Niektóre fajne rozmowy – rozmówki właściwie – są za krótkie na osobne wpisy, więc dziś postanowiłam zebrać je razem, ku pamięci pokoleń. A przynajmniej ku pamięci mojej…
Mój synek wsiada dziś do samochodu i na pytanie swojego ojca, czy mama też już schodzi – jechaliśmy na zakupy – synek wzdycha głęboko i odpowiada: „Nie wiem… Mama się wyczerpała. Cały dobry humor straciła!”
Też z samochodu:
Wracamy wieczorem z podróży, jedziemy drogą, jest już ciemno, wokół drzewa i na niebie pomiędzy drzewami wciąż przebłyskuje księżyc. Piotrek w końcu pyta:
– A czemu ten księżyc nas goni?
– Wiesz – mówię ja, marzycielka – może chce iść z tobą do domku, ogrzać się, poświecić ci do snu…
– Ale co ty, nie opowiadaj mu już bajek – wtrąca tata, realista. – Księżyc nas nie goni. On stoi w miejscu. Tylko ci się wydaje, że on tak biegnie za nami. Chociaż tak naprawdę to on też się rusza, ale my tego nie widzimy.
– Jak nie widzimy, jak on się rusza! Ja widzę! – argumentuje, słusznie, pięciolatek. A tata się rozkręca:
– Bo to jest tak, że cała Ziemia się kręci i księżyc wokół Ziemi też się kręci, ale tego nie widać tak normalnie, tylko widać tak jakby…
– Tak jakby?… – synek powątpiewa w mądrości naukowe, patrząc przez okno jadącego samochodu, jak księżyc raz po raz wyłania się zza kolejnych drzew, ciągle będąc przed nami o pół kroku. – Hm. – dodaje filozoficznie.
– Tak, tak. Piotrek – wtrącam się, chichocząc pod nosem. – A jak mu się ułamie kawałek, bo zahaczy o wysokie drzewo, to wtedy trzeba zrobić ciasto żółciutkie i mu przykleić plasterkiem ten brakujący kawałeczek. Inaczej księżyc będzie smutny!
– Ech, poddaję się – westchnął tata.
Dziś mamy już w domu książki o kosmosie i księżycu. Takie naukowe, nie tylko z bajkami… Nie jest łatwo wyjaśnić, że coś się nie rusza, jak się rusza i tak naprawdę się kręci jak widać, że biegnie!
Z rozmowy z Mają – robiłam obiad. Pyszną kaszę z warzywami. Polewając sobie jeszcze solidną porcję keczupu, mówię:
– Wiesz, Maju, co najlepszego wymyślono do obiadu? Keczup!
– Wiesz, mamo, po co wymyślono keczup? – odgryza mi się mój blondwłosy potwór. – Bo niektórych obiadów inaczej nie da się zjeść.
Phi! Ja tam lubię kaszę. Z warzywami.
Z cyklu na filozoficznie:
– Mama… A dziś była religia. I pani opowiadała o Panu Bogu. I jak powstał świat i inne takie. Mamo, a to wszystko było naprawdę?
– O rany… To trudne pytanie, wiesz? Bo dla niektórych ludzi to najprawdziwsza prawda, wszystko o Bogu to prawda. Ale dla innych ludzi już nie. Inni ludzie mogą mieć inne wiary. Albo nie wierzyć w ogóle.
– Ale prawda, czy nieprawda?! – mały domaga się konkretów.
– Nie wiem! Po prostu nie wiem. Prawdą jest, że można widzieć Pana Boga we wszystkim co piękne, dobre… Kiedyś sam zdecydujesz.
Nie wiem nawet, czy dobrze odpowiedziałam. Nie wiem.