Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
na jesiennym tle leży kalendarz, wokół leżą też kwiatki, żółte róże

O żółtym kalendarzu

Posted on 20 listopada 202120 listopada 2021 by Ola

Dostałam go w prezencie. Żółciutki, z grubaśną okładką.

Ja, jak to zwykle ja, ładnie go podpisałam, pierwszego stycznia zanotowałam, że byliśmy w Dębkach na kawie i potem już sobie biedny leżał. Odkurzyłam go w czasie nauki zdalnej, żeby nie zapomnieć co na jakim portalu robić, żeby się nie pogubić, co, kiedy, jakie hasło… Moja pamięć zrobiła się dziurawa ze stresu i stwierdziłam, że łatwiej będzie zapisywać ważne rzeczy w jednym miejscu, a nie na rozproszonych karteczkach.

I zasadniczo się tego już trzymałam i trzymam. Zapisywałam, komu groziłam przepytaniem w szkole, co zadałam, komu pożyczyłam książkę, kiedy wizyty u lekarza. Moja zdolność do koncentracji w maju i czerwcu była tak tragicznie niska, że zapisywałam tam nawet „zadzwonić do swojej własnej siostry” albo „spytać Maję, co chciała ze mną obejrzeć”. I na którą jest zakończenie roku. Albo mam coś takiego: „Gminny Konkurs – SPYTAĆ GDZIE??!!” – musiałam się upewnić, gdzie dzieci wysłać i się nie pomylić… facepalm. No comment.

Oczywiście mnóstwo notatek z zebrań, rad itp.

Wakacyjne pierwsze tygodnie są rozkosznie puste, leniwe.

Potem ostrożnie zaczyna toczyć się lawina, od jednego kamyczka, po coraz więcej – zaczynam notować pomysły na wpisy. Trzymałam kalendarz zawsze blisko, żeby zanotować jak najkrócej i najszybciej, co Piotruś powiedział, co w radio usłyszałam, co w gazecie przeczytałam.

Cały czas pomiędzy tymi zapiskami pojawiają się tytuły książek, które chcę przeczytać, albo polecić. Strzałki – co, dla kogo, dlaczego. Pierwszy września ozdobiony kwiatkami, hehe.

Odhaczanie, co już napisałam, notatki z informatyki i tworzenia stron. Istna kobieta sukcesu!

Wiecie, czemu to wszystko piszę? Bo wśród tych wszystkich planów przyszpilonych jak motyle do kartek, jest też takie zdanie: „Mam na imię Ola i jestem beznadziejna.”  

***

Zabolało. Pamiętam, kiedy to pisałam. Nie było to w formie żarciku, gorszego humoru – to było z głębi duszy pierwsze zdanie, jakie przyszło mi na myśl o sobie w tamtym momencie. Jak rzeczywiście wydawało mi się, że już nic więcej nie zrobię, że ja już tylko poproszę, żeby dać mi święty spokój. I tak sobie nie poradzę i szkoda czasu.

Myślę, że wszyscy mamy takie chwile i najczęściej wyciągamy się za uszy, znajdujemy coś, co daje nam nadzieję. Jakoś te swoje zwłoki wyciągamy za pupsko z wyrka. Bo jednak warto wstać. I po prostu żyć. Szukamy…

Czy u was też tak jest, że ta cienka czerwona linia, poza którą traci się równowagę, jest tak blisko? Że czasem wpadacie na drugą stronę? Ale jakimś cudem trzymacie w ręku nić, dzięki której wracacie z powrotem na słoneczną stronę życia… Moją nicią były różne drobnostki, które dla mnie w tamtym momencie urastały do rangi grubej pomocnej liny okrętowej.

Raz była to króciutka rozmowa. Raz wyjazd nad morze. Kiedy indziej to, że zadzwoniłam do męża i on wiedział, że musi ogarnąć zakupy sam, bo ja nie mam siły. Najczęściej jakaś chwila śmiechu, chociażby w oparach absurdu. Listy pisane do przyjaiółki.

Potem mnóstwo ciepłych słów dostałam od Was – nawet nie umiem napisać, jak bardzo chciałabym Wam podziękować, za każdy komentarz, za każde rzucone „Ola, to, co piszesz jest super!”. Po prostu – dziękuję!!!

Nie chodzi o to, że piszę dla miłych komentarzy – to nie tak. Piszę, bo to mój ratunek przed utratą wiary. Piszę, bo zawsze pisałam, mój pierwszy „pamiętnik” zaczęłam w wieku 9 czy 10 lat, serio! Piszę, bo wtedy wszystko sobie układam i odnajduję siły. Jak siadam przed pustą kartką to robię w głowie porządki – co warte zapamiętania, co odrzucić, co właściwie było humoreską a co naprawdę boli.  

Ale nigdy nie myślałam, że mogę tym pisaniem pomóc nie tylko sobie samej ale i komuś gdzieś w świecie! Dodajecie mi pewności siebie. Fakt, że najpierw ja sama musiałam uwierzyć i nie schować się do jakiejś dziupli, tylko po prostu pisać dalej. Przyznam się Wam, że pisząc coraz bardziej osobiste rzeczy, pierwszy raz poczułam, że mogę mieć swój głos, że mogę wyrazić, co myślę, co czuję w różnych momentach i to, że niebo nie zawaliło mi się na głowę – uznałam na początku za cud, tak bardzo mało miałam pewności siebie. Więc znów – dziękuję!

Nie mam rozbujałych ambicji, że tą bazgraniną zbawię świat, nie chcę nikomu mówić i dyktować, jak ma widzieć różne sprawy. Nie po to piszę. Piszę przede wszystkim dlatego, że pisałam zawsze a jeśli komuś jest z moim odczuwaniem świata po drodze, to niech wie, że nie jest sam. Ja też niejednokrotnie byłam ratowana psychicznie przez to, co przeczytałam i wiedziałam, że gdzieś ktoś mnie rozumie.

***

Kiedyś myślałam sobie, że gdybym mogła być czymś innym niż człowiek, to byłabym drzewem – bo zawsze mam w sobie nadzieję na wiosnę. Wśród listopadowej ponurości, ogołocenia – ja mam w sobie nadzieję na wiosnę. Nie chcę już nigdy myśleć o sobie, że jestem „beznadziejna”.

Nie wiem, czy gdzieś mnie znowu kiedyś ta łajza pod tytułem załamanie, czy cień depresji, nie dopadnie, ale łatwo się nie poddam. Mam w sobie więcej siły, niż na pierwszy rzut oka wygląda! My wszyscy mamy!

Jeżeli ktoś, kto to czyta, czuje, że jest blisko tej krawędzi, że nić wymyka mu się z rąk – nie czekajcie. Szukajcie pomocy, szukajcie rozmowy, szukajcie pomysłów. Po tamtej stronie, w cieniu, jest źle.

***

I takie małe PS – nie wiem, jak mogłam zapomnieć, ale jak robiłam wpis o mojej sieci, to zapomniałam o rozrywkowych rzeczach – PigOut niejednokrotnie ratował mi tyłek przed popadnięciem w bezmiar chandry i smęcenia. Recenzje książek i filmów, przegląd wiadomości najzupełniej niepotrzebnych z punktu widzenia Spraw Ważnych ale potrzebnych dla śmiechu. To dzięki PigOutowi wiem, co mówią gwiazdy na Pudelku albo w jakim filmie zagrał ostatnio Karolak…

A druga studnia żartów, śmiechu i dobrego humoru, to komentarze na fejsbukowej stronie CHPD – oj, co tam są za antydepresanty! Chwila endorfin gwarantowana. Magdalena Kostyszyn – Tytułowa Pani Domu – wydała ostatnio książkę „Też tak mam”, którą to oczywiście zapisuję sobie w moim kalendarzu, do kupienia.

***

A żeby nie było smutno, to mam dla Was dowcip. Mój ulubiony! Żona patrzy jak mąż robi naleśniki i woła do niego:

– Tylko nie nożem po teflonie!

A mąż na to:

– Sama jesteś poteflon…

***

Tak jeszcze tylko zapytam, czy tylko ja nie wiedziałam, o co chodzi z tymi mordującymi ostatnio kobietami? No fejsa przeglądam, czy inne njusy, a tam co rusz pojawia się wątek pań biegających raźno po plaży i sobie kogoś mordujących. Tylko nie pisali kogo. Aż dopiero dziś zajarzyłam, że to słynny słownik i autokorekta – miało być MORSUJĄCE KOBITKI… A nie mordujące. To ja już wiem!

namalowany obrazek dziewczynki idącej brzegiem morza
Lista rzeczy do zrobienia, jest na niej kilka punktów, np. kupić dziecku kapcie czy kupić kawę, czekoladę i cokolwiek do jedzenia

Nawigacja wpisu

← Powrót do Whistle Stop
Żółte liście – część 4. I ostatnia! →

3 thoughts on “O żółtym kalendarzu”

  1. Poison pisze:
    20 listopada 2021 o 10:45

    Przeczytałam jednym tchem ….samo życie… sytuacje nieprzerysowane .

    Odpowiedz
  2. Hania pisze:
    20 listopada 2021 o 11:47

    Olu kochana samo życie radość i czarna dziura beznadzieja ale nie myśl o sobie ze jesteś beznadziejna jesteś najwspanialszą kobietą pod słońcem kocham cię i ty siebie też kochaj jesteś wyjątkowa ❤️polecam Ci Gang Skalskiej – poluzuj gumę w gaciach-jest bardzo pozytywna i też ciekawie i inspirująco pisze życzę wam radosnego i spokojnego weekendu

    Odpowiedz
  3. Kasia pisze:
    20 listopada 2021 o 14:19

    No i proszę, nawet wzór i moja motywacja do działania pomyślała kiedyś o sobie, że jest „beznadziejna”. Całkiem niesłusznie, i jak bardzo po ludzku… A zdjęcie, Olu, naprawdę udane! Tak naprawdę! Różyczki ładne i pasują do tego żółciutkiego kalendarza! Ładne zdjęcia, swoje czy nie swoje, też są częścią tej linki przeciągającej na jaśniejszą stronę świata.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o codzienności, o polecanych książkach, czasem o wychowaniu. Ot, życie najzwyczajniejsze. Choć przeplatane bajkami!

Ostatnie wpisy:

  • Trochę o ogrodach
  • dziś jest tylko wyrazem
  • Bajki
  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności

Archiwa blogowe:

  • wrzesień 2025
  • sierpień 2025
  • czerwiec 2025
  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Przeważnie czytam.
Czasem piszę o życiu: bajki i inne bzdurki.

Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyzna Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyznać. Takie wyważone - akcja, groza i humor w proporcjach, które pozwalają zanurzyć się w książce z przyjemnością.

A sama historia oparta jest najpierw o opowieści  rodzinne, sięgające jeszcze czasów powstania styczniowego, potem autor sięga po opowieści i kroniki kryminalne, dodaje też parę legend z gór świętokrzyskich. 
Siembieda scala to wszystko historią dwóch zwaśnionych rodzin, dla których honor = zemsta i kto tego równania nie rozumie, to do rodziny nie należy, koniec kropka. Ech, Jadźka, mogłaś pokochać kogo innego, a tak to szekspirowski dramat się ułożył... 

Dodam, że nie jest to właściwie typowy kryminał, trochę się wymyka gdzieś obok, powiedziałabym bardziej: opowieść kryminalna. Z panoramą zawieruchy dziejów w tle, bo jak na powstaniu styczniowym się zaczęło, tak kończy się w czasach programu Temat dla reportera. Nie szukamy z komisarzami sprawcy, nie grzebiemy z detektywami czy profilerami w głowach morderców - bo wiemy co i kto. A jednak zostajemy z pytaniem o tę naszą ludzką naturę... 

I z obrazem wosku skapującego z gromnicy, kiedy zostaje wydany wyrok.

Jesienna polecajka - jak najbardziej!

@znak_literanova @monika_i_ksiazki - współpraca barterowa - i to udana, dziękuję :) 
____________________________
Maciej Siembieda 
@maciejsiembieda
Gołoborze
Wyd. Znak Literanova
#wspolpracabarterowa
______________________________
#gdziespomiedzy #bookstagrampl #maciejsiembieda #gołoborze #maciejsiembiedagołoborze
#wydawnictwoznakliteranova
Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt c Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt cię tego nie nauczył - próba odpowiedzi. 
Próba, bo to pytanie na które nie będzie jednej prostej odpowiedzi. 

Więc - czy to próba udana? 

Dla mnie tak. Poradnik Niewidzialne rany mogę spokojnie polecać, jeżeli szukacie książkowo-fachowej pomocy w zakresie uporania się z dorastaniem w dysfunkcyjnym domu. 
Bez ckliwości, konkretnie o problemach w dorosłym życiu, kiedy dzieciństwo nie zapewniło ci stabilności emocjonalnej i kiedy wciąż jedną nogą - a raczej częścią umysłu - w tym rodzinnym domu tkwisz. 

"Chcę pokazać mechanizmy, zależności i schematy, które posłużą ci do stworzenia instrukcji obsługi własnej głowy" - pisze we wstępie autorka. Nie obiecuje różów ani brokatów na nowej ścieżce życia, ale mówi: spróbuj się sobie przyjrzeć z boku, daj sobie szansę. Przeczytaj, czemu się boisz, czemu wciąż jesteś przekonana o swojej "beznadziejności", a jak trzeba to idź też na terapię, przegadaj to swoje życie, daj sobie przyzwolenie na pomoc.

Warto zwrócić uwagę, że nie jest to akt oskarżenia wobec rodziców, nie - cała uwaga skupiona jest na próbie zrozumienia, przyjęcia pewnych faktów i zdecydowania się na takie życie, które nie będzie już uwięzieniem w przeszłości. 

Poradnik o odzyskiwaniu równowagi, nie dzięki magicznym plasterkom, a dzięki wiedzy z zakresu psychologii. 
Więc ja mówię: tak. Polecajka - jeśli potrzebujesz. 

#współpracabarterowa z @wydawnictwo_publicat
_____________________
Niewidzialne rany
Andżelika Dominiak-Banach
@andzelika.dominiak_psycholog
Wyd. Publicat
Ilustracje: Patrycja Niewiadomska
________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #niewidzialnerany #andżelikadominiakbanach  #wydawnictwopublicat
Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne mot Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne motywy - coś co nie jest głównym obrazem. Mikroświaty. 
Opowiadane mimochodem, przyuważone, tu ślub, tu szpital, tam sprzątanie, albo ta smutna randka w hotelu, dzieciaki, którym zawozi się puszki i konserwy, przecież wojna, ale też przecież zwyczajne życie...
Ślady i zapiski spomiędzy światów ważniejszych i bardziej zrozumiałych: frontu i codzienności. 
Kiedy nachodzą na siebie, wszystko staje się inne. Niepasujące. Poprzesuwane.
Czytanie takich książek staje się rodzajem  współodczuwania, trudno z tych opowiadań wyjść. I to jeszcze w taki na przykład złoty październik sobie wyjść, ale warto je przeczytać, naprawdę.
Przynajmniej ja tak myślę;)

A wypożyczone są Arabeski z biblioteki, przypadkiem, kiedy tak chciałam już nic nowego nie brać, ach te postanowienia...
____________________________
Arabeski
Serhij Żadan
Tłum. Michał Petryk 
Wyd. Czarne
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #arabeski #serhijżadan #wydawnictwoczarne
Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam n Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam na telefonie. A miałam bo kiedyś naczytałam się, że "czytajcie, czytajcie, będzie fajnie!".
No i nie, nie było fajnie, składam reklamację! I skargę i zażalenie. I ja się tak nie bawię i już.
Po pierwsze - nie było ostrzeżenia, że to parodia. Zdążyłam się pierdyliard razy oburzyć, zanim dotarło do mnie, że to groteska, parodia właśnie, że to Nic śmiesznego z innymi rekwizytami, że to Kariera Nikosia Dyzmy choć z innym tłem. Z wąsem Wałęsy.
Dopiero tak ustawiona perspektywa pozwoliła mi czytać spokojnie.
Po drugie - wcale i tak nie czytało się spokojnie, bo główny bohater to strasznie antypatyczna postać. Wkurzająca.
Po trzecie - wkurzam się na siebie, bo może wychodzi ze mnie jakaś, omatkobosko, dulszczyzna??? Jakieś kołtuny mam do rozplątania? Nie umiem sama z siebie się pośmiać? Cha, cha, cha. Właśnie że umiem. 
Po piąte i dziesiąte - żeby bez śmierdział zgnilizną - to już przesada. Totalnie. Tu już czuję się urażona do żywego! 

W każdym razie dzieje rodziny z Wołynia w naprawdę innym ujęciu, nietypowo. 

Kto teraz też chce przeczytać?? 😂
________________________
Złodzieje bzu
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Wyd. Noir sur Blanc
________________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #złodziejebzu #hubertklimkodobrzaniecki #noirsurblanc
Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść o Henryku. Wiedziałam o nim tyle, że może się oprzeć o ciepłe deski domu, i że ma kota, i się do sobie z tymże kotem uśmiechają, i tak sobie razem czekają, zapewne na te porzeczki;) Bardzo chciałam poznać całą jego historię.

Teraz wiem trochę więcej -
Może on czeka na list. 
Może po prostu wspomina.
Na parapecie okna stygnie herbata, słychać z dala żurawie. Szarość nieba i wiatr.
Niby nic.

Tak sobie myślę, że to była najdelikatniejsza historia jaką czytałam. I będę czytać jeszcze wiele razy, bo wciąż nie wiem, czy te porzeczki to dojrzały czy nie?? 

@gosssiaaak - dziękuję! Za twoją gotowość do dzielenia się, chociaż znamy się tylko z tego, co piszemy... 
Nawet nie wiesz, jak wiele radości i wzruszenia mi podarowałaś:) 
_______________________
Kiedy dojrzeją porzeczki
Joanna Concejo
@joannaconcejo 
Wyd. Wolno
@wydawnictwowolno
_______________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #joannaconcejo #kiedydojrzejąporzeczki #wydawnictwowolno
"zamknij oczy, bądź... Rozmarzylam się przy pi "zamknij oczy, bądź...

Rozmarzylam się przy piciu kawy.
Ziemia krąży leniwie"

Dwa wersy na kartkę - można? A jakże, można. A to leniwe te wersy, a to szybkie i przewrotne. Lekkość i optymizm przeplatają się ze smutkiem. Po prostu życiowo, tylko na szczęście to życie w zamyśleniu i z dystansem. Takie życie z drugim spojrzeniem, kiedy to co zwykłe umie się przekuć w metaforę. Zegary, muszle, ołówek, piaskownica - wszystko może być poezją, lub uchwyconą myślą. 

"Wycieczka

Jesienne światło przysiadło sobie na chwilę...
I co teraz?"

Teraz można spokojnie wrócić do codzienności, już odrobinę ją zaczarowaliśmy:) 

@przeczytane.napisane - dziękuję ci! Nie tylko za te konkretne książki, ale i za wszystkie twoje blogowe polecajki:) wiesz, za to całe przeszkadzanie w życiu, bo cóż też innego robią nam gwiazdy i wiersze, i inne głupstwa, jak nie przeszkadzają! *

*To też wersy Renaty Blicharz;)
_______________________
Renata Blicharz
189 dwójek i Dwójki drugie
Wyd. Ridero 
_______________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #renatablicharz #189dwójek #dwójkidrugie
Kolażowe bajki. Ja zamieniam słowa, a czy one Kolażowe bajki. 

Ja zamieniam słowa, a czy one zmieniają mnie? Może, być może...

"...stworzę historię
której dałeś zaledwie
pierwszą

ciepłą

literę"

- Dorota Koman 

I tak to pisanie się kręci:)

#gdziespomiedzy
"Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cał "Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cały dzień po nim łaziłem, po jego ulicach i mostach. 
Opierałem się o poręcz i patrzyłem na wodę przez jakiś czas, właściwie wcale jej nie widząc, to znaczy widziałem wodę na początku
ale później już jej chyba nie widziałem, bo ja mam takie dwa patrzenia, i jedno z nich to było dzisiaj
bo jedno z moich patrzeń to to jest takie nicniewidzenie, zapominanie się oczami, zapadanie się w leje, które muszą być po drugiej stronie oczu".

Moje czytelnicze skojarzenia i drogi. 

"Potem pójść dalej. Dalej".

Stachura i Sołtys mi się przeplatają.
__________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#sierpień #pawełsołtys 
#flaneryzm
Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisa Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisania, wypożyczyłam Austerlitz. 
Jeszcze lepsze! Ten rytm, przyciąganie, czytanie jak sen, jak ciężki sen, z którego chcesz się obudzić a nie możesz, i też jednocześnie nie chcesz, bo historię trzeba wysłuchać do końca...
Dla mnie książka o poszukiwaniu tożsamości. Opowieść Austerlitza o swoim życiu poprzedzona jest  analizami architektury, i razem daje to wrażenie poruszania się po nieznanych (poznawanych) przestrzeniach,  zaglądania przez okna - kiedy nie wiesz, co możesz ujrzeć, kiedy nie wiesz, czy chcesz to ujrzeć. 
Schody, mury, ulice, wartownie, płoty. Miasta znane i miasta odgrzebywane w pamięci. Zdzieranie warstw, pod którymi czeka pamięć. 
Cień czasu. Albo też cień czasów, w których przyszło żyć. Wyrzucenie zegarków nic nie da, choć wydaje się pociągającym gestem - mówi Austerlitz - i nic z tego, niedola i udręka wciąż trwają... Jak i niekończąca się samotność. 

@bookspiracja - dzięki za wspólny zachwyt:) długo by można o Austerlitz, prawda?
___________________________
Austerlitz 
W.G. Sebald
Przekład: M. Łukasiewicz 
Wyd. Wab 
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#austerlitz
#sebald
#wydawnictwowab
Pani Carson, cieszę się, że panią poznałam. T Pani Carson, cieszę się, że panią poznałam. Trochę było obaw, bo zwykły człowiek to się jednak waha - czy zrozumie, czy jest godzien, czy aby na pewno wolno mu sięgnąć po Literaturę Wielką - i jeszcze pół biedy jak coś jednak znajdzie dla siebie i pochwali, ale jak niedajboże się nie spodoba??? Jak to napisać! Ale pani, droga Anne Carson, to mnie zagarnęła całą, szczerze i bez reszty.

Autobiografia czerwonego to historia Geriona. A Gerion jest inny - czerwony i skrzydlaty. Jest to więc historia o odrzuceniu i poszukiwaniu bliskości. Pisana czy raczej malowana? Czytanie książki przypominało czasem oglądanie obrazu, czy też układanie go z elementów uczuć, emocji, myśli. Do tego niezbędna szczypta ironii, specyficznego humoru. 
Książka do odczuwania. 
Zmieniająca formę, albo raczej wymykająca się powierzchownym podziałom. Dramat? Esej? Proza poetycka? Eksperyment literacki? 
Nie to jest ważne, nie dla mnie. Ja chciałabym wciąż słuchać historii o Gerionie, o jego nie-zrobionych  fotografiach, o nieśmiertelności, o tajemnicy, jaką jesteśmy sami dla siebie.
Historii o byciu pomiędzy światłem a ciemnością, wszak: "wspaniałe z nas istoty, myśli Gerion. Jesteśmy sąsiadami ognia". 
I to połączenie:  tytułowy czerwony i zacytowane ostatnie zdanie z ogniem też coś znaczy, może jak przeczytam jeszcze raz to złapię to coś, na razie zostawiam sobie na obrzeżach myśli. 
Niech eksperyment trwa.
__________________
Autobiografia czerwonego 
Anne Carson
Wyd. Ossolineum, seria Wygłosy
@ossolineum.wydawnictwo 

Wypożyczone z @mbpwejherowo 

#gdziespomiedzy #bookstagram #autobiografiaczerwonego #annecarson #ossolineum
Danilo Kiš Grobowiec dla Borysa Dawidowicza Tłum Danilo Kiš
Grobowiec dla Borysa Dawidowicza
Tłum. Danuta Cirlić-Straszyńska
Wyd. Czarne
________________________
Jednego dnia usłyszeć o człowieku po raz pierwszy, drugiego odkryć, iż człowiek ten jest w bibliotece - niektórzy wygrywają w totka, a ja wygrywam w książki:) Te nieoczywiste, najlepsze. 
Grobowiec to opowiadania/powieść/siedem rozdziałów wspólnej historii - więc już po tych podtytułach wiemy, że nic nie wiemy, albo też, że stoimy na niepewnym gruncie. I tak przez wszystkie strony - prawda miesza się ze zmyśleniem - niby nic nowego w literaturze - ale miesza się wciąż udając prawdę. Dokument, który jest literacką fikcją. Odnośniki do biografii, które nie istnieją. 
A co wspólnego w tych siedmiu historiach? Rewolucja, co pożera własne dzieci. Ktoś chciał wierzyć i oddać się  idei a tu jednak - ironia losu - totalitaryzm pokazuje, gdzie ma idee. Najstarsza z historii dzieje się w czasach Wielkiej Inkwizycji, więc nie o sam wiek XX idzie, a o całokształt ludzkich wyborów, dążeń i poszukiwań - poszukiwań, jak jeszcze inaczej możemy sobie urządzić piekło. I siebie w nim urządzić. 

A równie wybornie czyta się dyskusje o samej książce, choć nie ma tego dużo, ale widać, jak Grobowiec daje do myślenia. 

Dziękuję za uwagę, lecę dalej do biblioteki:)
_____________________
#gdziespomiedzy #grobowiecdlaborysadawidowicza #danilokiš #wydawnictwoczarne
Była sobie kiedyś dobrozła wróżka. Kiedy kto Była sobie kiedyś dobrozła wróżka. 
Kiedy ktoś tęsknił, przchodziła i zamieniała w lód serce, język i nogi, żeby te nie chciały nigdzie biec. A oddech w siwy dym.
.....

Kolaż do wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pt. Mewa:

"Tęskonta nade mną szeleszcze.
Trąca mnie skrzydłem mewiem.
Czy wciąż ta sama jeszcze?
Nie wiem! Nie wiem..."

@dozamotaniajedenkrok @chwila_ze_sztuka 
i #kolażzpoezją 

#gdziespomiedzy
Mój Instagram

życie i książki

Opowieści rodzinne. Zima – część 3

4 lutego 2022
życie i książki

Z cyklu – o książkach

26 września 2021
życie i problemy

„Nastolatkozmagania”

29 października 2021
życie i ...

Opowiem ci o zmierzchu

21 sierpnia 2024
życie i problemy

Zmiana.

29 października 2023
życie i książki

Książkowe niezapominajki

1 maja 2024
życie i książki

Wakacje #2. Książki!

10 lipca 2022
życie i książki

„Znikopis”

24 września 2021
życie i ...

O marzeniach i życzeniach

30 grudnia 2022
życie i ...

Świąteczne opowiadanie

23 grudnia 2021

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme