Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
zmartwiony święty Józef - rzeźba drewniana. Opoiwadanie o tym, co zdarzyło się pewnej nocy w Betlejem.

Pewnej nocy w Betlejem

Posted on 27 grudnia 202327 grudnia 2023 by Ola

Obudziłam się przed wszystkimi. Jeszcze po ciemku robię sobie kawę, przykrywam kocykiem. Zapalam tylko małe lampki na półce, bo jakieś światełko musi świecić. I nawet nie sięgam jeszcze po żadną książkę, odsuwam sobie tą przyjemność, niech się chwilę poukładają we mnie moje własne myśli.

Bo – podam jeden przykład – nie umiem sobie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo świętujemy narodziny Dzieciątka sprzed ponad dwóch tysięcy lat, a nie pochylamy się nad wszystkimi, co urodzili się przed chwilą. Na przykład gdzieś w drodze.

***

– Puk, puk, tu Józef, cieśla, ze swoją żoną w ciąży. Otwórzcie nam, prosimy, ona chyba będzie rodzić!

– A idź mi, dziadu, trzeba było pomyśleć 9 miesięcy temu! Nieodpowiedzialni, a ja mam teraz pomagać, taa, jasne, a won mi, bo psami poszczuję!

– Patrzcie ich, zamiast siedzieć w domu, to łażą po świecie i teraz pomagać im mamy.

– Ale oni musieli na te całe zapisy wyruszyć, wcale nie chcieli iść! No co wy opowiadacie! Kto to mógł przewidzieć!

– Takiś ty mądry? To idź, weź ich do swojego domu, no już! Cha, cha, cha! Tacy oni mądrzy wszyscy. A świata nie rozumiją.

***

– Józefie, ja wiem, że musieliśmy do tego głupiego Betlejem iść, Boże, co za czasy, jakby poczta nie istniała, wszystko trzeba załatwiać osobiście, ale… AAAA! Ja rodzę, na litość boską! Ludzie, pomóżcie, proszę… Ja przecież jeszcze dorosła nie jestem. Ja nie wiedziałam na co się zgadzam! Cofam tą moją zgodę, Józef, słyszysz?! Niech piekło pochłonie aniołów! Przyszli, ładnie wyglądali, pogadali, to ja się, głupia, zgodziłam! RATUNKU!

– Maryjko, chodź, nie krzycz już… Zobacz, tu jest sucho i cicho… To tylko obora, czy stajnia, ale niech będzie. Zobacz, wszystko będzie dobrze… Taki nam się los trafił ciężki, ale inni mają jeszcze gorzej…

– Józef, aaaa! Nie pitol mi tu, nikt nie ma gorzej, a na pewno nie ty! Nie ty rodzisz!!! A jak coś będzie nie tak? Józef, zajmiesz się tym dzieckiem? Obiecujesz?

Spoconą ręką Maryjka chwyciła nagle męża za ramię, z dość niespodziewaną siłą. Wpatrywała się weń błagalnymi oczami, zwykle pełnymi szczęścia i radości. 

– Nie gadaj głupot, wiesz, że obiecałem. Cichaj już, no cicho, cichutko. Ciepło w tej stajence, wodę mam ze studni, nawet parę łokci płótna dostałem, żeby wytrzeć to niewiniątko. Zaraz będzie po wszystkim, no masz, napij się, dobra woda, zimna. Oddychaj, kochana, oddychaj, to prawie już…

Maryjka uniosła głowę, zmuszając ciało do kolejnego trudnego parcia. Poczuła na karku podmuch ciepłego powietrza. Zapachniało sianem, to krowa odwróciła głowę i dyszała w kark kobiety. Wąchała jej włosy. Maryjka spojrzała na krowę.

– A ty co mi tu? Też chcesz pocieszyć? Dobrze, że nie możesz mówić, bo ten tu już dosyć gada. Gada i gada, jakby tym gadaniem miał urodzić! Ja już nie mam sił, nie mam… sił…

Krowa machnęła ogonem. Odsunęła się tylko, kiedy Maryjka krzyknęła głośno i rozpaczliwie. Ponuro zamuczała do wtóru.

