Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
zachód słońca, obraz louis mignot

Przedwiośnie – część 1

Posted on 18 lutego 202226 lutego 2022 by Ola

Wichry tego roku były wyjątkowo mocne i uparte. Na telefony mieszkańców Miłczyc przychodziły  kolejne powiadomienia o konieczności zabezpieczenia domu i wolno stojących przedmiotów. Wiadomości pokazywały przygniecione domy i samochody, zalane molo w Sopocie, wściekłe sztormy na Bałtyku. O poranku wielu sąsiadów, czy to z nowych osiedli, czy ze starych gospodarstw, sprawdzało czy wszystko jest w obejściu na swoim miejscu, włącznie z dachem  i rynnami. Mieszkańcy kamienic spali niespokojnie, kiedy silny wiatr uderzał w okna i zdawał się przelatywać przez mury na wylot. Nauczyciele dostawali usprawiedliwienia, iż dziecko nie przyjdzie na zajęcia z powodu złych warunków atmosferycznych; ba, zdarzyło się, że i nauczyciel nie dojechał do pracy na czas ze względu na te same warunki.

Ludzie w kolejkach, czy to do kasy w Biedronce, czy do lekarza w przychodni, głośno zastanawiali się, czy to tylko taka anomalia czy już jednak katastrofa klimatyczna. Zastanawiali się, czy to wina PIS czy Tuska. Bo ostatnio wszystko sprowadzało się do polityki. Polityczne tematy pojawiały się znienacka przy każdej rozmowie: o cenach, o drożyźnie, o chorobach i pandemiach, o szkole, o lockdownach a teraz nawet przy rozmowie o pogodzie. Rozdrażnienie nie sprzyjało przyjaznemu nastawieniu do tych rozmów, a czujne oczy śledziły zza maseczek każdy przejaw niechęci do swoich wypowiadanych teorii.

Ludziom zimą 2022 roku – nawet tym najbardziej opornym na gniew i żal – brakowało słońca i uśmiechu. Cóż się dziwić…

Paulinka wstawała właśnie, kiedy razem z dźwiękiem budzika przez mieszkanie przeleciał z wizgiem kolejny powiew wichury. Zadudniły szyby w oknach. Mury najniższej niebieskiej kamieniczki przy rynku zadrżały.

Paulinka założyła szlafrok, leżący zaraz obok łóżka, na nogi szybko wsunęła ciepłe grube skarpety. Mąż jeszcze spał, opatulony kołdrą po same uszy. Wstawał zawsze później, co zresztą Pauli w ogóle nie przeszkadzało, lubiła te pół godzinki ciszy i czasu dla siebie. Spojrzała na śpiące swoje malutkie dziecko. W drewnianym białym, prostym łóżeczku spała roczna dziewczynka, rączki miała słodko ułożone w górze, przy głowie, a rumiana buźka tchnęła spokojem i dziecięcym szczęśliwym snem. Mama delikatnie poprawiła kołderkę, żeby zimny poranek nie przeziębił jej Słoneczka. Uważnie stawiając nogi, żeby nie nadepnąć broń Boże na żadną zabawkę wyszła na korytarz. W kuchni już świeciło się światło, to teściowa już wstała i też witała kawą poranek. Paulinka przygładziła nieco włosy, mocniej ścisnęła wełniany szlafrok i cichutko weszła do kuchni.

– Dzień dobry, mamo – powiedziała z uśmiechem. – Ja tylko kawę…

– Jaki tam dobry – przywitała ją mama – świat się kończy. Co to się dzieje z tą pogodą?

– Tak, prawda… – Paulinka nie bardzo wiedziała o 5:35 rano, jaka jest właściwa odpowiedź na pytanie teściowej, uśmiechała się więc dalej nieporadnie. Podeszła do ekspresu, nalała czarnej kawy do swojego dużego kubka w niebieskie grochy i chwilę stała niezdecydowana, czy ma rozmawiać dalej, czy może się jednak wycofać. Mleka nie potrzebowała.

– A Magdusia dobrze spała? – padło jeszcze pytanie.

– Tak, tak, na szczęście tak. Bez problemów. Idę zobaczyć, czy się nie przebudziła, no nie?

Z tym pretekstem Paulinka w końcu zawinęła poły szlafroczka i pomknęła do swojego pokoiku na tyle szybko na ile jej gorąca kawa w ręku pozwalała.

Jeszcze trochę. Już niedługo. Mąż dał jej słowo, że zbudują dom do końca roku, a już na pewno do końca następnego roku, a na razie kazał jej doceniać, że nie muszą nic wynajmować, że mama z taką chęcią opiekuje się Magdusią a Paula może sobie pracować spokojnie, bez martwienia się o opiekunkę i żłobek. Jak już pracować musi.

Więc Paula doceniała, dziękowała i tylko czasami rano, w tych swoich wolnych chwilach, wyobrażała sobie, jak robi kawę w wynajmowanej kuchni, ale swoją, jak pije ją przy stole z widokiem na niebo, jak może swobodnie milczeć i swobodnie oddychać. Ale to były tylko takie nierozsądne majaki.

– Mmm, czuję kawę – dobiegło do niej mruczenie męża spod kołderki. – Przyniesiesz mi też?

Paula westchnęła, tak troszkę, spróbowała zaoponować:

– A nie możesz sam, co? Ja dopiero co z kuchni…

– Paulinko, kochanie – mruczał dalej mąż zaspanym głosem – ja zaraz do pracy muszę, w ten ziąb i chłód i wiatr. Nie żal ci mnie nic? No nawet kawy mi nie dasz? Nie bądź taka zimna jak ten dzień za oknem…

– Oho, poeta się w tobie budzi z rana. No dobra, przyniosę… Albo weź moją. Bo i tak zanim przyjdę to zimna będzie.

– O, jak super. Naprawdę kochana jesteś, wiesz? – mąż kochanej Paulinki przyjął kawę z jej rąk, w jej ulubionym kubku w niebieskie grochy, opatulił się po szyję i smacznie siorbiąc zauważył jeszcze: – O, chyba Magdusia się obudziła. Patrzy na ciebie, widzisz? Hej, córka, popatrz na tatę! Nie chcesz? Ech, te baby, ze sobą się trzymają…

Więc tyle dziś zostało z porannej chwili dla siebie. Paula z żalem stwierdziła, że kawy już dziś nie wypije, Magda rzeczywiście wyciągała rączki do niej, wymagała przewinięcia, przebrania, nakarmienia – wszystko, żeby w ręce teściowej przekazać już w pełni gotowe do zabawy dziecko.

Paula poczuła się wyczerpana, choć był to dopiero początek dnia. Czuła też znów znajome ukłucie wyrzutów sumienia, że nie potrafi docenić tego, co ma naokoło siebie, a tylko by narzekała. Kto to widział być zmęczonym przez swoje własne dziecko!

Mąż spod kołderki popijał kawę swojej żony i z miłym rozczuleniem obserwował jej sprawną opiekę nad córeczką. Uważał, że nikt nie zastąpi kobiety w ogarnianiu malutkich dzieci. Jak patrzał na swoje wielkie łapska i malutkie niemowlę, to zawsze czuł pewien strach i niepewność. Słyszał też zaraz swoją mamę wołającą „Boże, Damianku, jak ty ją trzymasz, krzywdę jej zrobisz, oddaj ją mi! I idź, masz swoje ważne sprawy a nie z dzieckiem siedzieć, idź! To nie dla mężczyzn zajęcie, no widział to kto!”

Mama miała dużo takich okrzyków w zanadrzu. No tak, w końcu kto to widział, żeby prawdziwy facet z wózkiem spacerował. Albo karmił.

Magdusia wesoło witała dzień, Paulinka jednocześnie szykowała i siebie do pracy i córkę do przekazania, mąż wylazł w końcu też z łóżka i zostawiając za sobą rozbabraną pościel („no kto to widział, żeby mężczyzna sprzątał! Zostaw, Damianku, idź już!” – słyszał w głowie znajomy głos), zebrał swoje ubrania, cmoknął rodzinkę na do widzenia i wyszedł. W ten ziąb, chłód i wiatr. Prosto do samochodu. Z samochodu do wielkiego sklepu budowlanego, gdzie pracował.

Paulinka po pożegnalnym całusku z córką szła do swojej pracy bez samochodu. Jak tylko pogoda była ładniejsza, to lubiła tę trasę, niezbyt długą, taką akurat na przestawienie się z trybu: dom, na tryb: praca; i na odwrót, kiedy wracała. O córeczkę się nie martwiła, teściowa lubiła swoją wnusię, dobrze się nią opiekowała, ba, traktowała dziewczynkę jak małą królewnę. Czasem ciężko było wytłumaczyć sobie, że nie ma się co denerwować na babcię o kolejne słodkie bułeczki przynoszone z piekarni dla wnusi, albo kupowanie jej mnóstwa małych różowych ozdóbek, takich pięknych falbaniastych sukieneczek… Mama Magdy lubiła swoją córkę ubierać w wygodne legginsy i bawełniane przewiewne bluzeczki, ale babcia wiedziała lepiej. Więc mama nie spierała się, tylko z miłym uśmiechem przyjmowała kolejne różowe sztywne koszmarki i starała się być wdzięczna.

Tego dnia pogoda nie sprzyjała spacerkowym rozmyślaniom, Paula z czapką nasuniętą na czoło i szalikiem otulającym ją po nos, szybkim krokiem zmierzała do wejścia do szkoły. Może jeszcze tu zdąży wypić kawę, zanim wejdzie do klasy!

Kiedy zamknęły się za nią drzwi wejściowe i cały chłód zimowego poranka i wszystkie domowe problemy zostały po tamtej stronie, Paula odetchnęła i z nową energią uśmiechnęła się do wszystkich w korytarzu szkolnym. Wesoło krzyknęła „Dzień dobry!” do pań woźnych, zażartowała ze swojego zaczerwienionego nosa a idąc w stronę swojej klasy przytuliła połowę dzieciaków czekających już na lekcje. Jasne włosy uwolnione spod czapki otoczyły jej piękną buzię na kształt chmurki, czerwone usta wciąż rozdawały mnóstwo uśmiechów a w niebieskich oczach odbijało się wszystko, co dobre. Paulinka w pracy, ubrana w dodatku w kolorową bluzę – tunikę w kwiaty, wyglądała jakby wygrała los na jakiejś tajemniczej loterii, o której większość ludzi nawet nie słyszała, ale widząc ją mieli ochotę spytać, co takiego szczęśliwego właśnie ją spotkało. Nawet Dorianek Rębak nie oparł się jej urokowi  i mruknął „dobry” widząc swoją panią na holu, choć miał dylemat, czy może na pewno lubić panią, o której jego rodzice wypowiadali się zwykle z pogardliwym wzruszeniem ramion.

Leciutko zadrżała z niezbyt uzasadnionego strachu, kiedy zobaczyła, że korytarzem zmierza w jej stronę Zofia Halska. Odruchowo wyprostowała się, przybrała bardziej poważny wyraz twarzy i jeszcze zanim powiedziała „Dzień dobry, pani Zosiu”, to w przypływie wisielczego poczucia humoru pomyślała, że w sumie naprawdę nie ma w życiu tak źle. Zawsze mogło być tak, że to pani Halska byłaby jej teściową… Brr…

Tymczasem Zosia niepomna morderczego wrażenia, jakie robi na młodej nauczycielce, przeszła do swojej drugiej a, kiwnęła tylko głową w odpowiedzi na przywitanie. Zabrzmiał dzwonek. Klasy ustawiły się przed drzwiami sal. Klasa zosina stała ustawiona w grzeczniutkich parach, dzieci nawzajem się uciszały, wystarczyło, że ich pani skrzyżowała ręce i tupiąc nogą czekała na spokój.

Paulinka popatrzała na swoje rozbrykane stadko pierwszoklasistów, spróbowała wyobrazić sobie, jak czeka z groźnym wzrokiem na uspokojenie, i dała sobie spokój. Miała swój sposób. Udając, że w dłoni trzyma różdżkę zawołała: – Czary – mary, teraz dzieci robią pary!

O dziwo, też zadziałało.

Lekcje mogły się zacząć.

W sąsiednim budynku czwartoklasiści też zaczynali kolejny dzień pełen mozolnego zdobywania wiedzy. Byli w budynku sami, reszta klas uczyła się zdalnie. Pani Hatczak idąc na lekcję matematyki do klasy Jędrka mijała na holu plakaty zrobione przez Sandrę Bujakiewicz. Z uśmiechem podpatrywała na rysunki zwierząt – baranków, owieczek, świń, krówek, psów, kotów – istna galeria – rozpoznawała w tych rysunkach utalentowaną rękę Hani Halskiej – a rysunki opatrzone były podpisami, mówiącymi ogólnie o tym, że żadne zwierzę nie wyrządza świadomie krzywdy drugiemu. Jeden podpis głosił: „Czasem nie wiadomo, czy warto być człowiekiem”. Jeszcze inny, pod stadem sympatycznych, acz głupawo uśmiechniętych owieczek pytał: „Chcesz być jak stado? One inaczej nie umieją. A ty?”. Sandra na swój sposób odgryzła się za aferę ze zdjęciami, chodziła z głową podniesioną i nie przejmowała się. Jak widać, miała wsparcie ze strony rodziny Halskich. Hania pomagała jej rysować zwierzaki, Jędrek i Wojtek gotowi byli wskoczyć w ogień dla swojej przyjaciółki i nie wahali się ani chwili, czy warto. Podobno nawet kilkoro innych dzieci głośno przeprosiło swoją koleżankę. Część oczywiście uważała, że nic się nie stało i cała afera o parę zdjęć jest rozdmuchana na siłę i niepotrzebnie, jakby ludzie innych problemów nie mieli. Nauczycielka w tych głosach słyszała echo rozmów z domu, niestety…

Paulinka jeszcze raz tego dnia widziała się z Zosią. Lekcje się zakończyły, obydwie nauczycielki wypuszczały swoje dzieci do domu, pilnowały czy wszystkie czapki, szaliki, rękawiczki są na właściwych miejscach i czy nikt nic nie zapomniał. Kiedy ostatnie dzieci wybiegły z korytarza, one spojrzały po sobie i w solidarnym poczuciu dobrze wykonanej pracy uśmiechnęły się.

– Pani Paulinko, ten wierszyk z „czary mary”, ha! Całkiem niezły trik! Muszę to pani przyznać  – Zosia z lekkim uznaniem pokiwała głową. – Ja już zapomniałam o takich sztuczkach. Starzeję się…

– Pani? Ależ skąd – szarmancko i odważnie zaprzeczyła Paula – pani ma małe dzieci prawda? Tu, w szkole?

– Tak, dwójkę w zerówce. Ale córka, najstarsza, to maturę zdaje za rok…

– Nie, niemożliwe! Naprawdę?

Tak spokojnie sobie rozmawiając doszły do pokoju nauczycielskiego, a nawet po wzięciu swoich czapeczek, szaliczków i rękawiczek i ponownym spacerku w stronę wyjścia ze szkoły, doszły do pewnych wspólnych wniosków. Choć tego głośno nie powiedziały, w głębi ducha troszkę poprawiły zdanie na swój temat. Zosia stwierdziła, że Paula to nie takie młode fiu-bździu jak się obawiała. Paula zaś, jak na młode fiu-bździu przystało, gotowa była z dumy pęknąć, że dostała pochwałę i uznanie od starszej koleżanki. Choćby część pochwały i malutkie uznanie. Maluśkie. Ale postanowiła, że w domu przypomni sobie więcej takich wierszyków z „czary – mary”. Też jest dobrą nauczycielką! A co!

  • obraz tytułowy to dzieło Louis Mignot, Zima, Zachód słońca 
  • źródło obrazu tytułowego: żródło obrazu: http://www.the-athenaeum.org/art/full.php?ID=12247#

Przedwiośnie – część 2

Nawigacja wpisu

← Opowieści rodzinne – 4
Kubek melisy →

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o codzienności, o polecanych książkach, czasem o wychowaniu. Ot, życie najzwyczajniejsze. Choć przeplatane bajkami!

Ostatnie wpisy:

  • Trochę o ogrodach
  • dziś jest tylko wyrazem
  • Bajki
  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności

Archiwa blogowe:

  • wrzesień 2025
  • sierpień 2025
  • czerwiec 2025
  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Przeważnie czytam.
Czasem piszę o życiu: bajki i inne bzdurki.

Małgorzata Halber to jedna z moich ulubionych ży Małgorzata Halber to jedna z moich ulubionych życio-pisarek. Czytałam Książkę o miłości, czytałam Hałas, teraz Najgorszego człowieka i uważam że nikt poza Halber nie umiałby pisać jak Halber. I już. Ja tą szczerość i odzieranie warstw biorę i zachłannie czytam.
O czym jest #najgorszyczłowieknaświecie pisał swego czasu cały bookstagram, pod tym hasztagiem jest mnóstwo opisów, ja już tylko dodam swój stary wierszyk o kocie, bo pasuje do okładki:

Mam takiego kotka
Mały dość jest, nieporadny, 
nawet chwilami zabawny 
Balkon na czwartym piętrze 
wydaje mu się idealny 
do skakania przy barierkach

Chyba nie wie co to lęk

Przychodzi 
i bez pytania czy może 
każe się głaskać 

On naprawdę nie wie 
Co to lęk

PS. Tak, to jest książka o lęku. 
Czytaliście? Lubicie ten styl pisania?
______________________________
Małgorzata Halber 
@mroczny_msciciel 
Najgorszy człowiek na świecie 
Wyd. Znak Literanova 
@znak_literanova 
______________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram  #małgorzatahalber #znakliteranova
Bajka na dobranoc to nowy projekt bajkowy, który Bajka na dobranoc to nowy projekt bajkowy, który nam przyjemność przedstawić. Zanim przejdę do szczegółów, to powiem jedno: od września czytam dzieciom opowieści z tego cyklu i podoba się nam. A to najważniejsze. 

Cóż to jest, ów projekt i cykl?
Otóż Mateusz Racut - twórca Bajki na dobranoc - zaprasza nas do Lasu Mądrości, a tam czekają naprawdę sympatyczni bohaterowie: Lisek Dobrusek, Żabka Fajtłapka, Sowa Wiedzulka i inni. Przeżywają swoje leśne i życiowe problemy, raz będzie to złość i zazdrość, raz samotność, raz problemy ze zdrowiem... No samo życie, nieprawdaż? 
I cała magia bajek z Lasu polega teraz na tym, że problemy można rozwiązać... bez czarów. Żabka, Lisek, Dzik, Mrówka uczą się rozmawiać, oddychać, zastanawiać nad daną sytuacją a Lisek Dobrusek zawsze zapisuje w swoim pamiętniku, czego się dziś nauczył. I jest w tym piękna prostota, którą lubią dzieci. Lubią też powtarzalność bajek, ich przewidywalność i ciepło, które kryje się także w literackim języku opowiastek. 

Last but not least - są też kolorowanki do wydruku i wersje audio - taki bonus:) 

Nie poznałabym Liska Dobruska, gdyby nie propozycja współpracy ze strony twórcy - za co teraz naprawdę dziękuję. Po paru dobrych tygodniach sprawdzania i testowania - polecam. Polecamy! Bo dzieciaki-przedszkolaki najbardziej :) 

www.bajkanadobranoc.com
______________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #literaturadladzieci #współpraca #mateuszracut #bajkanadobranoc #całapolskaczytadzieciom
Lubię świat z wierszy Małgorzaty Lebdy. Bliski Lubię świat z wierszy Małgorzaty Lebdy. 
Bliskie jest mi szukanie słów na opisanie życia tu i teraz, ale także gdzieś z boku. Chwile które stają się metaforą, lub też zupełnie na odwrót - szukanie tego, co najprostsze, już bardziej przecież o codzienności i to tak do kości się nie da. 
Właśnie tak, posłuchajcie: "możliwe, że chodziło o proste sprawy: pokryte rdzą brzozy, jary, w których rodziła się noc (...). I jeszcze to: słowa, te, co robią nam w środku radykalne rzeczy". 
Możliwe wszak, że chodzi właśnie o to.

"I czytanie wierszy, czytanie wierszy, czytanie wierszy na głos".

Rytmiczne, uspokajające staccato...
________________________
Małgorzata Lebda
Mer de Glace
Wyd. Warstwy
________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #małgorzatalebda #merdeglace #wydawnictwowarstwy
Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyzna Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyznać. Takie wyważone - akcja, groza i humor w proporcjach, które pozwalają zanurzyć się w książce z przyjemnością.

A sama historia oparta jest najpierw o opowieści  rodzinne, sięgające jeszcze czasów powstania styczniowego, potem autor sięga po opowieści i kroniki kryminalne, dodaje też parę legend z gór świętokrzyskich. 
Siembieda scala to wszystko historią dwóch zwaśnionych rodzin, dla których honor = zemsta i kto tego równania nie rozumie, to do rodziny nie należy, koniec kropka. Ech, Jadźka, mogłaś pokochać kogo innego, a tak to szekspirowski dramat się ułożył... 

Dodam, że nie jest to właściwie typowy kryminał, trochę się wymyka gdzieś obok, powiedziałabym bardziej: opowieść kryminalna. Z panoramą zawieruchy dziejów w tle, bo jak na powstaniu styczniowym się zaczęło, tak kończy się w czasach programu Temat dla reportera. Nie szukamy z komisarzami sprawcy, nie grzebiemy z detektywami czy profilerami w głowach morderców - bo wiemy co i kto. A jednak zostajemy z pytaniem o tę naszą ludzką naturę... 

I z obrazem wosku skapującego z gromnicy, kiedy zostaje wydany wyrok.

Jesienna polecajka - jak najbardziej!

@znak_literanova @monika_i_ksiazki - współpraca barterowa - i to udana, dziękuję :) 
____________________________
Maciej Siembieda 
@maciejsiembieda
Gołoborze
Wyd. Znak Literanova
#wspolpracabarterowa
______________________________
#gdziespomiedzy #bookstagrampl #maciejsiembieda #gołoborze #maciejsiembiedagołoborze
#wydawnictwoznakliteranova
Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt c Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt cię tego nie nauczył - próba odpowiedzi. 
Próba, bo to pytanie na które nie będzie jednej prostej odpowiedzi. 

Więc - czy to próba udana? 

Dla mnie tak. Poradnik Niewidzialne rany mogę spokojnie polecać, jeżeli szukacie książkowo-fachowej pomocy w zakresie uporania się z dorastaniem w dysfunkcyjnym domu. 
Bez ckliwości, konkretnie o problemach w dorosłym życiu, kiedy dzieciństwo nie zapewniło ci stabilności emocjonalnej i kiedy wciąż jedną nogą - a raczej częścią umysłu - w tym rodzinnym domu tkwisz. 

"Chcę pokazać mechanizmy, zależności i schematy, które posłużą ci do stworzenia instrukcji obsługi własnej głowy" - pisze we wstępie autorka. Nie obiecuje różów ani brokatów na nowej ścieżce życia, ale mówi: spróbuj się sobie przyjrzeć z boku, daj sobie szansę. Przeczytaj, czemu się boisz, czemu wciąż jesteś przekonana o swojej "beznadziejności", a jak trzeba to idź też na terapię, przegadaj to swoje życie, daj sobie przyzwolenie na pomoc.

Warto zwrócić uwagę, że nie jest to akt oskarżenia wobec rodziców, nie - cała uwaga skupiona jest na próbie zrozumienia, przyjęcia pewnych faktów i zdecydowania się na takie życie, które nie będzie już uwięzieniem w przeszłości. 

Poradnik o odzyskiwaniu równowagi, nie dzięki magicznym plasterkom, a dzięki wiedzy z zakresu psychologii. 
Więc ja mówię: tak. Polecajka - jeśli potrzebujesz. 

#współpracabarterowa z @wydawnictwo_publicat
_____________________
Niewidzialne rany
Andżelika Dominiak-Banach
@andzelika.dominiak_psycholog
Wyd. Publicat
Ilustracje: Patrycja Niewiadomska
________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #niewidzialnerany #andżelikadominiakbanach  #wydawnictwopublicat
Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne mot Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne motywy - coś co nie jest głównym obrazem. Mikroświaty. 
Opowiadane mimochodem, przyuważone, tu ślub, tu szpital, tam sprzątanie, albo ta smutna randka w hotelu, dzieciaki, którym zawozi się puszki i konserwy, przecież wojna, ale też przecież zwyczajne życie...
Ślady i zapiski spomiędzy światów ważniejszych i bardziej zrozumiałych: frontu i codzienności. 
Kiedy nachodzą na siebie, wszystko staje się inne. Niepasujące. Poprzesuwane.
Czytanie takich książek staje się rodzajem  współodczuwania, trudno z tych opowiadań wyjść. I to jeszcze w taki na przykład złoty październik sobie wyjść, ale warto je przeczytać, naprawdę.
Przynajmniej ja tak myślę;)

A wypożyczone są Arabeski z biblioteki, przypadkiem, kiedy tak chciałam już nic nowego nie brać, ach te postanowienia...
____________________________
Arabeski
Serhij Żadan
Tłum. Michał Petryk 
Wyd. Czarne
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #arabeski #serhijżadan #wydawnictwoczarne
Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam n Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam na telefonie. A miałam bo kiedyś naczytałam się, że "czytajcie, czytajcie, będzie fajnie!".
No i nie, nie było fajnie, składam reklamację! I skargę i zażalenie. I ja się tak nie bawię i już.
Po pierwsze - nie było ostrzeżenia, że to parodia. Zdążyłam się pierdyliard razy oburzyć, zanim dotarło do mnie, że to groteska, parodia właśnie, że to Nic śmiesznego z innymi rekwizytami, że to Kariera Nikosia Dyzmy choć z innym tłem. Z wąsem Wałęsy.
Dopiero tak ustawiona perspektywa pozwoliła mi czytać spokojnie.
Po drugie - wcale i tak nie czytało się spokojnie, bo główny bohater to strasznie antypatyczna postać. Wkurzająca.
Po trzecie - wkurzam się na siebie, bo może wychodzi ze mnie jakaś, omatkobosko, dulszczyzna??? Jakieś kołtuny mam do rozplątania? Nie umiem sama z siebie się pośmiać? Cha, cha, cha. Właśnie że umiem. 
Po piąte i dziesiąte - żeby bez śmierdział zgnilizną - to już przesada. Totalnie. Tu już czuję się urażona do żywego! 

W każdym razie dzieje rodziny z Wołynia w naprawdę innym ujęciu, nietypowo. 

Kto teraz też chce przeczytać?? 😂
________________________
Złodzieje bzu
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Wyd. Noir sur Blanc
________________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #złodziejebzu #hubertklimkodobrzaniecki #noirsurblanc
Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść o Henryku. Wiedziałam o nim tyle, że może się oprzeć o ciepłe deski domu, i że ma kota, i się do sobie z tymże kotem uśmiechają, i tak sobie razem czekają, zapewne na te porzeczki;) Bardzo chciałam poznać całą jego historię.

Teraz wiem trochę więcej -
Może on czeka na list. 
Może po prostu wspomina.
Na parapecie okna stygnie herbata, słychać z dala żurawie. Szarość nieba i wiatr.
Niby nic.

Tak sobie myślę, że to była najdelikatniejsza historia jaką czytałam. I będę czytać jeszcze wiele razy, bo wciąż nie wiem, czy te porzeczki to dojrzały czy nie?? 

@gosssiaaak - dziękuję! Za twoją gotowość do dzielenia się, chociaż znamy się tylko z tego, co piszemy... 
Nawet nie wiesz, jak wiele radości i wzruszenia mi podarowałaś:) 
_______________________
Kiedy dojrzeją porzeczki
Joanna Concejo
@joannaconcejo 
Wyd. Wolno
@wydawnictwowolno
_______________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #joannaconcejo #kiedydojrzejąporzeczki #wydawnictwowolno
"zamknij oczy, bądź... Rozmarzylam się przy pi "zamknij oczy, bądź...

Rozmarzylam się przy piciu kawy.
Ziemia krąży leniwie"

Dwa wersy na kartkę - można? A jakże, można. A to leniwe te wersy, a to szybkie i przewrotne. Lekkość i optymizm przeplatają się ze smutkiem. Po prostu życiowo, tylko na szczęście to życie w zamyśleniu i z dystansem. Takie życie z drugim spojrzeniem, kiedy to co zwykłe umie się przekuć w metaforę. Zegary, muszle, ołówek, piaskownica - wszystko może być poezją, lub uchwyconą myślą. 

"Wycieczka

Jesienne światło przysiadło sobie na chwilę...
I co teraz?"

Teraz można spokojnie wrócić do codzienności, już odrobinę ją zaczarowaliśmy:) 

@przeczytane.napisane - dziękuję ci! Nie tylko za te konkretne książki, ale i za wszystkie twoje blogowe polecajki:) wiesz, za to całe przeszkadzanie w życiu, bo cóż też innego robią nam gwiazdy i wiersze, i inne głupstwa, jak nie przeszkadzają! *

*To też wersy Renaty Blicharz;)
_______________________
Renata Blicharz
189 dwójek i Dwójki drugie
Wyd. Ridero 
_______________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #renatablicharz #189dwójek #dwójkidrugie
Kolażowe bajki. Ja zamieniam słowa, a czy one Kolażowe bajki. 

Ja zamieniam słowa, a czy one zmieniają mnie? Może, być może...

"...stworzę historię
której dałeś zaledwie
pierwszą

ciepłą

literę"

- Dorota Koman 

I tak to pisanie się kręci:)

#gdziespomiedzy
"Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cał "Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cały dzień po nim łaziłem, po jego ulicach i mostach. 
Opierałem się o poręcz i patrzyłem na wodę przez jakiś czas, właściwie wcale jej nie widząc, to znaczy widziałem wodę na początku
ale później już jej chyba nie widziałem, bo ja mam takie dwa patrzenia, i jedno z nich to było dzisiaj
bo jedno z moich patrzeń to to jest takie nicniewidzenie, zapominanie się oczami, zapadanie się w leje, które muszą być po drugiej stronie oczu".

Moje czytelnicze skojarzenia i drogi. 

"Potem pójść dalej. Dalej".

Stachura i Sołtys mi się przeplatają.
__________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#sierpień #pawełsołtys 
#flaneryzm
Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisa Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisania, wypożyczyłam Austerlitz. 
Jeszcze lepsze! Ten rytm, przyciąganie, czytanie jak sen, jak ciężki sen, z którego chcesz się obudzić a nie możesz, i też jednocześnie nie chcesz, bo historię trzeba wysłuchać do końca...
Dla mnie książka o poszukiwaniu tożsamości. Opowieść Austerlitza o swoim życiu poprzedzona jest  analizami architektury, i razem daje to wrażenie poruszania się po nieznanych (poznawanych) przestrzeniach,  zaglądania przez okna - kiedy nie wiesz, co możesz ujrzeć, kiedy nie wiesz, czy chcesz to ujrzeć. 
Schody, mury, ulice, wartownie, płoty. Miasta znane i miasta odgrzebywane w pamięci. Zdzieranie warstw, pod którymi czeka pamięć. 
Cień czasu. Albo też cień czasów, w których przyszło żyć. Wyrzucenie zegarków nic nie da, choć wydaje się pociągającym gestem - mówi Austerlitz - i nic z tego, niedola i udręka wciąż trwają... Jak i niekończąca się samotność. 

@bookspiracja - dzięki za wspólny zachwyt:) długo by można o Austerlitz, prawda?
___________________________
Austerlitz 
W.G. Sebald
Przekład: M. Łukasiewicz 
Wyd. Wab 
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#austerlitz
#sebald
#wydawnictwowab
Mój Instagram

życie i ...

Pierniki i nie tylko – część 2

11 grudnia 2021
życie i ...

Równowaga

24 września 2021
życie i książki

Opowieści rodzinne. Lato – część 3

1 października 2023
życie i książki

Czyste okna, nadzieja, okapi i inne zwierzątka. Alleluja!

14 kwietnia 2022
życie i ...

Czarownice

14 lipca 2023
życie i ...

Rozmowy. Hania

15 października 2022
życie i książki

Czytam z sentymentem

6 maja 2023
życie i ...

Płatności odroczone

12 lipca 2024
życie i książki

Przedwiośnie – część 2

26 lutego 2022
życie i książki

Książkowe serie na lato

12 lipca 2023

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme