Skip to content
gdzieś pomiędzy
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
  • Galeria
Menu
rozmowy - moja mama i ja przy kuchennym stole

Rozmowy. Hania

Posted on 15 października 202215 października 2022 by Ola

Dziś wywiad z moją Mamą. Jesteśmy w takim wieku, że możemy sobie swoje życie nawzajem obgadać. Przy kawie, ciasteczku, w ciepłej, pachnącej świeczką kuchni.

Co chcemy z życia swoich mam zapamiętać? Co sobie wziąć do serca? Czy jesteśmy gotowi spojrzeć na mamę jak na kobietę, ze swoimi radościami, smutkami, trudnymi wyborami? Czy to pomoże zrozumieć nam siebie same – jako matkę i kobietę? Kto z was odnajdzie się w wspomnieniach kobiety urodzonej w roku 1960? Jakie to zupełnie inne czasy! Moja Mama to moja najwierniejsza fanka, co wciąż mnie dopinguje i wierzy, że coś z tej mojej bazgraniny wyjdzie fajnego.

Zapraszam!

– To już się nagrywa?

– No, nagrywa się! Zaczynamy! Jak się dzisiaj czujesz, mamuś?

– Ja się czuję bardzo dobrze. Po pierwsze jest niedziela, po drugie cieszę się, że przyjechałaś do mnie, na kawkę. No i na wywiad. Jest okej.

– Nie denerwujesz się?                                                                                 

– No trochę, nie wiem, czy umiem tak pięknie, jak ty czy Kasia, ubrać w słowa to, co czuję.

– Okej, to ja sobie myślę, że zaczniemy wspominki, żebyśmy mogły potem porównać twoje dzieciństwo i dzieciństwo twoich wnuków. Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa? Co ci najbardziej zostało w pamięci?

– Najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa… Jest ich wiele. Pamiętam jak Tata zabierał mnie i moją kuzynkę na półwysep Helski do rodziny, albo znajomych. Mówił, że zabiera ze sobą „orkiestrę”, bo śpiewałyśmy całą drogę piosenki, brykałyśmy na tylnym siedzeniu (Mama śmieje się do tych wspomnień). Oj działo się, działo. Kąpałyśmy się w zatoce, były tam piękne meduzy, brałam je do ręki i nie parzyły.

Bardzo dobrze wspominam zajęcia rytmiczne w szkole, tańce, zabawy, ćwiczenia. Chodziłam też na balet do Domu Kultury, gdzie dyrektorem był Pan Bazyli Przybylski, wspaniały człowiek – ciepło go wspominam.

W pamięci zostały mi czasy, jak latem mieszkaliśmy na fermie pod lasem a przed domem były łany zbóż, chabry… biegałyśmy tam z kuzynką. Bawiłam się z koleżankami – Janką, Asią, Marzeną, Ulą – mieszkały opodal. Tam zajadałam się chlebem z cukrem i wodą. Skakałyśmy ze skarpy wprost na miękki żółty piasek i miałyśmy domek w zagajniku, taki prowizoryczny, ale był. Pomagałam też Tatusiowi w pracy na fermie. Były to piękne czasy.

moja mama i jej mama - babcia Pelasia
moja mama i jej tata
Moja Mama i jej rodzice. Słoneczne, beztroskie lata dzieciństwa.

– Z twoim dzieciństwem są też związane pobyty w szpitalu, prawda?

– Tak…

– To takie mniej radosne wspomnienia, prawda?

– Tak, to prawda. Byłam dużo w szpitalu jako dziecko, miałam parę operacji i to zostawiło ślad w moim życiu. Zostałam pielęgniarką, bo chciałam między innymi zobaczyć, jak to wygląda od środka, ze strony lekarzy, pielęgniarek, nie tylko z pozycji dziecka chorego. No i to z kolei zaważyło na całym moim życiu. Pracowałam z dziećmi chorymi onkologicznie. Dzięki temu, czy może przez to, inaczej patrzałam na życie. Zrozumiałam, co najbardziej liczy. Widziałam miłość i wsparcie rodziców, którzy opiekowali się swoimi dziećmi. Widziałam odwagę i rodziców i samych dzieci… Pracowałam również w hospicjum, opiekowałam się ludźmi w ich ostatnich chwilach życia. Wyciszałam się, modliłam i starałam się dać z siebie to, co najlepsze. Poznałam tam cudownych ludzi, z którymi pracowałam i zostaną w moim sercu na zawsze.

Dzięki mojej pracy doceniałam to, co mam, każdą rzecz, każdą chwilę. I to że dzieci zdrowe…

– Ale swoich pobytów w szpitalu nie wspominasz dobrze.

– Moich pobytów w szpitalu w tych najmłodszych latach, nie wspominam dobrze, to prawda. Miałam wtedy 2, 3 latka. Najbardziej pamiętam ogromną lampę w sali operacyjnej, maskę na twarzy i usypianie eterem, brrr. Bardzo tęskniłam za rodzicami – nie mogli mnie odwiedzać przez cały pobyt na oddziale. Tatusiowi raz udało się ze mną spotkać, pamiętam, że siedziałam na ławeczce w szpitalnym korytarzu i przez szklane drzwi zobaczyłam Tatę – po prostu pofrunęłam do niego, tak się cieszyłam i potem nie mogłam się oderwać od Taty. Strasznie płakałam. To była trauma i dla mnie i dla niego. Później przyjeżdżał czasem i stał pod szpitalem patrząc w moje okna, ale ja tego nie wiedziałam. Mamie też raz udało się ze mną zobaczyć.

Ale powroty do domu były cudowne.

moja mama, jeszcze malutka, ze swoimi rodzicami
Moja mama i jej rodzice. Bo powroty do domu były najlepsze...

– Chciałam, żebyś nam opowiedziała, jak zmieniało się macierzyństwo. Nawet na przykładzie szpitala widać różnicę – kiedyś tata, mama nie mogli wejść do chorego dziecka, czy ojciec nie miał wstępu na porodówkę. A teraz opiekun może być z dzieckiem cały czas. To jedna ze zmian. A co jeszcze się zmieniło?

Tak, dzisiaj odwiedziny w szpitalu nie są zakazane (wyłączając pandemie). Wprowadzono porody rodzinne, wydłużono urlop macierzyński do roku – kiedyś były 4 miesiące. Za moich czasów dzieci po porodzie dostawało się tylko do karmienia i zaraz zabierano.

Jak ty się, Olu, urodziłaś, był rok 1980, trudne czasy. Na wyprawkę dla niemowląt było parę ubranek i 40 pieluszek tetrowych. Ale trzeba było sobie radzić. Jak chciałam dla ciebie kupić coś ładnego do ubrania, to jeździłam na halę do Gdyni i kupowałam ciuszki przywiezione z Niemiec czy Czechosłowacji. To były czasy, cieszyłam się z każdej drobnej rzeczy, którą udało się zdobyć.

Sklepy były puste i kartki na żywność. Albo na buty. Pamiętam, jak stałyśmy przy kiosku spożywczym i chciałaś czekoladę a ja nie mogłam ci jej kupić bo nie miałam już kartek. To było smutne, ale jakąś „pocieszkę” zawsze ci znalazłam.

moja mama jest już moją mamą, a ja małym berbeciem, trzyma mnie na rękach, bądź w wózeczku
Moja mama jest już moją mamą a ja małym berbeciem, tym w koroneczkach.

A jeżeli chodzi o najmłodsze wnuki, to jedno urodziło się w okresie pandemii, też nie było wesoło. Kobiety teraz przyzwyczajone są, że mąż jest przy porodzie, że to są porody rodzinne.  W okresie pandemii, jak urodziła się Zosia, to jej mama, a moja córka Kasia, nie mogła mieć przy sobie męża i też się tam napłakała i było jej ciężko.

A macierzyństwo w dzisiejszych czasach ma swoje lepsze i gorsze strony, ale miłość i troski o dzieci są zawsze niezmienne. Czy to w latach osiemdziesiątych czy teraz…

– A mówią, że kiedyś rodzice tak nie dbali o swoje dzieci, że one luzem biegały z kluczem na szyi, że się kiedyś nie diagnozowało różnych chorób, nie przejmowało tyle…

– No, to prawda z tymi chorobami. Mnie też zdiagnozowano za późno, z moimi biodrami, i operacje mogły być szybciej. Wtedy rentgen nie był robiony. Teraz jest obowiązkowy. Badania profilaktyczne się zmieniły, już w szpitalu są badania przesiewowe, przedtem takich rzeczy nie było.

Rodzice się przejmowali, tylko czasy były spokojniejsze.

– Myślisz, że kiedyś tak za pieniądzem się nie goniło?

– Myślę, że kiedyś też się goniło, ale było spokojniej. Nie było też takich zagrożeń. Nie było kredytów do spłacania przez 30 lat. Dzieci dużo integrowały się ze sobą, bawiły się z dziećmi z okolicznych domów…  Ruch był mniejszy, na ulicy było bezpieczniej. Na pewno były mniejsze zagrożenia, niż w tej chwili. I były spokojniejsze czasy. Oczywiście nie mówię o rodzinach prześladowanych, bo to komuna była, różne sytuacje…

A ja już w pierwszej klasie szłam sama do szkoły. Nie było takiego dozoru. Dzieci bawiły się dużo więcej na dworze. Dla nas karą było, że musieliśmy w domu siedzieć! Bawiliśmy się w różne gry sportowe, gdzie teraz większość czasu dzieci siedzą przy grach komputerowych lub przy telefonach. To nie jest dobre.

– Co przekazałabyś współczesnym rodzicom za radę?

– To trudno mi powiedzieć. Może taka rada: kochajcie się rodzice, to wasze dzieci będą szczęśliwe.

– A jeżeli rodzice będą właśnie szczęśliwi osobno? To lepiej dla dziecka?

– W niektórych sytuacjach może lepiej, różnie bywa. Najważniejsze, żeby było poczucie bezpieczeństwa, jak są mama i tata razem z dziećmi. Na siłę to też nie jest dobrze, bo to dla dziecka nic nie wynika z tego dobrego.

– Ale pierwsze trudności radzisz przezwyciężać?

– Próbować. Sentencje mówią, że najważniejsza jest rodzina, najpierw ta, w której się urodziłeś, potem ta, którą założyłeś, ale to trudno nazwać radą dla wszystkich… Ale jedną radę uniwersalną mam: żeby nie zostawiać dziecka na noc nie pogodzonego z rodzicami. Nawet jak coś zbroi, żeby zawsze dać mu buziaka, pogodzić się na noc. Tak samo dorośli.

– Zgadzam się z tym jak najbardziej! Czy przychodzi taki moment, kiedy mama przestaje się martwić o swoje dzieci?

– Czy mama przestaje się martwić?! Mama nigdy nie przestaje się martwić. Czy dzieci są malutkie, czy dorosłe. Nigdy. Obojętnie w jakim wieku są te dzieci. Zawsze to serce mocniej zabije, jak widzisz że dziecko jest nieszczęśliwe, czy coś z nim się dzieje złego. Martwisz się, żeby miało dobrą rodzinę, dobrego męża. Ja mam to szczęście, że nie muszę się martwić o swoich zięciów. Jestem z nich dumna.

rozmowy - moja mama i ja

– O czym lubisz najbardziej myśleć? Wybierać, co na obiad?

– Nie! Lubię myśleć o pozytywnych wspomnieniach. Przypominam sobie moje wyjazdy. Bardzo miło wspominam pielgrzymki, do Włoch. Bardzo to były energetyzujące wyjazdy, naładowały mnie na długo. Tym się bardzo cieszę, oglądam zdjęcia. Często myślę też o wnukach, jak szybko rosną, cieszę się, że lubią tu przyjeżdżać. Na nocowanki też. To mnie cieszy. Lubię myśleć o pozytywnych rzeczach.

– A o czym nie lubisz myśleć? Wiem, że masz takie noce, kiedy nie możesz spać. O czym wtedy myślisz?

– Czasem przychodzi taki natłok myśli, szczególnie po złych wiadomościach. Nie raz muszę wziąć tabletkę, żeby w końcu zasnąć. Czasami też po prostu bolą mnie stawy. Starość!

– Stawy, kolano… Chcesz porozmawiać o swoim kolanie? Co ma być zrobione za rok?

– Nie, nasza służba zdrowia to tragedia po prostu. Mam kolano chore od roku, a muszę czekać jeszcze kolejny rok na zabieg… Ale dam radę, kto jak nie ja! (uśmiech)

– A jaki jest najprzyjemniejszy punkt twojego dnia?

– Najprzyjemniejszy? Lubię taki moment wieczorem, jak wszystko jest posprzątane, włączam sobie ulubione Ranczo, czasami rozwiązuję krzyżówki. Jak jest już spokój.

– To ja ciebie też pamiętam z krzyżówkami i encyklopediami naokoło!

– Tak, teraz to telefon wystarczy, żeby znaleźć hasła.

 – A ja jeszcze pamiętam, że nam często polecałaś książki do czytania, pokazywałaś, co może być fajne, co jeszcze Babcia Pelasia czytała… „Dag, córka Kasi”, „Krystyna córka Lavransa”… Do dziś mam w głowie książki, które mi się z tobą kojarzą.

A gdybyś była królową świata, to co byś zarządziła?

– To trochę na wesoło zarządzę! Gdybym była królową świata, to kazałabym zlikwidować wszelką broń na świecie, jądrową, inną, po prostu każdą i otworzyłabym wszystkie, wszyściutkie granice, żeby ludzie mogli pracować i mieszkać, gdzie chcą. Ujednoliciłabym walutę. Ciekawe, co by z tego wynikło! (śmiech)

– Tylko jakaś policja dobra musiałaby być…

– No, pewnie tak. A mi się przypomina wieża Babel! To w sumie nie był zły pomysł. Ale nie udało się.

– Czytałam ostatnio, że ojczyzna to nie musi być kraj, w którym mieszkasz, ale kraj, którego potrzebujesz i który potrzebuje ciebie.

– To trochę o tym mówię. Chociaż te korzenie też są ważne – we mnie są mocno. To tu jest moje miejsce, moja ojczyzna. Bo tu jest moja rodzina. Ale to jest prawda: gdzie masz swoją rodzinę, tam jest twój dom. Możesz go stworzyć w każdym miejscu.

– A czego się dziś obawiasz?

– W tej chwili są takie czasy, że boję się. Boję się o przyszłość naszą, przyszłość ojczyzny. Wojna, czas niepokoju. Jaką przyszłość mają moje wnuki? Myślę o tym, jak nie mogę spać. Jak będą żyły? Co ich czeka? To ciężki temat. To ważne, żeby dzieci dorastały w pokoju, w bezpieczeństwie. Wojna to zło najgorsze.

– Jakie pamiętasz wspomnienia wojenne ze strony Babci i Dziadka?

– Jak wybuchła wojna, moja Mama miała 9 lat, a jej brat 2 latka. Jak wkroczyli Niemcy, to wyrzucili ich rodzinę z domu i musieli uciekać. Pojechali do Rogoźna, do swojej rodziny, dzięki której przeżyli całą wojnę. Mama mając około 12 lat musiała pracować u bambra tak zwanego, czyli niemieckiego gospodarza. Dziadka wywieziono do Niemiec na roboty. Jak wrócili po wojnie, to dom na szczęście stał i do dziś w nim mieszkamy.

Tatę zaś mojego wysiedlili do Rosji w okolice Sybiru. Tata, kiedy wracał, miał 18 lat. Mam do dziś dokument, że mógł z Rosji do Polski wracać za darmo każdym środkiem transportu.

– Opowiadał o tym, jak tam było?

– Tak, opowiadał bardzo dużo. Że miał odmrożenia. Że był wychudzony, że głodował. Raz uniknął śmierci dzięki swojej chudości, bo kąpał się w rzece i szła gromada Niemców. Tata wyszedł z wody i stał taki biedny, chudy, a oni tak na niego popatrzyli, zaczęli się śmiać, że do niczego się im – Niemcom – nie przyda. I poszli. Uniknął śmierci.

– Myślisz, że czas wojny wpłynął na Twoich Rodziców, na to jak wychowywali dzieci?

– Myślę, że bardzo wpłynął na to, jak chcieli później żyć.

Wpłynęły też na nich czasy komunizmu. Dom, który mój Dziadek budował, urzędnicy wzięli pod kwaterunek i trzy rodziny dali na jedno mieszkanie, resztę dali dla lokatorów i Poczty Polskiej. I tak było do lat siedemdziesiątych.

 – Ale ty jako dziecko masz dobre wspomnienia z domu, prawda?

– No, jako dzieci mieliśmy dobrze. Byliśmy rodziną wielopokoleniową. Zawsze dużo ludzi, wesoło, gwarno i to było dla nas fajne. Dorośli mieli swoje problemy, z których nie zdawałam sobie sprawy.

– A jakie jest twoje wspomnienie z Mamą, takie najmilsze?

– Z Mamą? Większość jest najmilsza.

Dużo ze mną chodziła. Zabierała mnie do lasu na grzyby, do koleżanek, do krawcowej. Każdy miał wtedy bardzo oryginalne ubrania, nie było sieciówek. Mama mnie dużo zabierała do Poznania, do Rogoźna, do swoich kuzynek. To były bardzo fajne podróże. Bardzo lubiłam tam jeździć. Poznawałam swoją rodzinę. Raz nawet Mama zabrała mnie samolotem z Poznania do Warszawy i z Warszawy do Gdańska.  Pierwszy raz leciałam wtedy samolotem.

– Jaka fantazja! Jak też wspominam, jak babcia zabierała mnie do Poznania. Mam miłe wspomnienia.

ja i babcia w Poznaniu, rok 1984
Moje wizyty w Poznaniu, u rodziny, najpierw rok 1984, potem 1990. Bardzo miłe wspomnienia...
ja i babcia w Poznaniu, rok 1990

– A czy jest jakaś dobra rada, której nie posłuchałaś, a powinnaś? Czy coś byś zmieniła?

– No właśnie nie! Nie miałam takich rad. Przynajmniej nie pamiętam. Ale niczego bym nie zmieniła. Bo wtedy nie miałabym Was. A Wy jesteście najważniejsze.

A w tej chwili jestem bardzo szczęśliwa, mam sześcioro wnucząt, lata pracy za sobą. I chciałabym, żebyśmy mieli dobre, spokojne życie. Żeby wnuki mogły się rozwijać w pokoju i w miłości.

– I w lepszej szkole.

– I w lepszej służbie zdrowia.

– Ja uważam, że się fajnie dogadujesz z wnukami. Dobrze się u ciebie czują. Jak myślisz, dlaczego?

– Bo je kocham! Bawię się z nimi, chodzę na spacery, wożę w wózku. I staram się z nimi rozmawiać.

– No właśnie! Nie uważasz, że jesteś babcią, która wszystko wie najlepiej. Słuchasz czasami młodych, jak oni widzą świat.

– No myślę, że tak. Staram się rozumieć. Czasem coś myślę inaczej, mam swoje stare opinie, coś mi się w głowie nie mieści. Ale staram się.

– Gdyby twój wnuk przyszedł do ciebie i przedstawił swojego narzeczonego, albo wnuczka narzeczoną, co byś zrobiła?

– Ja jestem tolerancyjna. Kocham te dzieci bez względu na to, kogo one przyprowadzą. I nie jestem ani antysemitką, ani rasistką. Wolałabym, żeby tak się nie zdarzyło, bo to komplikuje życie młodym, ale ja się nigdy nie wyprę swoich dzieci i swoich wnuków. Na pewno nie. Mogą na mnie liczyć.

– Jak w tym powiedzeniu: „Co bym zrobiła? Herbatę!” Zgadzasz się?

– Herbatę, dobre. Może być. Kiedyś było inaczej, nie mówiło się o seksualności, jakoś tego nie było, ale w końcu co jest w miłości ważne? Serce ogromne i gorące.

– A jakie masz wspomnienia z wychowywaniem trójki swoich dzieci?

– No wydaje mi się, że jakoś to ogarniałam, jak miałam was trójkę. Ty chodziłaś do zerówki – ubierałam Anię, dwuletnią, w kombinezon i odprowadzałam ciebie do szkoły, potem w domu obiad i z powrotem kombinezon i po ciebie. Dawałam radę.

ja jako mała dziewczynka w rodzinnym domu, jem obiad, albo podwieczorek. Mama robiła pyszne rzeczy w kuchni
trójka dzieci mojej mamy - ja i moje młodsze siostry, na schodkach ogrodowych

– A pamiętasz, jak ja raz nie wróciłam do domu? Chciałam iść do koleżanki, a potem zabłądziłam… I miałam wielkie szczęście, że pomógł mi jakiś pan, który zaprowadził mnie kawałek do domu. I pamiętam, że…

– że krzyczałam? No, było tak… Ale to było straszne, jak ja ciebie szukałam. A ja w ogóle dużo krzyczałam. Kiedyś nie było tyle książek o psychologii, człowiek tak nie wiedział tyle, co dziś… Przyznaję się i przepraszam was.

– Moje siostry nie krzyczą na swoje dzieci, nie powtarzają tego schematu.

– Oj tak, one mają cierpliwość, ja je bardzo podziwiam.

– To tylko ja szybko traciłam cierpliwość, na Maję krzyczałam, ale przepraszałam ją zawsze, tłumaczyłam, rozmawiałam…

– Nikt nie jest wolny od błędów. Przy wnukach jest łatwiej. Jest się spokojniejszym.

– A ja też z dzieciństwa dużo pamiętam dobrych chwil, kołysanki, krzyżówki, spacery do lasu, pamiętam kaszę manną na podwieczorek i ryż z jabłkami i cynamonem.

– A że do cioci Joli jeździłyśmy dużo? Ciocia miała pomysły – rozpalony kominek, renifery pluszowe na Święta, dzwoniące, pamiętasz? Wypady na sanki. Ciociu Jolu – dziękujemy, jak czytasz!

– Tak, też lubiłam ją odwiedzać! Pamiętam też, że mogliśmy w domu bawić się w sklep, brać wszystko z kuchni, pozwalałaś. Z Karoliną bawiłyśmy się w sąsiadki. I chodziłyśmy do Cioci Basi na dół bawić się, zjeść kolację… Dobre te wspomnienia.

Ale pamiętam też, że często byłaś zmęczona. I jak poszłaś do pracy, to się cieszyłam, bo mam wrażenie, że wtedy odżyłaś. Pieniędzy też było wtedy więcej. Bo tak to pamiętam pożyczanie, do pierwszego, od Dziadka… Piotrek też to zna, wie, że musi być po pierwszym, żeby mama mogła coś kupić!

– Myśmy mieli też więcej kontaktu z rodziną, mam wrażenie. Odwiedzało się. Trzeba mieć ten kontakt. Żeby byli: ciocia, wujek, babcia, dziadek, kuzyni. Myśmy tak mieli. Wszyscy przychodzili, myśmy też chodzili na imieniny, urodziny, na Wszystkich Świętych kolacja u Cioci Magdzi…

Masz jeszcze pytania? Bo ja jeszcze dodam, że proszę o wyrozumiałość, moja pamięć mogła coś przeoczyć lub wyolbrzymić. Ale to też mój pierwszy wywiad. Dziękuję bardzo.

– To ja dziękuję. A na koniec: ulubiony dowcip?

– Krótki: – Obraziłaś się? – Nie. – Bardzo? – Tak!

– Dobry! To jemy już ciasto? Bo ja zaraz nie wytrzymam! I dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę.

rozmowa zakończona - można jeść ciasto
Ciasto było! Serniczek, pyyycha.
rozmowa przy kuchennym stole - mama i ja
rozmowy - ja i moja mama
i garść wspomnień
moja Mama Hania

Nawigacja wpisu

← Moje miasteczko Bełz
O pisaniu. →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
PRZYGRYWKA
JACK SAVORETTI
Ta piosenka jest ładna i smutnawa. To na pewno o miłości!

Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • To był maj…
  • Plontynki – czyli myśli różne
  • Czytam z sentymentem
  • Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 6. Urodziny Hani
  • O depresji fachowym okiem. Rozmowa

Powieść w odcinkach: Opowieści rodzinne

Najlepsza strona w sieci: w dziurawych trampkach.

Często też zaglądam do:

miss ferreira

julia rozumek

  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Tarnina Marta Kucharska Wydawnictwo j ____________ Tarnina
Marta Kucharska
Wydawnictwo j
___________________
Lubię moją czytelniczą intuicję. Czasem podpowie mi coś naprawdę dobrego. Tu recenzja książki, tam zdjęcie autorki - a ja tak patrzę i czuję, że się z Tarniną polubimy.
Miałam rację! 
"Tarnina" to taka powieść o życiu. A życie to? To zmiany, marzenia, błędy, głupota, ból, piękno. To uciekanie i wracanie. 
To opowieść o tym, co się może wydarzyć, kiedy masz Licho jako towarzysza podróży. A w sklepiku we wsi spotkasz czarownicę. A pod sklepikiem będą stać wiesiołki.
To opowieść o życiu, a zaczyna się od śmierci. Tak, śmierć też tu krąży, trzyma strzelbę. Tą od Czechowa.
I opowieść o miłości. Ale nie banalnie.
Podkochiwałam się w tej książce od początku, bo bohaterka taka mi bliska, ale zakochałam się na amen po jednym zdaniu: 
"Pokrzywy są nadwrażliwe. Bardzo się boją, dlatego muszą udawać groźne".
A może po tym:
"Współczucie - zauważenie w drugim rany".
A może po tym, jak z Tosią rozcierałam w ręce liść orzecha, żeby poczuć jego zapach?
Taka to właśnie książka. 

@marta_kucharska_autor - dobrą miałyśmy intuicję :)

#gdziespomiedzy #bookstagrampl #wydawnictwoj #martakucharska #tarnina #kochamczytać #czytambolubię #niestatystyczny #polecajka #realizmmagiczny #literaturapolska
@52zdjecia - lubisz iść w stronę lekkiej poezji @52zdjecia - lubisz iść w stronę lekkiej poezji? Bo temat #popatrzwniebo tak mi się właśnie kojarzy: 

"Skrajem nieba szedł Bejdak
Organki z odpustu same mu grały
Kałużę żabom łyżką zamieszał
Nie zdając sobie z tego sprawy

Podobno ktoś widział jak do żab się łasił na kolanach
Żeby mu kumkały
Albo w pasiece do ula się spowiadał
A pszczoły miód na serce mu lały

Ktoś go poprosił by mu łąkę skosił
A on zioła głaskał, tulił się do trawy
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć
Raczej kumplował się z ptakami
Kiedyś nad ranem z nimi odleciał
Na niebieskie ptasie polany
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć

Czasem wróblem wraca gdy Boga uprosi
Z lotu ptaka chwilę u nas gości
Boga słabość do niego jednaka
Bo jak nie kochać takiego Bejdaka

Ktoś go poprosił by mu łąkę skosił
A on zioła głaskał, tulił się do trawy
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć
Raczej kumplował się z ptakami
Kiedyś nad ranem z nimi odleciał
Na niebieskie ptasie polany
Jakoś nie umiał z ludźmi żyć..."

Śpiewał kiedyś SDM.

I ze specjalną dedykacją dla @w.dziurawych.trampkach
 
#temattygodnia #gdziespomiedzy
#52zdjęcia_20_2023 #52zdjęcia 
#przyrodawobiektywie #łąkapolska #niebo #spacer #beretkadlabejdaka #sdm  #adamziemianin
Edelman. Życie. Do końca Witold Bereś, Krzyszto Edelman. Życie. Do końca
Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
Wyd. Agora
__________________
Przeczytałam biografię Edelmana, z wielką fascynacją! Zawsze podziwiałam jego życiorys, jego postawę, jego wybory. Swego czasu czytałam listy pisane do wszelkich władz, przypominające o roli sumienia w życiu nie tylko pojedynczych ludzi, ale i całych krajów. Czytałam wywiady, gdzie pod warstwą ironii i pozornym wzruszeniem ramion kryła się cała gama uczuć. Nie raz zastanawiałam się, co dziś powiedziałby w danym momencie właśnie on - Edelman. 
Oprócz tego, że powiedziałby "głupoty gadacie". Pewnie dodałby, że trzeba patrzeć, gdzie jest ten słabszy, ten bezbronny, temu trzeba pomagać... 
Tyle mojej laurki pochwalnej, a co do biografii - polecam. Nie jest to intymny portret, ze szczegółami z życia prywatnego, o nie. 
To los człowieka na tle szerokiej, historycznej panoramy wieku dwudziestego. Wojna, PRL, Polska po '89. Ta biografia to rachunek wystawiany przez kogoś, kto wiek dwudziesty przeżył i wiele rozumiał. I nie zapomniał ani o słowie odpowiedzialność, ani o słowie współczucie. 
____________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #bookstagrampl #polecamksiążkę #edelmanżyciedokońca #wydawnictwoagora #biografia #marekedelman #niebądźobojętny
Czasem chciałoby się iść po jasnej stronie. Zr Czasem chciałoby się iść po jasnej stronie. Zrobić chociaż parę słonecznych, rozbielonych kroków. Być w takiej optymistycznej opowieści. 
Jasne i #niezaostre 

Trochę mojej jasności i nie-za-ostrości przesyłam dla @52zdjecia 😉

#temattygodnia
#52zdjęcia_19_2023 #kwiaty #mojemiejscenaziemi
#mojemyśli #blogger #optymistycznie #jasno
Zmieścić codziennosc w trzech kadrach? Proszę b Zmieścić codziennosc w trzech kadrach? Proszę bardzo:
- coś, co robić lubię, choć nie muszę 
- coś, co robić muszę, choć nie lubię
- coś, co robić muszę ale i lubię

Prosta zagadka, prawda? 

#12wyzwaniekfs5 

#gdziespomiedzy #kfs #fotowyzwanie #codzienność #kochamczytać #macierzyństwo #śniadaniebezglutenu
Łapiąc słońce po drodze do pracy. Może na par Łapiąc słońce po drodze do pracy. Może na parę chwil wystarczy... zanim się spokój ulotni 😉

#12wyzwaniekfs4

#kfs #podsłońce #przyrodawobiektywie #dmuchawce #drogadopracy #łąkapolska
Bajka o Lęku Agnieszka Jucewicz Ilustracje: Maria Bajka o Lęku
Agnieszka Jucewicz
Ilustracje: Marianna Sztyma
Wyd. Agora

Pomarańczowa bajka. 
Pomarańczowy to dziwny kolor. Ostrzega, ale i przyciąga. Ciepły, ale i poparzy.
To podobnie jak z uczuciami - potrzebujemy ich, szukamy, ale też się boimy...

Bajka o Lęku opowiada o uczuciach w bardzo prosty sposób - każde uczucie jest dzieckiem. Jest więc Radość, Złość, Smutek, Wstręt i Lęk. Dzieci są więc kolejno: wesołe, żywiołowe, melancholijne, przebojowe i tylko Lęk jest taki... inny. Bojaźliwy, skryty. Rodzice nie wiedzą, jak z nim się obchodzić. 
A tak naprawdę mały Lęczek potrzebuje tego samego, co pozostałe dzieci - akceptacji. Rozmowy. Chce, żeby z nim posiedzieć, opowiedziec bajkę, pójść na spacer, pogłaskać po ręce. Każde uczucie potrzebuje, żeby pozwolić mu pobyć, potem może spokojnie odejść. Każde uczucie jest ważne. I żadne nie jest jedno jedyne. Gdzieś obok ktoś na pewno też się boi.

Piękna pomarańczowa bajka! Ilustracje,  kredkowe, dziecięce, ciepłe - doskonale współgrają z opowieścią. 

Pasuje dziś na dwie okazje: #fotowyzwanie u @kobiecafotoszkola
Oraz #literaturapomacierzyńsku
u @mamakawaiksiazki 

#gdziespomiedzy #12wyzwaniekfs3 #pomarańczowo #kfs #uczucia #bajkaolęku #agnieszkajucewicz #mariannasztyma #wydawnictwoagora #agoradladzieci #bookstagramdladzieci #bookphotography #bookstagrampl #kochamczytać #czytamydzieciom #polecamdzieciom #psychologia #macierzyństwo
Maj w obiektywie. Biegnie wyświęcać ogrody. By Maj w obiektywie.
Biegnie wyświęcać ogrody. 
Było źle, będzie źle, ale teraz jest chwilowo maj! 

I nawet nie trzeba go szukać daleko :)

#gdziespomiedzy #12wyzwaniekfs2 #fotowyzwanie #kfs #maj_fotowtorek #maj #wiosna #dom #mojemiejscenaziemi #ogród #optymistycznie
Majowe wyzwanie u @kobiecafotoszkola Dzień 1 - a Majowe wyzwanie u @kobiecafotoszkola 
Dzień 1 - autoportret z rekwizytem. Najgorzej. Ale oto i ja! 
Ja i moje tysiąc pińćset rekwizytów. Próbowałam bardziej artystycznie, poważnie, wiecie, STYLOWO, ale gdzie tam. Może przy kolejnym wyzwaniu;) jak jeszcze bardziej dorosnę! 

#12wyzwaniekfs1 
#gdziespomiedzy #autoportret #fotowyzwanie #kobietykfs #kobietapo40 #kochamczytać #bookstagram
Pod stołem, na stole, obok stołu... byle książ Pod stołem, na stole, obok stołu... byle książki były pod ręką;)

#podstołem dla @52zdjecia

Książki moje, a stolik, klimatyczny, znalazł mój mąż na kontenerze budowlanym, przeznaczony ów stolik był... na śmietnik. A tak jest sobie w nowym domku.

#52zdjęcia_18_2023 #52zdjęcia #temattygodnia #bookphotography #gdziespomiedzy #retroskarby #książki #bookstagram #kochamczytać #vintagestyle
Matki. Niezwykła historia macierzyństwa. Sarah K Matki. Niezwykła historia macierzyństwa.
Sarah Knott
Wyd. Mova
___________________
Książka, która ma prosty tytuł: „Matki”. Podtytuł trochę wyjaśnia o co, do licha, chodzi (czy to kryminał? czy skandal obyczajowy? tragikomedia? no wszystko by pasowało!): „Niezwykła historia macierzyństwa”. Aha, podejście w stronę naukowego. Ja chłonę wszelkie perspektywy, historie, badania dotyczące bycia mamą – i ta lektura to był strzał w dziesiątkę. Ale zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Było bardziej... osobiście niż naukowo. Tak na pograniczu.

Autorka – Sarah Knott – wykonała olbrzymią pracę gromadząc materiały. Opierając się na listach, pamiętnikach, artykułach z gazet, protokołach sądowych, stworzyła poruszający obraz matek na przestrzeni czasu i miejsc. Sięga do wieku szesnastego, i my – matki z wieku dwudziestego pierwszego – ze zdziwieniem i ulgą zauważamy, że odnajdujemy się w tych opisach… Sarah Knott dodaje do opowieści swój własny los, przywołuje bardzo nieraz intymne szczegóły swojej drogi do macierzyństwa. Stwarza piękny czasownik „matczynienie”.

Jest tu na przykład rozdział o tym, że w listach, czy bardziej nowocześnie, w wywiadach badawczych z matkami,  niezależnie od epoki, w okresie kiedy dziecko ma do około 5 lat, regularnie powtarzają się napomknięcia o tym, jak bardzo bycie matką szatkuje czas. Jak brak możliwości skupienia się dłużej na jakiejkolwiek „dorosłej” czynności wytrąca wszystkie mamy z równowagi, jak bardzo ich czas jest podporządkowany dziecku. Wiecie, zawsze miło poczytać, że już od co najmniej paru wieków nikt nic nie wymyślił i też się tak męczył!

Książka – mimo, iż jest swoistą analizą badawczą – jest bardzo osobista. Delikatna i mocna zarazem. Czasem poetyczna, czasem brutalnie szczera. Taka… życiowa?
_____________________
#gdziespomiedzy
#bookphotography
#bookstagram #bookstagrampl #polecajka #kochamczytać #czytambolubię #niestatystyczny #książkoholik #macierzyństwo #matki #sarahknott #historiamacierzynstwa #wydawnictwomova #literaturapomacierzyńsku
Dominikowa wyszła na próg domu. Jeszcze raz rzuc Dominikowa wyszła na próg domu. Jeszcze raz rzuciła okiem, czy w chałupie na pewno wszystko zrobione, talerze pomyte, garnki wyszorowane, podłoga zamieciona… Tej pracy nigdy nie było końca. Dominikowa z westchnieniem i z zazdrością pomyślała o wszystkich innych babach we wsi, które z takim zapałem opowiadały o sprzątaniu. To wysprzątane i tamto poprane, tu wykrochmalone i jeszcze przewietrzone i ciasto w sobotę wieczór stygnie na oknie. Ech, machnąć ręką trzeba. Jak do tej pory żem nie pokochała tego latania z miotłą, to już pewnie nie pokocham, pomyślała Dominikowa. Mąż krzątał się jeszcze przy kurach, krowy już pozamykał, zgonione z pastwiska, obżarte sierpniową, ciepłą trawą. Te to mają życie. Niby człowiek taki król nad zwierzakami wszelkimi, a ona, Dominikowa, jak tu stoi, zaraz zamieniłaby się na życie z kurą czy krową. Niczym się to nie martwi i nie przejmuje. A już na pewno nie tym, co baby we wsi będą pleść.

Przed domem było tak przyjemne powietrze, inne niż przez cały duszny dzień. Dominikowa na chwilę usiadła na ganku, oddychając z ulgą. Zapatrzyła się przed siebie, a raczej w siebie. Nie widok na stodołę ją interesował, ale to, co zapach powietrza, jego smak, jego dotyk, robił z jej ciałem. Przez głowę, przez skórę kochającą się z wieczornym delikatnym powietrzem uwalniało się z Dominikowej coś – jak dusza? Czy tak smakuje dusza człowieka? Czy ma w sobie ściernisko, wilgoć, przeczucie jesieni i tyle niezmiernego smutku? Tej tęsknoty, nie wiadomo za czym i za kim?

Daleko za wsią rozległ się grzmot. Nie pierwszy tego sierpnia, prawie codziennie waliło gdzieś, hen, pod miastem już chyba prawie, ale deszczu nijakiego to nie dawało. Ot, pokropiło czasem. Dominikowa jednak wzdrygnęła się, jakby ze strachu. Przemknęło jej przez myśl, że mogła to być dla niej kara za myśli zbyt oddalone od ziemskich spraw. Bóg tak widać nie lubi. Przeżegnała się z niepokojem i wróciła do domu. Czas spać.
___________
To ze starego wpisu, z bloga, ale pasowało mi do zdjęcia pokrzywy... 
A letnie burze, ciepłe powietrze już niedługo! 

#gdziespomiedzy
#mojemyśli #kochampisać
#sierpień #lato #pokrzywy #wiejskieklimaty #blogger #przyrodawobiektywie #polskaprzyroda
Mój Instagram

życie i książki

„Uparte serce”

30 stycznia 2022
życie i problemy

Z remontem w tle

25 września 2021
życie i problemy

Rodzice, dzieci i… emocje.

7 sierpnia 2022
życie i książki

Opowieści rodzinne. Prawie lato – część 6. Urodziny Hani

27 kwietnia 2023
życie i książki

Czytamy dzieciom. Tym trochę starszym.

26 listopada 2022
życie i ...

O mnie – dodatek specjalny!

9 października 2021
życie i ...

Poranek i inne okoliczności przyrody

3 grudnia 2021
życie i książki

Żółte liście – część 2

17 października 2021
życie i problemy

Dziennik pokładowy

29 stycznia 2022
życie i problemy

Czapeczka i tożsamość

16 stycznia 2023

© 2023 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme