Kolor – jak to pięknie brzmi…
Jak dumnie!
Zielone nadzieje, namiętności w czerwieni, błysk królewskiego złota… Ech, kolory!
Światło, brzask! a to natężenie barw pomarańczowych przy zachodzie słońca!
Skrzydła motyla, bądźcie pozdrowione!
Życie w kolorze. Piękne.
Delikatny brąz kawy o poranku.
Niebieskie radio, które cichutko opowiada mi o świecie.
Kolorowe kubeczki wędrują ze zmywarki do szafki, feeria barw obejmuje też talerze, każdy inny, żaden się nie powtórzy, jak u Szymborskiej!
Ciemny cynamon oprósza kremowy ryż, rozpuszczają się kryształki cukru.
Herbata nabiera bursztynowej głębi, będzie akurat do wypieczonej, chrupiącej kromki chleba.
Pomarańcza z goździkiem za pan brat, złączone węzłem świątecznym i przez czas świąt nierozerwalnym.
Szal we wszystkich kolorach tęczy, owinięty wokół głowy, by nie pouciekały z niej marzenia.
Dzieci dostają czarne kartki papieru, grzywkę zdmuchują z oczu, język wytykają i pracowicie czarują, aż czerń rozbłyśnie brokatem i srebrną wstążką.
Dostojny fiolet drzemie w kąciku, poprawia okulary, perły na szyi, zamyka zmęczone oczy.
Brązowy pluszowy miś ukradkiem zbliża się do chłopca, który cichutko płacze, wskakuje w jego rączki, ociera łzy. Szepcze do ucha, że wszystko będzie dobrze…
Jasne włoski odgarniane w geście czułego sprawdzenia temperatury, najlepszym wskaźnikiem – dłonią.
Każdy migający czerwony kolor kojarzy się z Pewnym Bardzo Ważnym Gościem, co w grudniu zajmuje pierwsze miejsca w głowach i sercach dzieciaków. Na milion miliardów Świętych Mikołajów!
Kolorowe kwiaty na pościeli.
Poduszka z białym haftem, jeszcze po babci, ulubiona.
Ogień, pochłaniający ciemność i przekształcający ją w pomarańczową ciepłość.
Szara lodówka cała w kolorowych rysunkach.
Beżowy kolorze – witaj, ciebie też chętnie przygarnę, rozłożę na stole, połączę z szydełkową bielutką gwiazdką. Obok drewniany, drzewiasty aniołek, jakaś porzucona szyszka. Podkładka w kolorze ciemnej wiśni, przełamuje spokój beżowych barw. Jeszcze odrobina świerkowej gałązki i mam na stole barwy lasu. Trzeba tylko przymrużyć oczy, umiesz? Ja próbuję sobie przypomnieć, jak to się robiło.
Bo moje kolory w grudniu pouciekały.
Mroźny blask odległych gwiazd, które odbijają się w śniegu. Cisza pełna cieni.
Kocyk, o którym myślisz, przechodząc przez ten zimowy świat, pełen roztapiającego się, błotnistego, szarego śniegu. Moje usta też są szare, moje oczy też są smutne.
Zielony jest ratunek. Zielone są twoje oczy. Zielone są… Muszę sobie przypomnieć co…
Czytam o książkach, co „otulają”, co mają być tym kolorowym kocykiem, co mają odgrodzić od szarości nade mną i we mnie. Czytam o nich stojąc na odsłoniętej górze. Porywy czarnego wiatru wytrącają kartki z rąk, wszystko się rozsypuje. Czytam o smutnych książkach, które w zamian przywiewa mi zimny, bezlitosny wiatr.
Jestem w czasie, kiedy panuje mrok.
Kiedy wszystko przykrywa czerń.
Kiedy potrzeba czarów. I sił, by wciąż szukać, gdzie rozbłyśnie malutka zieleń nadziei.
Podobno „szczęście można znaleźć nawet w najciemniejszych czasach, trzeba tylko pamiętać, aby zapalić światło”. Łatwo ci powiedzieć, Dumbledorze!
A gdzie ten pstryczek, ja się pytam?