"Lilka i Henio" - tak chciałabym zatytułować moją książkę. Najprościej, od imion bohaterów. A pod imionami kryją się postacie z całą gamą uczuć, przeżyć, strachów, śmiechów... Jak to w życiu - nawet, jeśli ma się dopiero sześć lat albo jeśli jest się magicznym krasnoludkiem!
Dawno, dawno temu, pewnego zimowego popołudnia, czekałam z dziećmi z mojej zerówki na koniec dnia i radosny powrót do domku. Zapadał grudniowy mrok, dzieci między sobą rozmawiały, trochę skakały – no dobrze, trochę bardzo skakały – i zauważyły, że jedna płytka w podłodze naszej szkolnej „poczekalni” jest dosyć chwiejna. Zaczęły się zastanawiać, co się stało? Czemu tajemnicza płytka chodnikowa się rusza? Czy tam mieszka jakiś krecik? A może nie miły krecik, tylko jakiś straszny potwór? Wąż? Smok?
-A może to mały chochlik?… – usłyszałam głos jednej z moich dziewczynek. Siedziała spokojnie na krzesełku, machała nogami, dmuchnięciem odganiała z oczu grzywkę. Jej duże, zielone oczy miały rozmarzony wyraz, zapatrzyła się w tajemniczą podłogę. A ja sobie zapisałam tę chwilę w pamięci.
Wracałam do chochlika pod podłogą parę razy. A raczej to on już nas nie opuścił! Ba, wręcz się rozzuchwalił. Chochlik gubił dzieciom kredki, rozrzucał zabawki – bo przy sprzątaniu okazywało się, że przecież nikt się nimi nie bawił – a nawet psocił w zadaniach! Czasem rozcinał pokolorowane obrazki a dzieci musiały je z powrotem układać i pięknie, równiutko przyklejać na kartkach. Taki łobuziak.
Czas mijał, przeszła zima, wiosenne powietrze przyniosło ze sobą drobiny złotej magii. Zadziałała na mnie w ten sposób, że zaczęłam spisywać historyjki o magicznym stworzonku spod szkolnej podłogi. Z chochlika złoty magiczny pył zrobił krasnoludka, szkołę przeniósł do wymyślonej miejscowości o miłej nazwie: Miłczyce, a krasnoludkowi dał towarzyszkę, Lilkę.
A za wszystkie psoty w sali krasnoludek dostał mało dostojne nazwisko: został, proszę ja was, Heniem Pryk-Pruk.
Oto jak postacie z mojej książeczki narysowała Zuzanna Mukoid:
Zuzię poznałam dzięki Instagramowi, strasznie podobały mi się jej prace, delikatne i baśniowe. I odważyłam się spytać, czy i moich bohaterów mogłaby zwizualizować. Zrobiła to tak ładnie, że inaczej już sobie duetu Lilka i Henio nie wyobrażam!
Jak macie ochotę zerknąć na prace Zuzanny, to można je znaleźć na tej stronie: instagram Zuzi.
Jaki ostatecznie jest Henio?
Zadziorny. Ma poczucie humoru. Uwielbia dobrze zjeść i dużo odpoczywać. Jest też bardzo praktyczny – po co ciągle prać wszystkie kubraczki, jak one zaraz są znowu brudne? Nie lepiej zjeść sobie drożdżóweczkę?
Jak wszystkie krasnoludki, Henio goda trochę po śląsku, a ja nie wiem dlaczego. Lilka go nie spytała, może w kolejnej części się to wyjaśni… No cóż, stwory spod podłogi mają swoje tajemnice!
Henio zna się trochę na czarach. Nie tak dobrze, jak babcia, bo nie zawsze jej słuchał uważnie, ale coś tam zapamiętał. Przekona się o tym pewna dziewczynka z grupy Lilki, kiedy będzie dokuczać innym… Bo Henio ma pod tym brudnym, połatanym kubraczkiem oddane i kochające serce. Lubi pomagać przyjaciołom. Choć nie zawsze umie.
Henio jest też niewidzialny. Kolejną tajemnicą z książki jest to, że jedna, jedyna Lilka z całej zerówkowej grupy go widzi. Czy to sprawka wróżki, która dotknęła jej oczu jeszcze w kołysce? Być może.
A jaka jest Lilka?
Lilka sama chętnie byłaby niewidzialna. Najczęściej. Boi się nowych rzeczy, nie lubi hałasu, nie lubi, kiedy ktoś ją ocenia. Jednym z jej największych strachów jest ten przed popełnieniem błędu. Aż jej się płakać wtedy chce! Ma taki melancholijny rys w sobie, co znakomicie oddała Zuzia na ilustracji.
Na szczęście Liluchna ma śmieszną mamę, co rozmowami i wygłupami rozgoni lęki, ma tatę, który umie robić talizmany, a jak już trochę przywyknie do szkolnej zerówki, to tam też znajdzie przyjaciół. Chociaż tym największym będzie niewidzialny Henio.
Czy to oznacza, że Lilka ucieka przed problemami w świat wyobraźni? Trochę tak.
Bo wiecie, Lilka jest trochę jak ja. Ja też od dzieciństwa uciekałam w świat książek i opowieści. Kiedy czytałam Dzieci z Bullerbyn, baśnie różne, Manię Lazurek, Anię z Zielonego Wzgórza, Cudaczka-Wyśmiewaczka, Naszą mamę czarodziejkę, przygody przeróżnych zwierząt, kotków, piesków i wiele innych – też uciekałam. Nabierałam sił. Potrzebowałam wyobrażać sobie, że jest świat, w którym jutro jest zawsze wolne od błędów, przyciągało mnie ciepło, przytulność, nagradzanie dobra.
Pisząc o Lilce i Heniu trochę nawiązywałam do tamtych właśnie dziecięcych lat. Też chciałam napisać cos, co byłoby ciepłe i przytulne.
Są dzieci, które lubią szybkie przygody, krótkie, głównie śmieszne. One znajdą na półkach księgarni wiele propozycji dla siebie. A są i takie, które lubią właśnie spokojniejszą opowieść, z odrobiną złotego magicznego pyłu. I z humorem też, bo bez poczucia humoru marny byłby nasz los! I dla nich powstała książka „Lilka i Henio”.
Choć na razie powstała jedynie na pulpicie mojego laptopa.
***
Rozsyłam książkę do wydawnictw, jeszcze nikt się nie odezwał. Ale czekam. Jestem cierpliwa niczym wąż czający się na mysz. Niczym jaszczurka wygrzewająca się na słońcu. Jestem oazą cierpliwości. Mam pomysły na kolejne części, z innymi magicznymi stworkami, z innymi dziećmi, a wszystkich łączy szkoła w Miłczycach. I parę tajemnic…
Także trzymajcie kciuki!
Pochwalę się też oficjalnie, że jeszcze w tym roku ukaże się antologia Księga bajek najnowszych, tom 2, nakładem wydawnictwa Borgis. I tam jedna z bajek będzie moja! Jak będę miała bardziej szczegółowe daty do przedstawienia, to natychmiast dam znać!
Z frontu literackiego mam jeszcze jedną wspaniałą wiadomość: dostałam propozycję objęcia patronatem medialnym książki dla dzieci. I po rozmowie z autorką, panią Małgorzatą Cudak, zgodziłam się. Zgodziłam się z wielką ochotą, bo po to piękna książka będzie!!! Ale tu też robię pas i zostawiam was, kochani, w zawieszeniu, bo o szczegółach będę pisać później.
Uśmiechnijcie się ze mną, uciekajcie też czasem w świat ciepłych, przytulnych słów. To dodaje siły.
A macie swoje książki, które – w dzieciństwie czy w dzisiejszych powichrowanych czasach – dodają wam sił? Podzielicie się? Będę czekać, czy to na fejsie, czy na insta, czy w rozmowach:)
Oleńko trzymam kciuki za rozwój i pomyślność twojej twórczości literackiej ale bez względu na sukcesy kocham cię i jestem z ciebie bardzo dumna ❤️❤️❤️ Jest taka książka która dodaje mi sił w teraźniejszych czasach to „Dziwne jest serce kobiece” napisała Zofia z Odrowąż – Pieniążków Skąpska Olu co oznacza ten patronat który masz objąć? Śpij dobrze kochana kolorowych snów
Dzięki 🙂 a patronat to forma reklamy, kiedy ja zobowiązuję się polecać daną książkę, a w zamian nazwa mojego bloga będzie na okładce. Własnym nazwiskiem firmuję więc dobrą literaturę!
Czuję się wyróżniona! Mamy nadzieję, że publikacja przyniesie dużo radości najmłodszym czytelnikom i ich dorosłym.
Dziękuję Oli za objęcie jej swoim patronatem. No i że gdzieś pomiędzy wysyła w świat taką dawkę pozytywnych treści!