry, pani Zosiu”, to w przypływie wisielczego poczucia humoru pomyślała, że w sumie naprawdę nie ma w życiu tak źle. Zawsze mogło być tak, że to pani Halska byłaby jej teściową… Brr…

Tymczasem Zosia niepomna morderczego wrażenia, jakie robi na młodej nauczycielce, przeszła do swojej drugiej a, kiwnęła tylko głową w odpowiedzi na przywitanie. Zabrzmiał dzwonek. Klasy ustawiły się przed drzwiami sal. Klasa zosina stała ustawiona w grzeczniutkich parach, dzieci nawzajem się uciszały, wystarczyło, że ich pani skrzyżowała ręce i tupiąc nogą czekała na spokój.

Paulinka popatrzała na swoje rozbrykane stadko pierwszoklasistów, spróbowała wyobrazić sobie, jak czeka z groźnym wzrokiem na uspokojenie, i dała sobie spokój. Miała swój sposób. Udając, że w dłoni trzyma różdżkę zawołała: – Czary – mary, teraz dzieci robią pary!

O dziwo, też zadziałało.

Lekcje mogły się zacząć.

W sąsiednim budynku czwartoklasiści też zaczynali kolejny dzień pełen mozolnego zdobywania wiedzy. Byli w budynku sami, reszta klas uczyła się zdalnie. Pani Hatczak idąc na lekcję matematyki do klasy Jędrka mijała na holu plakaty zrobione przez Sandrę Bujakiewicz. Z uśmiechem podpatrywała na rysunki zwierząt – baranków, owieczek, świń, krówek, psów, kotów – istna galeria – rozpoznawała w tych rysunkach utalentowaną rękę Hani Halskiej – a rysunki opatrzone były podpisami, mówiącymi ogólnie o tym, że żadne zwierzę nie wyrządza świadomie krzywdy drugiemu. Jeden podpis głosił: „Czasem nie wiadomo, czy warto być człowiekiem”. Jeszcze inny, pod stadem sympatycznych, acz głupawo uśmiechniętych owieczek pytał: „Chcesz być jak stado? One inaczej nie umieją. A ty?”. Sandra na swój sposób odgryzła się za aferę ze zdjęciami, chodziła z głową podniesioną i nie przejmowała się. Jak widać, miała wsparcie ze strony rodziny Halskich. Hania pomagała jej rysować zwierzaki, Jędrek i Wojtek gotowi byli wskoczyć w ogień dla swojej przyjaciółki i nie wahali się ani chwili, czy warto. Podobno nawet kilkoro innych dzieci głośno przeprosiło swoją koleżankę. Część oczywiście uważała, że nic się nie stało i cała afera o parę zdjęć jest rozdmuchana na siłę i niepotrzebnie, jakby ludzie innych problemów nie mieli. Nauczycielka w tych głosach słyszała echo rozmów z domu, niestety…

Paulinka jeszcze raz tego dnia widziała się z Zosią. Lekcje się zakończyły, obydwie nauczycielki wypuszczały swoje dzieci do domu, pilnowały czy wszystkie czapki, szaliki, rękawiczki są na właściwych miejscach i czy nikt nic nie zapomniał. Kiedy ostatnie dzieci wybiegły z korytarza, one spojrzały po sobie i w solidarnym poczuciu dobrze wykonanej pracy uśmiechnęły się.

– Pani Paulinko, ten wierszyk z „czary mary”, ha! Całkiem niezły trik! Muszę to pani przyznać  – Zosia z lekkim uznaniem pokiwała głową. – Ja już zapomniałam o takich sztuczkach. Starzeję się…

– Pani? Ależ skąd – szarmancko i odważnie zaprzeczyła Paula – pani ma małe dzieci prawda? Tu, w szkole?

– Tak, dwójkę w zerówce. Ale córka, najstarsza, to maturę zdaje za rok…

– Nie, niemożliwe! Naprawdę?

Tak spokojnie sobie rozmawiając doszły do pokoju nauczycielskiego, a nawet po wzięciu swoich czapeczek, szaliczków i rękawiczek i ponownym spacerku w stronę wyjścia ze szkoły, doszły do pewnych wspólnych wniosków. Choć tego głośno nie powiedziały, w głębi ducha troszkę poprawiły zdanie na swój temat. Zosia stwierdziła, że Paula to nie takie młode fiu-bździu jak się obawiała. Paula zaś, jak na młode fiu-bździu przystało, gotowa była z dumy pęknąć, że dostała pochwałę i uznanie od starszej koleżanki. Choćby część pochwały i malutkie uznanie. Maluśkie. Ale postanowiła, że w domu przypomni sobie więcej takich wierszyków z „czary – mary”. Też jest dobrą nauczycielką! A co!

  • obraz tytułowy to dzieło Louis Mignot, Zima, Zachód słońca 
  • źródło obrazu tytułowego: żródło obrazu: http://www.the-athenaeum.org/art/full.php?ID=12247#

Przedwiośnie – część 2

Nawigacja wpisu

← Opowieści rodzinne – 4
Kubek melisy →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o codzienności, o polecanych książkach, czasem o wychowaniu. Ot, życie najzwyczajniejsze. Choć przeplatane bajkami!

Ostatnie wpisy:

  • Lustro
  • Bajki
  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności
  • Za oknem słyszę mewy

Archiwa blogowe:

  • lipiec 2025
  • czerwiec 2025
  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Przeważnie czytam.
Czasem piszę o życiu: bajki i inne bzdurki.

Tym razem tematem kolażu miała byc muzyka, co to Tym razem tematem kolażu miała byc muzyka, co to milczy a w duszy jedynie gra. 
No to wysłałam ludzieńki na jej poszukiwanie, ptakowie im drogę mieli wskazywać, serce jako kompas dostali, ale czy co znaleźli? 
Nie wiem. 
Może jak wrocą to opowiedzą.

A co się nawędrują to ich!

#kolażzkalendarza25
#kolażzpoezją 

Aniu, Olu - dziękuję Wam za tematy,
Karola, fajnie ze zaczęłaś nasze kolażowanie. A ja teraz też idę szukać. Wiatru w polu idę szukać ;) I kamienia, pod ktorym schowała się moja pewność siebie;) i w ogóle gdzieś tam pomiędzy pola i łąki. 

#gdziespomiedzy
Zawczas z poniewczasem Jerzy Ficowski @wydawnictwo Zawczas z poniewczasem
Jerzy Ficowski
@wydawnictwoliterackie 
_______________
Podróż słowami po tym, co było, co jest. Zaglądanie za zasłonkę, wróżenie z chmur - co będzie?

Idziesz z wersami Ficowskiego i przyglądasz się temu, co w nim i temu co w tobie. 
A taka podróż to lepiej przebiega w samotności, choć i wołanie o obecność czasem też... 
"...i wtedy ty
moja duszo osobna
przymykasz moją przepaść 
i okrywasz mnie ciszą"

"Zapiski pokątne" o wietrze, o czekaniu, o szukaniu słów, o historii, o rozedrganiach pomiędzy tym co w sobie a tym co w świecie.

Parę wierszy zostawiam, bo już z wczorajszych rozmów wiem, że tomik to raczej tylko w bibliotekach znajdziecie, a mój jest akurat ze @stacjakultura w Rumi.
_________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #jerzyficowski #zawczaszponiewczasem #wydawnictwoliterackie #zbiblioteki
Czasami szczęśliwi rodzice mieszkają oddzielnie Czasami szczęśliwi rodzice mieszkają oddzielnie
Aga Kacprzyk
@albus_wydawnictwo 
Ilustracje: Aleksandra Kucharska-Cybuch 
______________
Wyjątkowa to książka, naprawdę. Trudny wszak podejmuje temat. 
Ale w momencie, kiedy byłaby wam potrzebna, to polecam, sięgnijcie. Czytając dziecku, będziecie sami słuchać i szukać odrobiny pocieszenia. 
Hela i Hektor - główni bohaterowie - zostają wbrew sobie postawieni w sytuacji rozwodu rodziców. Hektor już dużo wczesniej, Hela dopiero co. Tajemniczym sposobem dostają się do tajemniczego Muzeum i Ambulatorium, gdzie próbują zrozumieć co się dzieje: z nimi, z ich rodzicami. Próbują grać w grę Zwyczajne życie, żeby choć trochę zrozumieć świat dorosłych, oglądają albumy z dobrymi wspomnieniami, mogą też się porządnie wkurzyć i wykrzyczeć. Każda emocja jest w tym tajemniczym miejscu akceptowana, co więcej, jak potrzebujesz szklanki żeby ją rozbić i usłyszeć brzdęk tłuczonego szkła, masz i na to specjalne miejsce. 
Nie ma tu rodziców, oni mają swoje dorosłe życie i próbują się w nim odnaleźć (ta mama, co jej oczy w końcu zaczęły lśnić radością i tata, co z nową przyjaciółką śmieje się częściej!) - to dzieci są tu najważniejsze.
I choć brzmi to paradoksalnie, to dużo jest w książce o miłości. Takiej, która wiąże się z szacunkiem i wolnością. I dużo o potrzebie zrozumienia, że czasem życie tak właśnie wygląda - szczęśliwi rodzice nie muszą być razem. 

"Hektor podniósł rękę i przyłożył ją do serca. Był poważny jak nigdy dotąd. Zrobiłam to samo. Zamknęłam oczy i poczułam miarowe uderzenia serca. Nie przestawało bić. To chyba dowód na to, że miłość nie umiera nigdy. Ona po prostu się zmienia, jak pory roku i cały świat wokół nas".
________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #czasamiszczęśliwirodzicemieszkająoddzielnie #agakacprzyk #wydawnictwoalbus
Ludzie wędrowni Anna Fryczkowska @annafryczkowsk Ludzie wędrowni
Anna Fryczkowska 
@annafryczkowska 
@wydawnictwo_wab 
__________________
Wcale nie jest łatwo opisać Ludzi wędrownych. Jestem sama zaskoczona, że nie wiem jak zacząć! Dlaczego? 
No to posłuchajcie.
Sama opowieść jest prosta. Od pierwszych stron wskakujesz na wóz i jedziesz z rodziną Józki i Michała na nowe miejsce. Od razu wiesz, że bedzie niewygodnie, że zostawiasz za sobą groby dzieci, że nie wiesz co cię czeka. Ale Józka jest jakaś taka optymistyczna, zakochana i silna, to też tak próbujesz.
Potem zostaje właściwie tylko siła, bo optymizm i zakochanie umknęły chyżo gdzieś w sinej mgle. 
Silna Józka, apodyktyczna babcia i wrażliwa Ina - każda ze swojej perspektywy opowiada historię ludzi wędrownych. Realistycznie, prosto, czasem śmiesznie (szczepienia we wsi! Ja się uśmialam), czasem... No jak to w życiu. Różnie bywa, a juz na pewno jak się żyło w XX wieku. 
A teraz o trudnościach: nie był to filozoficzny esej o pamięci, traumach pokoleniowych, granicach - ale takie pytania stawia. 
Nie bylo wykładów psychologicznych i socjologicznych o zakorzenieniu - a jednak takie myśli się po przeczytaniu pojawiają. 
Czym jest swoje miejsce? Co jest najważniejsze do zabrania ze sobą? Jak bronić swoich wartości kiedy wszystko wokół się zmienia, bardzo zmienia? Co to jest poświęcenie w imię miłości? 

I mimo skończenia książki - opartej zresztą o prawdziwą historię rodzinną autorki - wciąż coś z niej w głowie siedzi, wciąż postacie ludzi wędrownych przywołują się z czytelniczej pamięci - i dlatego też wam polecam. Dobra powieść.
_________________
#gdziespomiedzy #bookstagrampl 
#ludziewędrowni #annafryczkowska #wydawnictwowab
Henryk tak się w kociej sierści zanurzył, że a Henryk tak się w kociej sierści zanurzył, że aż zniknął z kolażu. A moze kawę sobie pije, kto go tam wie! 

Joanna Concejo i jej rysunki... 

Chciałam napisać o Zgubionej duszy, narysowanej przez Concejo i doopowiedzianej przez Olgę Tokarczuk, ale po prostu zostawiam kilka zdjęć. I mój kolaż marny, biedny, co to żadną miarą nie pomieścił w sobie wszystkiego co chciałam. Nie da się widać tak o wszystkim!

Czy można znaleźć prawdziwą ludzką - bożesz ty mój, jakie to trudne słowo! - czułość?
Uważność? One istnieją? Chyba tak... albo to urok Concejo. Przy niej mogę zaryzykować i trochę uwierzyć w istnienie duszy.

@gosssiaaak - dziękuję za twoja gotowość do dzielenia się! Nie mogę sie doczekać całej opowieści o Henryku. Buziaków stos przesyłam!

Kolaż bo @dozamotaniajedenkrok i @chwila_ze_sztuka i #kolażzkalendarza25

Może przy okazji też #fotowtorek_kfs
- bo dziś akurat temat #czuły_fotowtorek_2025

#gdziespomiedzy 
#zgubionadusza #concejo 
#kolażanalogowy
Wolności, dodaj mi skrzydeł! Jakoś tak to szło Wolności, dodaj mi skrzydeł! Jakoś tak to szło;)

Wpadłam w kolaże jak śliwka w kompot, będzie to już chyba rok...
Nie wiem, czy chcę coś przez nie powiedzieć, czy chcę też jednak więcej przemilczeć; wiem że lubię je robić. Choć czasem efekt ostatecznie to płacz nad światem lub też nad sobą 🤷‍♀️ na pewno też tak macie, prawda???

A może ktoś chciałby kupić wierszyk w ramce? Wierszyk w ramce o wyrywaniu się z ram. Promocja taka, metafizyka na sprzedaż!

Jakby ktoś sie zastanawiał, to niechaj pisze. Się dogadamy :)))

#gdziespomiedzy 
#piszębolubię

#autopromocja

#wszystkojestnasprzedaż 
#bożecojarobię🫣
Może Poświatowska też obawiała się zamknięty Może Poświatowska też obawiała się zamkniętych przestrzeni. 

Ja dziś przyłączam się kolażowo do @dozamotaniajedenkrok i @chwila_ze_sztuka i mówię stanowcze nie wszelkim zamkniętym głucho drzwiom. 

Puk, puk, jest tam kto? 

Też się boisz. 
Może razem solidnym kopniakiem wywalimy strachy! 

Lasy, łąki i miedze czekają. 

"Zobaczysz jeszcze z tego wybrnę
Nie bedzie dziury w niebie
Pamięć jak szybę wytrę
Niech no tylko przyjdę do siebie"
- To już Osiecka :)

_____________
#gdziespomiedzy
#kolażzkalendarza25 
#kolażanalogowy #halinapoświatowska
F41 Sandra Jasionowska-Kuryło @sjasionowska Ilus F41
Sandra Jasionowska-Kuryło
@sjasionowska 
Ilustracje: @kirapietrek
________________
Debiut wydawniczy, a ja skusiłam się rozejrzeć po świecie pisarskim, co to nowego tam powstaje. O czym. W jaki sposób. Czy coś znajdę dla siebie. Albo też nawet dla was;)

Tomik f41 jest o codzienności z lękami. Z depresją za pazuchą. Możesz się wygodnie rozsiąść i w taką pogmatwaną codzienność zanurzyć, jeżeli tego akurat szukasz. Będziesz ty i słowa  z duszy autorki, będziesz w jej myślach, odczuciach, może uśmiechniesz sie ze zrozumieniem, bo też tak masz. 
I nie musisz obawiać sie, że jak poezja to niezrozumiałe, to nie tak. Tomik Sandry to poezja w stylu życiopisania, uchwycenie chwili, nie ma tu roztrząsania, nawiązań. Uczucia -  przeważnie te lękowe - i próba ich przyszpilenia. Dystans, trochę ironii. Zaglądanie w duszę, ale nie babranie się ponad miarę. 
Fajnie poczuć, że autorka ma zaufanie do czytelnika, i pokazuje się na nam przez wybrane momenty, szczere - ale nie jest to szatkowanie duszy na pokaz. 
Przemawia do mnie ten debiut! Chętnie kiedyś wrócę do tego nazwiska. Może z czasem pojawi sie jeszcze więcej spostrzeżeń, jeszcze wiecej uchwyconych chwil, których trafne opisanie daje ten dobry dla myśli pobrzęk istnienia...
 
@sjasionowska - dziękuję za możliwość współpracy, niech ci się dalej dobrze pisze:)
____________
#gdziespomiedzy
#bookstagrampl
#f41 #sandrajasionowskakuryło #debiutliteracki 
#współpracabarterowa
Po co piszemy? - Bo chcemy coś opowiedzieć, pra Po co piszemy? 
- Bo chcemy coś opowiedzieć, prawda? O życiu tym naszym czy to powszednim, zwyczajnym, czy to wyjątkowym. Straszno-pięknym, smutnym czy wkurzającym. 
Piszemy, by podzielić się historią. Zawołać: hej, patrz, to ważne! Zauważ, przeczytaj, daj poczuć, że nie jestem sam/sama. A jednocześnie z drugiej strony każdy chce być wyjątkowy. Taki nie za łatwy, nie za prosty. 
Tomik Puszczający krewkę jest ciekawy, z pewnością, ale trzeba odwijać go długo z warstw metafor. Nie trafia do czytelnika "na błysku". Do mnie najbardziej trafia tam, gdzie jest najprościej, jak w wybranych wierszach na zdjęciach. 
Potok słów, zderzonych według sensu znanego tylko autorce, chwilami jest rzeczywiście jak krwotok, jak puszczanie krwi, ale czy przynosi ulgę - nie wiem. Raczej wymaga spokoju na receptę. Dużo tu rozedrgania, buntu. Jeżeli to metafora wyobcowania - to udana. Jeżeli próba porozumienia - to już trudniej... 

Dziękuję za możliwość współpracy barterowej!
@warszawskafirmawydawnicza

#gdziespomiedzy #bookstagram
#puszczająckrewkę
#karolinakaczkowska
Przegląd wiadomości. Kulturalny przegląd. Orl Przegląd wiadomości. Kulturalny przegląd.
 
Orlando Virginii Woolf - bardzo na tak. Spostrzeżenia, humor, przewrotność, ironia, a do tego - to uderzenie czasem i chwilą na ostatnich stronach, aż w kościach czuć wibracje. Czysta przyjemność.

Osiołkiem - stasiukowo. Idealny stajl na wakacje!

Drzwi na zachód, Mohsin Hamid - no tu z kolei nie ten styl. Moja córka uwielbia oglądać paradokumenty i miałam wrażenie czytając Drzwi, że są pisane tym samym językiem. Nie i nie. A temat ucieczki i uchodźców, pytania o trwałość relacji w tym momencie - wydawało się, że będzie dobre...

Rupi Kaur - to specyficzna lektura, na szczęście nie każdemu potrzebna, jak leki, bandaże czy szwy. Ale czasem taka akcja reanimacyjna jest niezbędna. Wtedy Słońce i jej kwiaty - zalecane.

Zapiski z nocnych dyżurów, Jacek Baczak - do ostrożnego dawkowania. Smutne w cholerę. I bardziej. Starość, choroby, samotność - i śmierć. Łaskawość? Nie wiem... 

Jestem gotowa - wybór wierszy Anny Świrszczyńskiej wedle Barbary Gruszki-Zych. Nie znam pani Gruszki-Zych, ale patrząc na ten wybór to polubiłabym ją:) jest dużo konkretnej, szczerej i mocnej Anny. W sumie też trochę terapeutycznie, choć z innego punktu widzenia.

Zabliźnione serca, Max Blecher - o rany. Jest sanatorium, ale takie trochę inne niż w Czarodziejskiej górze Manna. Trochę bardzo inne! Ale czy wciąga i czy chce sie czytać? Oj tak...

A powoli idę sobie przez Dziennik we dwoje Stańczakowej, lubię te chwile czytane razem, ona, ja i Białoszewski. Tak sobie po Warszawie dreptamy, to nagrywając wiersze Mirona, to opisując "na błysku" uczucia i dyskutując...

A od tygodnia noszę w plecaku Susan Sontag i czytam w autobusach. Taki lans! 

Poświatowska - a tu będzie coś więcej, wkrótce:)

O nie, teraz widzę, ze zapomniałam dodać zdjęcie najbardziej kulturalnego kota na świecie! Tyle ile Kreska sie przy mnie naczyta, to ja nie wiem, Behemot istny z niej wyrośnie. Ale tak to jest, jak jest się kotem z lękiem separacyjnym. I tak sobie żyjemy, książki, kot, kawa i ja:)

#gdziespomiedzy #bookstagram
PRZESILENIE Mamie zabrakło marchewki do obiadu, PRZESILENIE 

Mamie zabrakło marchewki do obiadu, więc mała Pokrzywa stoi właśnie w kolejce w ulubionym warzywniaku. Zawinęła sobie siatkę wokół dłoni, żeby nie zgubić portfelika i rozgląda się.
Lubiła te zakupy, lubiła kolory malutkiego targowiska, zapachy, nawet panią Lewkonię, co stała za ladą, też lubiła. 
Pani Lewkonia nie bała się nikogo, mogła  pyskować okolicznym draniom i nikogo nie przepraszała, pani Lewkonia żyła więc jak prawdziwa królowa, myślała sobie Pokrzywka. Może ma to związek ze starą wagą, ktorej królowa warzywniaka wciąż używała, nie patrząc na nowoczesne elektroniczne wynalazki. Szalki wagi były nieomylne i uparcie dążyły do równowagi.
Ani mniej ani więcej. 
Królowa odmierza każdemu wedle... czego? Pragnień? Marzeń? Sprawiedliwości? Własnego widzi mi się? 
...
Dorosła Pokrzywa siedzi z albumem w rękach. Wyobraża sobie, że kładzie fotografie z dzieciństwa na wadze pani Lewkonii. Kiedy waga zdjęcia jest cięższa niż pokrzywowe siły, zdjęcie wyrzuca za siebie. Czasem podarte na strzępki. 

To jej przesilenie. Ona po jednej stronie, wszechświat po drugiej. Muszą cos z siebie wyrzucić, żeby wróciła równowaga.
...
@kasia_gniazdowanie - wyzwanie #gniazdowanie_opowiadanie 🌿

#gdziespomiedzy 

#takietamowarzywniaku ;)
Bez miłości Saga Pomiędzy Zofia Mąkosa @makos Bez miłości 
Saga Pomiędzy
Zofia Mąkosa
@makosa.zofia 
@wydawnictwo_ksiaznica 
_________________
Mail z wydawnictwa, czy chciałabym może coś przeczytać, a ma to być ponoć fajna powieść. Obyczajowa. Matkobosko, tylko nie to, myślę sobie, bo dobrej obyczajówki to ze świecą szukać, gdzie tam, w ogóle, w życiu! Czasu nie mam, zarobiona jestem!
Ale na szczęście spojrzałam na nazwisko autorki. Zofia Mąkosa jest mi już znana z Makowej spódnicy i to była naprawdę dobra powieść. 

Zgodziłam się. Nie szepnęłam cichutko "tak" ale jak na dobrą mocną postać kobiecą przystało, poszłam na całość i poprosiłam o dwie części sagi, pierwszą i drugą. I dostałam! @wydawnictwo_ksiaznica - dziękuję 🤗

Zofia Mąkosa maluje tym razem opowieść z czasów międzywojennych (Makowa spodnica to były siedmnastowieczne polowania na czarownice). Dwie bohaterki, jedna ze wsi, druga z miasta - Poznań i okolice - i ich równolegle losy. Łączy je potrzeba kierowania swoim życiem, potrzeba niezależności, nawet jeśli oznacza to wyrzeczenie się romantycznej miłości. Ślub jako transakcja biznesowa? Proszę bardzo. List od kochanka po trzech latach czekania? Spalić. Plotki? Ludzie zawsze gadają, ot, życie. 
Dookoła dzieje się wiele, to wszak czasy odradzania się niepodległej Polski, czasy niespokojne. 
Pomiędzy jedną wojną a drugą. Pomiędzy państwami i narodami. Pomiędzy granicami. 
Pomiędzy podejmowaniem kolejnych decyzji ważących na dalszym życiu.
Czy owe decyzje okażą się dobre? 
Jak wpłynie na bohaterki polityka? Co im odbierze, do czego zmusi?
Ja już czekam na kolejne tomy, chcę wiedzieć co dalej z Weroniką, z Asią, albo też z małą Nelą - bo poboczne postacie to nie manekiny, to równie dobrze zarysowane charaktery. 
Powieść, w którą można się wieczorem przyjemnie zanurzyć. Bez elementów realizmu magicznego. Zwyczajne życie, swietnie napisane. 

Dziękuję więc wydawnictwu Książnica za przesyłkę, za mail - z góry polecam się do przeczytania wszystkiego, co napisze pani Mąkosa! Jakoś do mnie wyjątkowo trafia.

A wy już znacie to nazwisko? Czytaliście?
________________
#gdziespomiedzy #bookstagrampl #zofiamąkosa #wydawnictwoksiążnica #sagapomiędzy #wświetlelatarni #bezmiłości 

#współpracabarterowa
Mój Instagram

życie i problemy

W kolorze

12 grudnia 2023
życie i książki

Mała księga mieszkańców puszczy

2 grudnia 2023
życie i książki

Opowieści rodzinne – 4

11 lutego 2022
życie i książki

Książkowe niezapominajki

1 maja 2024
życie i książki

Współpraca – książki dla dzieci

2 lutego 2024
życie i książki

„Uparte serce”

30 stycznia 2022
życie i ... życie i książki życie i problemy

Lilka i Henio

28 sierpnia 2023
życie i książki

1000 powodów, dla których warto czytać dziecku

16 stycznia 2022
życie i ...

Całkiem nowy synek

26 września 2021
życie i książki

Czytamy dzieciom – część 3

24 lipca 2022

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme