W ostatni weekend stycznia chcę was jeszcze wpędzić w melancholijny i nieco mroczny nastrój. Macie ochotę na taką podróż w głąb czarno-białego świata?
Zimno i ciemno. Nie oglądaj się za siebie! Nie wiesz, co się czai w tym mroku.
Czarno-biały styczeń w obiektywie Oli. Kolorów to szuka ona w książkach, których strony też są... czarno-białe. Ale od czego jest wyobraźnia!
„Nagle powiało na mnie chłodem
Kto przeprowadzi mnie przez lód i nocą ujmie mnie za rękę
kiedy się własnych słów przelęknę
i kto mi szklankę wody poda
kto przeprowadzi mnie przez lód
na drugą
ciemną świata stronę
gdzie oblodzone stopnie
stromo
donikąd wiodą mnie
przez pustkę
wrogą i myślom mym
i ustom
tę co na słowa i na ciało
właśnie zaciąga czarny całun
Kto przeprowadzi mnie przez lód
i kto położy na powieki
obydwu oczu dwie monety
by udawały szale wagi
choć nie są w stanie nic
wyważyć
i są jak oba oczy
ślepe
kto przeprowadzi mnie przez lód
a jeśli jest nim jakaś kra
która zatraca się w odmętach
ta postać tam to już nie ja
a słowo ledwo widmem słowa
i już je sobie upodobał
jak łzę zeszkloną
sopel lodu Nagle powiało na mnie chłodem.”
„Na powrót ruskiego gawrona (który osiedlił się pod bramą mojego domu)
Gawron (o nieustalonej na oko płci)
przybliżył się do kości
którą mu przyniosłam z obiadu
(żeberka z ziemniakiem i z buraczkami –
gdyby ktoś pytał)
zagadnęłam go po polsku
pojął w lot o czym mowa
jednak nie potrafił sformułować w tym języku
odpowiedzi
zbyt wiele tu pułapek
wyjątków kaprysów komplikacji
zbyt wiele szżcz
za mało rhkr
co ma począć roztropny gawron
(o nieustalonej na oko płci)
skoro w tym kraju
nawet Polak
nie potrafi się dogadać
z drugim Polakiem
natomiast moje dogadywanie się z gawronem –
bezkonfliktowe!
Czysta przyjemność!
Kość z żebra świnki
leżąca między nami
w najmniejszym stopniu
nie stała się kością niezgody
naszych obydwu
różniących się światów.
*
Apendyks do gawrona: w naszej mowie hurma neologizmów, zgorszenizmów, serwilizmów, rusycyzmów, germanizmów, angielszczyzmów, ale też mataczyzmów, fobizmów, snobizmów, manieryzmów, ostracyzmów, archaizmów, wybuczenizmów, barbaryzmów, wulgaryzmów, epitetyzmów, zapożyczenizmów, apodyktyzmów, przejaskrawizmów, absurdyzmów, zadufanizmów, hipokrytyzmów, bzdurnowatyzmów, tumiwisizmów, załganizmów i zgrajdolenia do entej potęgi – a najgorsze: hejtyzmów. Zresztą – co ja tu będę – dopisz sobie sam. (A już przy liczebnikach – nic, tylko siąść i płakać!).”
Oba wiersze pochodzą z tomiku "Znikopis" utorstwa Urszuli Kozioł, Wydawnictwo Literackie, 2019.
O tym tomiku pisałam wam już ponad dwa lata temu (KLIK – TU). Wciąż do niego zaglądam!