Bajka o Heraklicie, jego żonie i pewnym zwyczajnym wieczorze.
Heraklit przekładał swoją trzcinkę z jednej ręki do drugiej. Co chciał już zaczął pisać, to jednak kręcił głową, wzdychał i chował głowę w ramionach. Tak zmartwionego zastała go żona, kiedy przyszła z kubkiem zaparzonej mięty.
– Co się stało, mój drogi? – spytała spokojnie, postawiła herbatę i sama usiadła obok. Poklepała swojego mądrego męża po plecach. – Nad czym się zastanawiasz?
– Ech – żachnął się filozof, szarpnął za brodę, wstał i usiadł z powrotem, jakby go coś swędziało. – Czy ty zrozumiesz… Wiem, że chcesz mi pomóc, ale czy ty wiesz, z czym ja się zmagam? Nie zrozumiesz.
Żona wciąż tak samo spokojnie siedziała, tylko jej ręce coś poprawiały, a to obrusik, a to zwoje papirusów. Nic nie mówiła.
– Bo zobacz, kochana, ja myślę o zagadce czasu. Każda chwila sprawia, że coś mija, a jak mija, to znaczy też, że się zmienia, a jak się zmienia, to już nie jest tym, czym było. Ale czy ta zasada dotyczy wszystkiego, co istnieje? Wszak niezmienne są góry, które widzimy codziennie, wszak ta sama rzeka przepływa przez róg naszego ogrodu. Ale czy na pewno ta sama? Czy rzeka jest całością, czy sumą zmieniających się kropel wody? Chwile mijają, ale zauważ kochana, że też wracają. Czy to jeszcze zmienność? Czy zmienność jest stałą w świecie?
Żona skorzystała z chwili milczenia i wtrąciła:
– Wypij swoją miętę, bo ci wystygnie. Znowu spać nie będziesz mógł. Pij, Heraklicie.
Heraklit chwycił rękę żony, przytulił ją do policzka. Ona jeszcze zerknęła za okno:
– Popatrz, znów zaczynają kwitnąć róże. Chmury idą na deszcz, to dobrze, trochę odetchniemy. Ty ostatnio i tak kiepsko sypiasz, kiedy tak gorąco. I przejdziemy się jeszcze przed nocą, Heraklicie, jak zawsze, dobrze?
I Heraklit zapisał: nie możesz dwa razy wejść do tej samej rzeki, ale możesz tysiąc razy kochać tę samą osobę. A filozofia, która nie patrzy na miłość nigdy nie będzie całością.
zdjęcie – Kasia Dominik-Bodak @w.dziurawych.trampkach
tytuł – @bez_wytnienia
bardzo dobry post, dziękuję bardzo…