– Ale mamy towarzystwo, widziałeś, Józefie? Anielskie pienia… to nie są – dyszała żona Józefa. Poczuła, jak coś śliskiego przecisnęło się jej wreszcie między nogami, zmienił się układ sił, jakby jej ciało rozdzieliło się na dwoje. Resztką sił spojrzała poza swój brzuch. Na kawałku płótna leżało malutkie, sine ciałko, poznaczone strzępkami błon. Józef chuchał w swoje dłonie, żeby je ogrzać dobrze, zanim chwyci maluszka i poda matce. Czekał też, aż ustanie pulsowanie pępowiny. W duchu dziękował swojej rodzinie, która dopuszczała mężczyzn do porodów, żeby zawsze umieli pomóc swojej rodzącej żonie czy każdej innej kobiecie. Wiedział, że są takie rody, czy całe wsie, gdzie wszystko, co związane z kobietą uznawane było za „nieczyste” i „niegodne” mężczyzny; dla niego było to zupełnie bez sensu. Rodzice wychowali go w wielkim szacunku dla wszystkiego, co ludzkie. Tego też chciał nauczyć to dziecko, które nie było jego, ale było najukochańszej Maryjki. Obojętnie, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka.

Ukradkiem otarł łzę wzruszenia.

– Józef, no daj mi go już! To on czy ona? I czemu nie płacze? Czemu nic nie słychać?!

Tym razem Józef nie tracił czasu na pocieszanie. Chwycił maluszka pod pleckami, sięgnął małym palcem do jego buźki, pozwolił, by wylały się z niej resztki wód płodowych. Malec zaprotestował, gwałtownie rozłożył rączki na boki, próbował chwycić się czegokolwiek i w końcu w ramach protestu na dziejącą mu się krzywdę, rozkrzyczał  się głośno.

– Wreszcie, Boże, jak ja się przestraszyłam – Maryjka też zaniosła się szlochem. Lekko histerycznym.

Machająca obok ogonem krowa nie do końca umiałaby powiedzieć, czy ta kobieta śmieje się czy płacze. Na wszelki wypadek jeszcze raz ponuro zamuczała.

Józef zdjął swój ciepły sweter, przykrył nim żonę i dziecko. Musiał się jeszcze zająć łożyskiem, na co wyczerpana Maryjka prawie nie zwracała uwagi. Posłusznie parła jeszcze chwilę. Zapadła cisza, maluszek chwycił się piersi swojej matki i uciszył.

Pępowina odcięła się gładko i bez płaczu. Józef zawinął łożysko w najbardziej brudne szmatki i wyniósł ze stajenki. W nocnym świetle gwiazd rozejrzał się za najbliższym drzewem, żeby tam wszystko zakopać. Kiedy odłożył łopatę, pożyczoną ze stajni, oparł się czołem o drzewo. Przez chwilę pozwolił, żeby dotarła do niego groza całej sytuacji, pozwolił, żeby ogarnął go strach przed wszystkim, co mogło pójść nie tak; jeszcze bardziej nie tak. Byli w obcym miejscu, w stajni, zamiast w rodzinnym domu, czekała ich ciężka droga powrotna, tym razem z maleństwem i żoną w połogu. To będzie cud, jak wrócą cali i zdrowi! A od ludzkich języków i tak nie uciekną. Maryjka miała tylko jedną wersję tłumaczącą jej ciążę – tak kazali piękni aniołowie. Nikt nie umiał wyciągnąć z biednej dziewczyny nic więcej. Może spróbują szczęścia gdzie indziej? Może nie ma co wracać?…  

Jak się teraz nimi zaopiekować?

Ciężko oderwał się od drzewa, popatrzał w niebo.

Niebo mrugało gwiazdami tak samo obojętnie, jak krowa machała ogonem.

Wrócił do swojej żony. Do swojej rodziny. Był im potrzebny, cokolwiek na ten temat sądziły niebo i zwierzęta.

– Zobacz, jaki on śliczny – zawołała go Maryjka, kiedy zamajaczył w cieniu obejścia. – Zobacz, malutki, to twój tata, wiesz? Przepraszam cię, Józefie, przez nas masz same problemy. Bez nas mógłbyś ruszać dalej, załatwić wszystko, a my będziemy ci teraz wisieć u szyi… Prze…przepraszam! – Maryjka znów chlipała, nie mogła powstrzymać łez.

– Masz rację – szepnął do niej mąż.

– Rozumiem, możesz nas zostawić, odejść, jesteś wolny, rozu…

– Chyba jednak nie rozumiesz. Masz rację, że on jest piękny, Maryjka. Nasz synek. Ma dziesięć palców? Sprawdziłaś?

– Sprawdziłam. Ma dziesięć. Chyba. Zobacz, ma nawet taką łysinkę na czubku głowy. Zupełnie jak jego tatuś.

– Tatuś?

– No. Jak ty. I chyba się zsikał na twój ciepły sweterek…

– Nasz osioł! – Józef nagle uderzył się w czoło.

– No żeby od razu osioł?… Kochanie? To tylko mały sik, siczek taki, zaraz wyschnie…

– Nie – roześmiał się Józef z ulgą. – Przecież nasz osiołek, na którym tu jechaliśmy, ma w torbach trochę powijaków. Włożyłaś tam, na wszelki wypadek, pamiętasz? Zaraz mu wyciągniemy czyste ubranka. Coś wymyślimy. Jesteśmy rodziną. Może trochę dziwną, ale rodziną.

 

Przez kilka następnych tygodni Maryjka z synkiem mieli prawo korzystać z obórki. Świeżego siana i wody ze studni nie brakowało. Właściciele obory i krowy nie byli zainteresowani losem kobiety, która pod ich dachem urodziła, ale też nie wyganiali jej, dopóki nie minie połóg. Józef, jako zręczny cieśla, odpracował zresztą tę „gościnę”. Zaraz też się wieść rozniosła po Betlejem, o fachowcu, co się żadnej pracy nie boi.

Jego rodzina nie głodowała.

Ale co się nasłuchał, chodząc od domu do domu, tego już żonie nie powtarzał.

***

A przecież jeszcze przed nimi ucieczka przed szalonym Herodem…

Mój Piotrek rok temu śpiewał na przedszkolnych jasełkach piosenkę. Kiedy tak siedzę o poranku przy kawie, kiedy rozsnuwa się przede mną w deszczu pierwsza godzina dnia, albo kiedy wracamy z rodzinnego obiadu do domu, przez – wciąż – deszczowe  okoliczności przyrody, przypominam sobie słowa:

 
„Uciekali uciekali uciekali
Na osiołku przez pustyni żar
Jak najdalej jak najdalej jak najdalej
Ukryć Dziecię – bezcenny ich skarb
 
(…)
Piasek przysypał ślady do Betlejem
Zabłądzić łatwo trudny każdy krok
Tak mało mamy tylko tę nadzieję
Która rozjaśnia nam codzienny mrok
Uciekali…”
(słowa: Agata i Maryna Miklaszewskie, to piosenka z musicalu Metro)
 
Przypominam sobie te wszystkie wzruszenia, jezuski, szopki, święte maryje, święte józefy, święte rodziny, biele, aniołowie, ciche noce, lujlajżejezunie – i sobie tak myślę… Słowami Mikołajewskiego sobie myślę:
 
„Ach, jak pięknie się rodzić
Czy w Aleppo, czy w Łodzi

Ach, jak trudno się rodzić
W małej łodzi na wodzie…”
 
Ale już ciii, sza. Poszukajmy lepiej sił, żeby sobie na tym świecie naszym strasznym poradzić. Niech się rodzi ta Nadzieja, to niebożątko… 

Nawigacja wpisu

← W kolorze
Czarno-biały styczeń →

1 thought on “Pewnej nocy w Betlejem”

  1. Hanna Dominik pisze:
    28 grudnia 2023 o 21:13

    Olcia masz ty rankiem natchnienia – super!!! Dobry materiał na sztukę osadzoną w naszym czasie w naszych realiach Nasza rodzina czyli babcia Stasia i Pelasia i my w 21-wszym wieku bardzo celebrowalismy wszystkie urodziny dzieciątek naszych jak Marysia się urodziła to p. Jadzia przyszła z prezentem dla niej a Wandzia z Rogoźna przesłała dla maleńkiego Wojtka body z Mikołajem w prezencie potem Piotruś go dostał chciałabym żeby ta dobroć i miłość zawsze była w naszym życiu ❤️❤️❤️

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o codzienności, o polecanych książkach, czasem o wychowaniu. Ot, życie najzwyczajniejsze. Choć przeplatane bajkami!

Ostatnie wpisy:

  • Trochę o ogrodach
  • dziś jest tylko wyrazem
  • Bajki
  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności

Archiwa blogowe:

  • wrzesień 2025
  • sierpień 2025
  • czerwiec 2025
  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Przeważnie czytam.
Czasem piszę o życiu: bajki i inne bzdurki.

Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyzna Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyznać. Takie wyważone - akcja, groza i humor w proporcjach, które pozwalają zanurzyć się w książce z przyjemnością.

A sama historia oparta jest najpierw o opowieści  rodzinne, sięgające jeszcze czasów powstania styczniowego, potem autor sięga po opowieści i kroniki kryminalne, dodaje też parę legend z gór świętokrzyskich. 
Siembieda scala to wszystko historią dwóch zwaśnionych rodzin, dla których honor = zemsta i kto tego równania nie rozumie, to do rodziny nie należy, koniec kropka. Ech, Jadźka, mogłaś pokochać kogo innego, a tak to szekspirowski dramat się ułożył... 

Dodam, że nie jest to właściwie typowy kryminał, trochę się wymyka gdzieś obok, powiedziałabym bardziej: opowieść kryminalna. Z panoramą zawieruchy dziejów w tle, bo jak na powstaniu styczniowym się zaczęło, tak kończy się w czasach programu Temat dla reportera. Nie szukamy z komisarzami sprawcy, nie grzebiemy z detektywami czy profilerami w głowach morderców - bo wiemy co i kto. A jednak zostajemy z pytaniem o tę naszą ludzką naturę... 

I z obrazem wosku skapującego z gromnicy, kiedy zostaje wydany wyrok.

Jesienna polecajka - jak najbardziej!

@znak_literanova @monika_i_ksiazki - współpraca barterowa - i to udana, dziękuję :) 
____________________________
Maciej Siembieda 
@maciejsiembieda
Gołoborze
Wyd. Znak Literanova
#wspolpracabarterowa
______________________________
#gdziespomiedzy #bookstagrampl #maciejsiembieda #gołoborze #maciejsiembiedagołoborze
#wydawnictwoznakliteranova
Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt c Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt cię tego nie nauczył - próba odpowiedzi. 
Próba, bo to pytanie na które nie będzie jednej prostej odpowiedzi. 

Więc - czy to próba udana? 

Dla mnie tak. Poradnik Niewidzialne rany mogę spokojnie polecać, jeżeli szukacie książkowo-fachowej pomocy w zakresie uporania się z dorastaniem w dysfunkcyjnym domu. 
Bez ckliwości, konkretnie o problemach w dorosłym życiu, kiedy dzieciństwo nie zapewniło ci stabilności emocjonalnej i kiedy wciąż jedną nogą - a raczej częścią umysłu - w tym rodzinnym domu tkwisz. 

"Chcę pokazać mechanizmy, zależności i schematy, które posłużą ci do stworzenia instrukcji obsługi własnej głowy" - pisze we wstępie autorka. Nie obiecuje różów ani brokatów na nowej ścieżce życia, ale mówi: spróbuj się sobie przyjrzeć z boku, daj sobie szansę. Przeczytaj, czemu się boisz, czemu wciąż jesteś przekonana o swojej "beznadziejności", a jak trzeba to idź też na terapię, przegadaj to swoje życie, daj sobie przyzwolenie na pomoc.

Warto zwrócić uwagę, że nie jest to akt oskarżenia wobec rodziców, nie - cała uwaga skupiona jest na próbie zrozumienia, przyjęcia pewnych faktów i zdecydowania się na takie życie, które nie będzie już uwięzieniem w przeszłości. 

Poradnik o odzyskiwaniu równowagi, nie dzięki magicznym plasterkom, a dzięki wiedzy z zakresu psychologii. 
Więc ja mówię: tak. Polecajka - jeśli potrzebujesz. 

#współpracabarterowa z @wydawnictwo_publicat
_____________________
Niewidzialne rany
Andżelika Dominiak-Banach
@andzelika.dominiak_psycholog
Wyd. Publicat
Ilustracje: Patrycja Niewiadomska
________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #niewidzialnerany #andżelikadominiakbanach  #wydawnictwopublicat
Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne mot Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne motywy - coś co nie jest głównym obrazem. Mikroświaty. 
Opowiadane mimochodem, przyuważone, tu ślub, tu szpital, tam sprzątanie, albo ta smutna randka w hotelu, dzieciaki, którym zawozi się puszki i konserwy, przecież wojna, ale też przecież zwyczajne życie...
Ślady i zapiski spomiędzy światów ważniejszych i bardziej zrozumiałych: frontu i codzienności. 
Kiedy nachodzą na siebie, wszystko staje się inne. Niepasujące. Poprzesuwane.
Czytanie takich książek staje się rodzajem  współodczuwania, trudno z tych opowiadań wyjść. I to jeszcze w taki na przykład złoty październik sobie wyjść, ale warto je przeczytać, naprawdę.
Przynajmniej ja tak myślę;)

A wypożyczone są Arabeski z biblioteki, przypadkiem, kiedy tak chciałam już nic nowego nie brać, ach te postanowienia...
____________________________
Arabeski
Serhij Żadan
Tłum. Michał Petryk 
Wyd. Czarne
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #arabeski #serhijżadan #wydawnictwoczarne
Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam n Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam na telefonie. A miałam bo kiedyś naczytałam się, że "czytajcie, czytajcie, będzie fajnie!".
No i nie, nie było fajnie, składam reklamację! I skargę i zażalenie. I ja się tak nie bawię i już.
Po pierwsze - nie było ostrzeżenia, że to parodia. Zdążyłam się pierdyliard razy oburzyć, zanim dotarło do mnie, że to groteska, parodia właśnie, że to Nic śmiesznego z innymi rekwizytami, że to Kariera Nikosia Dyzmy choć z innym tłem. Z wąsem Wałęsy.
Dopiero tak ustawiona perspektywa pozwoliła mi czytać spokojnie.
Po drugie - wcale i tak nie czytało się spokojnie, bo główny bohater to strasznie antypatyczna postać. Wkurzająca.
Po trzecie - wkurzam się na siebie, bo może wychodzi ze mnie jakaś, omatkobosko, dulszczyzna??? Jakieś kołtuny mam do rozplątania? Nie umiem sama z siebie się pośmiać? Cha, cha, cha. Właśnie że umiem. 
Po piąte i dziesiąte - żeby bez śmierdział zgnilizną - to już przesada. Totalnie. Tu już czuję się urażona do żywego! 

W każdym razie dzieje rodziny z Wołynia w naprawdę innym ujęciu, nietypowo. 

Kto teraz też chce przeczytać?? 😂
________________________
Złodzieje bzu
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Wyd. Noir sur Blanc
________________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #złodziejebzu #hubertklimkodobrzaniecki #noirsurblanc
Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść o Henryku. Wiedziałam o nim tyle, że może się oprzeć o ciepłe deski domu, i że ma kota, i się do sobie z tymże kotem uśmiechają, i tak sobie razem czekają, zapewne na te porzeczki;) Bardzo chciałam poznać całą jego historię.

Teraz wiem trochę więcej -
Może on czeka na list. 
Może po prostu wspomina.
Na parapecie okna stygnie herbata, słychać z dala żurawie. Szarość nieba i wiatr.
Niby nic.

Tak sobie myślę, że to była najdelikatniejsza historia jaką czytałam. I będę czytać jeszcze wiele razy, bo wciąż nie wiem, czy te porzeczki to dojrzały czy nie?? 

@gosssiaaak - dziękuję! Za twoją gotowość do dzielenia się, chociaż znamy się tylko z tego, co piszemy... 
Nawet nie wiesz, jak wiele radości i wzruszenia mi podarowałaś:) 
_______________________
Kiedy dojrzeją porzeczki
Joanna Concejo
@joannaconcejo 
Wyd. Wolno
@wydawnictwowolno
_______________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #joannaconcejo #kiedydojrzejąporzeczki #wydawnictwowolno
"zamknij oczy, bądź... Rozmarzylam się przy pi "zamknij oczy, bądź...

Rozmarzylam się przy piciu kawy.
Ziemia krąży leniwie"

Dwa wersy na kartkę - można? A jakże, można. A to leniwe te wersy, a to szybkie i przewrotne. Lekkość i optymizm przeplatają się ze smutkiem. Po prostu życiowo, tylko na szczęście to życie w zamyśleniu i z dystansem. Takie życie z drugim spojrzeniem, kiedy to co zwykłe umie się przekuć w metaforę. Zegary, muszle, ołówek, piaskownica - wszystko może być poezją, lub uchwyconą myślą. 

"Wycieczka

Jesienne światło przysiadło sobie na chwilę...
I co teraz?"

Teraz można spokojnie wrócić do codzienności, już odrobinę ją zaczarowaliśmy:) 

@przeczytane.napisane - dziękuję ci! Nie tylko za te konkretne książki, ale i za wszystkie twoje blogowe polecajki:) wiesz, za to całe przeszkadzanie w życiu, bo cóż też innego robią nam gwiazdy i wiersze, i inne głupstwa, jak nie przeszkadzają! *

*To też wersy Renaty Blicharz;)
_______________________
Renata Blicharz
189 dwójek i Dwójki drugie
Wyd. Ridero 
_______________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #renatablicharz #189dwójek #dwójkidrugie
Kolażowe bajki. Ja zamieniam słowa, a czy one Kolażowe bajki. 

Ja zamieniam słowa, a czy one zmieniają mnie? Może, być może...

"...stworzę historię
której dałeś zaledwie
pierwszą

ciepłą

literę"

- Dorota Koman 

I tak to pisanie się kręci:)

#gdziespomiedzy
"Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cał "Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cały dzień po nim łaziłem, po jego ulicach i mostach. 
Opierałem się o poręcz i patrzyłem na wodę przez jakiś czas, właściwie wcale jej nie widząc, to znaczy widziałem wodę na początku
ale później już jej chyba nie widziałem, bo ja mam takie dwa patrzenia, i jedno z nich to było dzisiaj
bo jedno z moich patrzeń to to jest takie nicniewidzenie, zapominanie się oczami, zapadanie się w leje, które muszą być po drugiej stronie oczu".

Moje czytelnicze skojarzenia i drogi. 

"Potem pójść dalej. Dalej".

Stachura i Sołtys mi się przeplatają.
__________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#sierpień #pawełsołtys 
#flaneryzm
Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisa Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisania, wypożyczyłam Austerlitz. 
Jeszcze lepsze! Ten rytm, przyciąganie, czytanie jak sen, jak ciężki sen, z którego chcesz się obudzić a nie możesz, i też jednocześnie nie chcesz, bo historię trzeba wysłuchać do końca...
Dla mnie książka o poszukiwaniu tożsamości. Opowieść Austerlitza o swoim życiu poprzedzona jest  analizami architektury, i razem daje to wrażenie poruszania się po nieznanych (poznawanych) przestrzeniach,  zaglądania przez okna - kiedy nie wiesz, co możesz ujrzeć, kiedy nie wiesz, czy chcesz to ujrzeć. 
Schody, mury, ulice, wartownie, płoty. Miasta znane i miasta odgrzebywane w pamięci. Zdzieranie warstw, pod którymi czeka pamięć. 
Cień czasu. Albo też cień czasów, w których przyszło żyć. Wyrzucenie zegarków nic nie da, choć wydaje się pociągającym gestem - mówi Austerlitz - i nic z tego, niedola i udręka wciąż trwają... Jak i niekończąca się samotność. 

@bookspiracja - dzięki za wspólny zachwyt:) długo by można o Austerlitz, prawda?
___________________________
Austerlitz 
W.G. Sebald
Przekład: M. Łukasiewicz 
Wyd. Wab 
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#austerlitz
#sebald
#wydawnictwowab
Pani Carson, cieszę się, że panią poznałam. T Pani Carson, cieszę się, że panią poznałam. Trochę było obaw, bo zwykły człowiek to się jednak waha - czy zrozumie, czy jest godzien, czy aby na pewno wolno mu sięgnąć po Literaturę Wielką - i jeszcze pół biedy jak coś jednak znajdzie dla siebie i pochwali, ale jak niedajboże się nie spodoba??? Jak to napisać! Ale pani, droga Anne Carson, to mnie zagarnęła całą, szczerze i bez reszty.

Autobiografia czerwonego to historia Geriona. A Gerion jest inny - czerwony i skrzydlaty. Jest to więc historia o odrzuceniu i poszukiwaniu bliskości. Pisana czy raczej malowana? Czytanie książki przypominało czasem oglądanie obrazu, czy też układanie go z elementów uczuć, emocji, myśli. Do tego niezbędna szczypta ironii, specyficznego humoru. 
Książka do odczuwania. 
Zmieniająca formę, albo raczej wymykająca się powierzchownym podziałom. Dramat? Esej? Proza poetycka? Eksperyment literacki? 
Nie to jest ważne, nie dla mnie. Ja chciałabym wciąż słuchać historii o Gerionie, o jego nie-zrobionych  fotografiach, o nieśmiertelności, o tajemnicy, jaką jesteśmy sami dla siebie.
Historii o byciu pomiędzy światłem a ciemnością, wszak: "wspaniałe z nas istoty, myśli Gerion. Jesteśmy sąsiadami ognia". 
I to połączenie:  tytułowy czerwony i zacytowane ostatnie zdanie z ogniem też coś znaczy, może jak przeczytam jeszcze raz to złapię to coś, na razie zostawiam sobie na obrzeżach myśli. 
Niech eksperyment trwa.
__________________
Autobiografia czerwonego 
Anne Carson
Wyd. Ossolineum, seria Wygłosy
@ossolineum.wydawnictwo 

Wypożyczone z @mbpwejherowo 

#gdziespomiedzy #bookstagram #autobiografiaczerwonego #annecarson #ossolineum
Danilo Kiš Grobowiec dla Borysa Dawidowicza Tłum Danilo Kiš
Grobowiec dla Borysa Dawidowicza
Tłum. Danuta Cirlić-Straszyńska
Wyd. Czarne
________________________
Jednego dnia usłyszeć o człowieku po raz pierwszy, drugiego odkryć, iż człowiek ten jest w bibliotece - niektórzy wygrywają w totka, a ja wygrywam w książki:) Te nieoczywiste, najlepsze. 
Grobowiec to opowiadania/powieść/siedem rozdziałów wspólnej historii - więc już po tych podtytułach wiemy, że nic nie wiemy, albo też, że stoimy na niepewnym gruncie. I tak przez wszystkie strony - prawda miesza się ze zmyśleniem - niby nic nowego w literaturze - ale miesza się wciąż udając prawdę. Dokument, który jest literacką fikcją. Odnośniki do biografii, które nie istnieją. 
A co wspólnego w tych siedmiu historiach? Rewolucja, co pożera własne dzieci. Ktoś chciał wierzyć i oddać się  idei a tu jednak - ironia losu - totalitaryzm pokazuje, gdzie ma idee. Najstarsza z historii dzieje się w czasach Wielkiej Inkwizycji, więc nie o sam wiek XX idzie, a o całokształt ludzkich wyborów, dążeń i poszukiwań - poszukiwań, jak jeszcze inaczej możemy sobie urządzić piekło. I siebie w nim urządzić. 

A równie wybornie czyta się dyskusje o samej książce, choć nie ma tego dużo, ale widać, jak Grobowiec daje do myślenia. 

Dziękuję za uwagę, lecę dalej do biblioteki:)
_____________________
#gdziespomiedzy #grobowiecdlaborysadawidowicza #danilokiš #wydawnictwoczarne
Była sobie kiedyś dobrozła wróżka. Kiedy kto Była sobie kiedyś dobrozła wróżka. 
Kiedy ktoś tęsknił, przchodziła i zamieniała w lód serce, język i nogi, żeby te nie chciały nigdzie biec. A oddech w siwy dym.
.....

Kolaż do wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pt. Mewa:

"Tęskonta nade mną szeleszcze.
Trąca mnie skrzydłem mewiem.
Czy wciąż ta sama jeszcze?
Nie wiem! Nie wiem..."

@dozamotaniajedenkrok @chwila_ze_sztuka 
i #kolażzpoezją 

#gdziespomiedzy
Mój Instagram

życie i książki

Lek na całe zło świata? Phi, wiadomo. Książki.

25 września 2021
życie i ... życie i książki życie i problemy

Lilka i Henio

28 sierpnia 2023
życie i ...

Ech, porządki…

30 kwietnia 2022
życie i książki

Placki, kapusta i kryminały

14 października 2021
życie i książki

Mój brat Feliks

12 maja 2024
życie i problemy

Zmiana.

29 października 2023
życie i książki

Opowieści rodzinne. Babie lato – część 4

8 października 2023
życie i ... życie i książki

Wakacje #1

2 lipca 2022
życie i ...

Masz być szczęśliwa!

10 grudnia 2023
życie i ...

Pierniki i nie tylko – część 2

11 grudnia 2021

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme