Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
Wesołe miasteczko, rollercoaster

Taki sobie zwyczajny tydzień

Posted on 23 października 202123 października 2021 by Ola

Zwyczajny tydzień? Ha, to nie u mnie. Mój tydzień to jest pełen zwrotów akcji, dynamiki, jest nieprzewidywalny, Patryk Vega pisze mi scenariusz! Istny rollercoaster! Poczytajcie sami!

Tak chciałabym napisać, ale potem szukałam zdjęć z tego rolekołstera i znalazłam tylko takie z kolejeczki dla dzieci z parku w Wejherowie. Ta, pomyślałam, dobra metafora – co by nie wymyślać, to moje życie jest zwyczajne do bólu, takie tutejsze i bez fajerwerków. Ale! Ale w moim odczuciu to nigdy nie jest całkiem zwyczajny tydzień z życia.

PONIEDZIAŁEK – dzień po opublikowaniu wpisu o filozofii. Budzę się z myślą „ło matko, po co ci to było, kobieto! Teraz wstyd się na dzielni pokazać!” Ale trudno, wstaję, na głowę zakładam papierową torbę, przemykam ciemną ulicą do pracy, skradam się korytarzem, myk myk i hyc, jestem w swojej sali przedszkolnej. Dzieci nie patrzą no mnie przez pryzmat głupot pisanych w internecie, mogę odetchnąć!

W domu muszę pamiętać o usprawiedliwieniu nieobecności Mai – jest przeziębiona. Albo nie chce jej się do szkoły iść. Trzeba było lekarzem zostać, wiedziałabym czy jest chora czy nie. Tak to ryzyk-fizyk. Na szczęście dziewczę ma już lat szesnaście i pół i mogę jej coraz częściej mówić: „Słuchaj, za chwilę będziesz dorosła. Nie będę ci mówi, co masz robić. Decyduj sama.” Czuję się jak profesor Dumbledore, kiedy dał Harremu Potterowi pelerynę – niewidkę i napisał „Korzystaj mądrze”. 

Na obiadek jest kurczak z niedzieli, w cieście i w panierce z sezamem. Przepis ma Maja, to jej pomysł i jej praca. Ja się cieszę, że nic nie muszę robić, nawet posprzątałam bez gadania tysiąc misek po robieniu tej pychotki.

Ola na pomoście
Wszystko nie tak...

WTOREK –  jestem załamana tym, jak mi nic nie wychodzi. Nic nie umiem. Wszystko robię źle. W domu kładę się z książką i chcę już sięgać po kocyk i ciepło się otulić, kiedy podrywają mnie okrzyki bojowe Piotrusia i jego kompana do zabawy. Słyszę, jak najpierw chłopaki biegają z mieczami, skaczą po poduchach – i to było spoko – ale zaraz muszę wstać. Wtrącam się w rozmowę, kiedy widzę, że Piotrek wsłuchuje się w opowieść o zabawie w „Czerwone – zielone” ze słynnego filmu na Netflixie. „…i wtedy jak oni się ruszą, to laleczka do nich strzela i z buzi leje im się krew…” i wtedy już wkraczam ja. Nic się nie leje ale gromy ciskam oczami i przerywam ten uroczy wywód na temat filmu od lat 16. Dzień wcześniej Maja zablokowała na youtubie filmiki, gdzie pojawia się motyw Squid Game. No dziękuję bardzo, moje dziecko nie potrzebuje jeszcze takich rozrywek. Każę im bawić się w dobrą staropolską Babę Jagę (Raz dwa trzy Baba Jaga patrzy) ale chłopaki wolą już coś innego.

To teraz czuję się jeszcze beznadziejną matką, bo nie mam pojęcia, jak uchronić moje dziecko przed całym złem świata. Da się? Nie zawsze będę obok, żeby zapobiec, zabronić, ochronić. Wieczorem rozmawiam z Piotrkiem, po raz któryś zresztą, że jak ktoś opowiada o strasznych rzeczach, to może zawsze przerwać, odejść, nie musi słuchać. Albo może się mnie zawsze o wszystko spytać, opowiedzieć.

Czuję się jak sterana matka, jestem zmęczona i przygnieciona beznadziejnością życia. „Mama, czy ty jesteś nastolatek, że tak mówisz?” – pyta Maja. Rzeczywiście, mogłabym wyrosnąć z takiego niedorosłego poczucia bezsensu życia, święta racja!

Na obiad są pyszne frytki. Domowe, oczywiście, a jakże! Z domowej zamrażarki…

Ale wieczorem dostaję wiadomość. Okazuje się, że to moje pisanie przyniosło coś dobrego! Odzywa się do mnie dawna przyjaciółka z czasów jeszcze szkolnych, umawiamy się na spotkanie. Zasypiam bez depresyjnego nastroju.

Ola na pomoście
Wypatruję lepszego jutra!

ŚRODA – budzę się przepełniona pozytywnymi uczuciami, chwalę siebie za odwagę, że mam ten blog, że pozwala on na spotkania z realnymi osobami. Przypominają mi się wszystkie chwile, kiedy ktoś mówi mi, że przynajmniej chwilę się uśmiechnął, jak czytał. To dobrze. To bardzo dobrze! Po wczorajszym dniu czuję się jakbym Oskara dostała czy innego Nobla. Moje nastroje wahają się jak na huśtawce, ale dziś przynajmniej jestem u góry.

Wieczorem patrzę, jak Maja pakuje się na wycieczkę – jedzie z klasą do Łodzi – jest radosna, podekscytowana, a ja jestem szczęśliwa jak prosię w deszcz, że moja córka nie boi się jechać. Wiem, jak to jest być introwertycznym nastolatkiem, co to boi się do sklepu wejść, bo przecież WSZYSY PATRZĄ, helloł! Ściskam ją na pożegnanie i fiuu – pojechała… Jak tu pusto… jak ja już tęsknię… No dobra, tęsknić będę jutro. 

A na moją wzmiankę, żeby nie piła na wycieczce alkoholu nieznanego pochodzenia ani nie szukała przygód w zakresie seksu, usłyszałam, że jestem obrzydliwa, fuuuuj! Dobra, dobra.

Zamiast obiadu były gofry. I to z kremem czekoladowym, mam taki a’la nutella, ale zdrowszy, więc zjadamy pół słoika.

Ola na pomoście
Dobra, nie będzie źle, świat nie jest taki zły 🙂

CZWARTEK – Piotrek był w przedszkolu, odprowadzałam go i po drodze usłyszałam nową wersję historii wybuchu drugiej wojny światowej. Otóż wedle mojego dziecka najlepsi byli żołnierze „ruscy” bo bronili biednych Polaków przed Amerykanami. O rany, tutaj to i 6 godzin historii może być za mało… Ale zapisuję sobie w pamięci, żeby jakoś więcej rozmawiać o wojnach, żeby te pokręcone historyjki odkręcić. Idziemy w rytm pieśni „My, pierwsza brygada”, grającej delikatnie z mojego telefonu i głośnym śpiewem małego berbecia.

W domu mam chwilę na odpoczynek, spisuję listę na zakupy, dopisuję, żeby pamiętać o oddaniu drukarki do serwisu, ostatnio wypluwa z siebie strony w zupełnie innych kolorach niż zaplanowane.

Czytam to „Miasto Niedźwiedzia”, co to je miałam pokochać – no cóż, wielka miłość to nie będzie, ale mały romansik może i owszem! Powieść ma fajne cytaty, takie wstawki ogólnożyciowe, rozbawiające.

Przykład? Proszę ja was bardzo:

„Wszyscy dorośli mają takie dni, kiedy czują, że to już koniec. Kiedy nie wiedzą już, o co tak cały czas usilnie walczą. kiedy rzeczywistość i codzienność przytłacza i nie wiadomo, jak długo da się jeszcze radę. Fantastyczne jest to, że wszyscy mogą przetrwać bez załamywania się dłużej, niż im się wydaje. Przerażające, że nigdy nie wiadomo, jak długo.”

„Ana była jak tornado. Klocek z setką kantów, w mieście, gdzie każdy powinien pasować w okrągłe otwory.”

„Długie małżeństwo to skomplikowana sprawa.”

„Rodzic jest niczym za mały kocyk. Jakkolwiek próbowałoby się przykryć nim wszystkich, to i tak zawsze ktoś marznie.”

„- Tata powiedział, że to ty nas zawieziesz.

– Tata jest niedoinformowany.”

 

Takie, wiecie, życiówki. Lepsze niż Coelho albo Pawlikowska. Można polubić tę powieść za poczucie humoru. Ale akcja jest dość ślamazarna… Jestem prawie w połowie książki a tam godzina po godzinie wszyscy przygotowują się do meczu hokeja. I to na razie wszystko. Jak mecz się w końcu zacznie to może i akcja ruszy do przodu.

Miasto Niedźwiedzia, okładka
"Miasto Niedźwiedzia", Frederik Backman

PIĄTEK – czy ja mam pisać? Sami widzieliście tą pogodę… Stoję na przejściu, czekam w deszczu i wietrze na zielone światło, szukam w duchu jakiejś ciepłej myśli, malutkiej, chociaż jednej tyciej, dobrej, słonecznej myśli… Ale znajduję tylko jeden wielki wkurw! Ja kulturalna jestem, ale w takiej pogodzie to nie da się inaczej.

W „Mieście Niedźwiedzi” skończyły się heheszki. Chciałam zwrotu akcji, to mam… Jedna scena a zmienia wydźwięk powieści i dowodzi wrażliwości pisarza.

Myślałam, że będzie morderstwo jakieś, ale nie, to nie kryminał. To powieść z serii obyczajowych, co nie znaczy że nie jest przerażająco. Może nawet bardziej, bo jednak kryminały mają w sobie coś z wydarzeń odległych, mniej możliwych – a to, co dzieje się w Mieście Niedźwiedzi jest bardzo realne.

Jest w końcu ten cholerny mecz, impreza – afterparty – i jest… piętnastoletnia dziewczyna i dwa lata od niej starszy chłopak ze zwycięskiej drużyny. Ona nawet się w nim podkochiwała. A potem zostaje samotność, odebrane poczucie bezpieczeństwa i analiza policyjna i sąsiedzka, kto był BARDZIEJ WINNY. On – to przecież gwiazdor sportowy a ona pewnie sama chciała… 

„Jest wiele sposobów na to, by umrzeć w Bjornstad. Zwłaszcza od wewnątrz.”

„Tysiąc marzeń wczoraj, jedno jedyne dziś.”

Do tego w międzyczasie słucham na uspokojenie muzyki, wycinam literki, szukam pomysłów i do pracy i na obiad, czytam gazety… Czytam wiadomości a tam jedna porażka w grze „Jestem dobrym człowiekiem” za drugą. 

Późnym wieczorem Maja wraca z wycieczki, cała i zdrowa,  z żelkami dla brata i z książką z antykwariatu dla mnie. Ten prezencik rozczula mnie i idę spać troszkę uspokojona, że mój kawałek świata nie jest taki zły…

Nawigacja wpisu

← Żółte liście – część 2
„Nastolatkozmagania” →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o życiu codziennym, o polecanych książkach, o wychowaniu. Znajdziesz też chwile z dobrą muzyką!

Ostatnie wpisy:

  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności
  • Za oknem słyszę mewy
  • Bajka o chochliku i dla chochlików
  • zieleń od pierwszego zdania
książka Małgosi Cudak, Mała księga mieszkańców puszczy
Książka M. Cudak, nad którą objęłam mój pierwszy patronat.
Książka R. Barancewicz, mój drugi cudny patronat.
Antologia bajek, jedna z nich jest napisana przeze mnie samą, osobiście:) Premiera 12.04!

Często zaglądam do:

gach z pawlacza - blog z opowiadaniami. Muzy, upiory i inne takie stwory...

na stronie bajki - blog Małgosi Cudak, z bajkami do słuchania i książkami do czytania

miss ferreira - blog o życiowych zamieszaniach

julia rozumek - blog pisarsko - życiowy

Archiwa blogowe:

  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

życie i ...

Opowiem ci o zmierzchu

21 sierpnia 2024
życie i problemy

„Wstawaj, szkoda dnia!”

6 października 2021
życie i ...

To był maj…

21 maja 2023
życie i książki

Współprace książkowe

31 stycznia 2024
życie i książki

Mała księga mieszkańców puszczy

2 grudnia 2023
życie i ...

„Mój szczęśliwy dzień”

1 stycznia 2022
życie i książki

słowo – jej dom

29 sierpnia 2024
życie i ...

Przed snem

18 marca 2022
życie i książki

„Znikopis”

24 września 2021
życie i książki życie i problemy

Historie rodzinne

22 stycznia 2022

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme