Skip to content
napis gdzieś pomiędzy - blog o życiu i...
Menu
  • O mnie
  • Gdzieś pomiędzy – czyli gdzie?
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy
  • Czytamy dzieciom
  • Opowieści rodzinne
Menu
zimowy las, rzeka, odbijające się słońce

Opowieści rodzinne 2

Posted on 28 stycznia 202211 lutego 2022 by Ola

 – Jędrek Halski!

– Obecny!

Obecny ale bardziej ciałem – zauważył roztropny czwartoklasista w duchu. Lekcja matematyki biegła chyżo naprzód, podczas kiedy Jędrek Halski poczuł się porzucony gdzieś na samym jej wstępie. Próbował nadgonić, ale czuł, że jego umysł gwałtownie protestuje i przemiela kolejne informacje nic z nich nie rozumiejąc. Ręka kreśliła na marginesach zeszytu kolejne wzorki. Gdyby pani podeszła bliżej i przyjrzała się, zauważyłaby, że wzorki zamieniają się w gąszcz gałęzi i listków, zza których spoglądają tajemnicze oczy ciekawych stworków. Może zastanowiłaby się, w jakim świecie jej jasnowłosy uczeń o niezwykle poważnym spojrzeniu właśnie przebywa. Wyglądało na to, że bardziej niż na lekcji o konstruowaniu trójkątów, uczeń ów jest skupiony na konstruowaniu swoich własnych marzeń.

Być może nawet pani nauczycielka wszystko to widziała.

Ale nie miała serca, by przywoływać kogokolwiek gwałtownie do porządku. Sama czuła, że po przerwie świątecznej połączonej z nauczaniem zdalnym nie ma motywacji do swojej własnej lekcji, czuła zmęczenie i zniechęcenie; czuła, że najchętniej sama wskoczyłaby pod kocyk i zajęła się jakąś dobrą książką.

Po sprawdzeniu obecności podeszła do dużego okna. Pozwoliła chwilę, by jej myśli pokrążyły wokół widoku, a ten rozpościerał się  na świerkowy lasek, stare gospodarstwo, gdzie mieszkała rodzina Halskich i pola zaraz za nim. Słońce raz pojawiało się, raz chowało za sinymi zwałami pędzących chmur, zrywał się wiatr. Nadmorska pogoda, wiadomo… W klasie panowała cisza, ale matematyczka nie łudziła się, że jest to cisza wynikająca z pracy nad zadaniami. Była to cisza, w której dwadzieścia cztery tęgie umysły przeliczały pracowicie, ile jeszcze minut zostało do dzwonka. Do kolejnej lekcji. Do końca dnia. Do wolności!

– Dobrze – spróbowała raźno – do tablicy podejdzie… Tomek. Pokaż nam, jak rozwiążesz to zadanie? Pamiętaj, mów głośno, co robisz, a my sprawdzamy, jasne? Aż wszyscy nie zrozumiemy, no, dalej! Jędrzej, pobudka! Pracujemy, jak te mróweczki, ino hyżo!

Jędrek uchwycił w przelocie spojrzenie pani Hatczak, zdążył leciutko się uśmiechnąć i podjął jeszcze jedną próbę skierowania swojego umysłu na tajemnice budowy trójkątów. Nie chciał źle wypaść przy tablicy, lubił pochwalający wzrok swojej matematyczki, a jak dodać do tego równie przyjemne spojrzenie Sandry z trzeciej ławki pod ścianą, to… warto było się postarać. Nie chciał zawieść swojej przyjaciółki. Jeszcze by mu kazała przyjść po lekcjach, żeby poćwiczyć zadania… Sandra była super koleżanką, ba! przyjaciółką! ale jej miłość do nauki była, jakby to ujmował trzeci kompan z ich klasowej trójki, Wojtek – unikatowa.

***

Po skończonej lekcji matematyki, a także dwóch polskich i angielskim, Jędrek, w czasie długiej przerwy, w końcu miał czas wyjąć kanapki i spokojnie je zjeść. Jedzenie w czasie pięcio- czy dziesięciominutowych krótkich przerw tylko powodowało ból brzucha, unikał tego jak diabeł wody święconej. 

Obok przysiedli się Sandra i Wojtek. Sandra była dziś ubrana w swoje ulubione ogrodniczki, ciemne włosy jak zwykle związała w długi kitek a na ramieniu wisiał jej plecak z nadzwyczaj trafnie narysowanym portretem Alberta Einsteina. Wojtek przewracał oczami ilekroć widział to dzieło.

Wojtek był wysokim chłopcem, który na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym specjalnym. Włosy miał krótkie, raczej ciemne, oczy raczej szare, urodę  raczej przeciętną, ale w owych oczach było mnóstwo radości i życzliwości a uśmiech zawsze czaił się w kącikach jego ust.

Byli w trójkę najlepszymi kumplami, znali się od zerówki i zawsze mogli na sobie polegać.

Jędrek opowiadał im właśnie o porannej panice w domu:

– Mówię wam, strasznie się przestraszyłem! Nie chciałem już uczyć się online, w życiu!

– Nie, co ty – zgodził się Wojtek – ale iść mi się też nie chciało…

– Ty to chciałbyś pewnie już wakacje. Ja tam mogę się uczyć tak i tak. Sama nauka jest ważna, a nie sposób – mądrzyła się Sandra. Ona nie miała problemów z organizacją i motywacją. Gdzieś obok rozległ się głośny wybuch śmiechu i chichotów. Sandra spojrzała przelotnie na grupkę koleżanek z telefonami w rękach, chciała coś jeszcze dodać, zawahała się, ostatecznie wzruszyła ramionami i kontynuowała – tata zawsze mówi, że jak ktoś chce się uczyć, to zrobi wszystko i nic mu nie będzie przeszkadzać.

– Tylko to trzeba mieć twój mózg – westchnął Wojtek – mi mama zapowiedziała korki… No kiedy ja będę miał czas pograć? Jędrek, umawiamy się na Minecrafta?

– Jasne! – Jędrek skończył kanapki i ruszyli pod salę na ostatnią lekcję. Musieli uważać, żeby nie nadepnąć na wyciągnięte na pół korytarza nogi uczniów, których oczy nie patrzały przed siebie, tylko pogrążone były w smartfonach. Czasem, dla równowagi, ktoś trzymał w rękach książkę albo zeszyt.

Sandra, Wojtek i Jędrek minęli resztę swojej klasy, dziwnie wyciszoną, tylko kilka dziewczyn uparcie z czegoś się chichotało, pokazując sobie coś na telefonie. Nikt inny się nie odzywał, wszyscy wyglądali na zmęczonych. Jakby byli tu za karę.

– Jezu, co z tymi dzieciakami jest – usłyszeli przechodzące obok nauczycielki – żadnej radości życia! Zabrać im telefony i nic nie umieją!

Sandra obejrzała się za nimi z niesmakiem. Nie lubiła oceniania po całości. Ale wiedziała, że w szkole na wiele rzeczy nie ma wpływu. Jeżeli Sandra Bujakiewicz  na coś mogła mieć wpływ, to nie wahała się i wykorzystywała okazję w stu procentach. Nie bez powodu była najlepszą uczennicą w klasie. Jako swoje motto brała to, co powtarzał jej tata – jak ktoś chce, to zrobi wszystko.

Z tego samego powodu nie miała wielu przyjaciół.

Wojtek i Jędrek nie byli tak wytrwali i zmotywowani, ale razem, w trójkę z Sandrą, dobrze się rozumieli od pierwszych dni szkoły. Łączyło ich wspólne poczucie, że świat nie jest taki zły i umiejętność cieszenia się z drobnych przyjemności, jakie niesie życie.

Teraz też siedzieli razem pod salą, czekając na koniec długiej przerwy, i wspólnie zajadali paluszki beskidzkie o smaku zielonej cebulki, trochę pachnące płynem do dezynfekcji, którym Sandra kazała im spryskać ręce, by nie zaprzeczać pandemicznym zaleceniom.

 

***

Zwykle po skończonych lekcjach Jędrek spotykał się z mamą w bibliotece, gdzie można było miło poczekać aż zbierze się cała szkolna gałąź rodziny Halskich i pojadą do domu. Czasem jechali na zakupy, w ładny dzień szli jeszcze na plac zabaw lub na pobliski ryneczek. Dzieciarnia dostawała po drożdżówce a Zosia czasem pozwalała sobie rozpustnie na kawę wypitą na ławeczce. Rynek miłczycki położony był zaraz nieopodal szkoły. Oddzielony pasem kamieniczek od wielkiego ronda, prowadzącego na główne ulice, zachował swój staroświecki urok, gdyż jakimś cudem nikt nigdy nie wyciął wszystkich drzew. Pośrodku czasem działała fontanna. Rynek otoczony był wspomnianymi kamieniczkami z jednej strony, drugi rządek ustawił się naprzeciw, a że Miłczyce miały szczęście do urzędników i architektów zawiadujących obliczem miasteczka, kamienice pomalowane były na kolorowo. Tworzyło to radosny widok nawet w tak ponure dni, jakie przynosiła zima w nadmorskim klimacie – wietrzyste, wilgotne i pochmurne.

Dziś Zosia zebrała wszystkich po skończonych zajęciach do auta i ruszyli  prosto do domu. Była znów lekko zirytowana. Dyrektorka poprosiła ją o coś.

– Pani Zosiu – powiedziała ufnie – uczy pani tu już wiele lat, prawda?

– Piętnaście – odpowiedziała ostrożnie pani Zosia. O co może chodzić?

– No właśnie. Ma już pani doświadczenie. A taka Paulinka, bidulka, dopiero zaczyna… – pani dyrektor zawiesiła głos. Zosia tylko upewniła się:

– Mam jej pomóc?

– Wiedziałam, że mogę na panią liczyć! Ona ma zadatki, rozwinie się, ale trochę ją tak trzeba, delikatnie przecież, ale tak, wie pani, tu porozmawiać, tu na lekcję zaprosić… Szczerze powiedziawszy, pani Zosiu, to jak ona się przestraszy i odejdzie, to nie mamy na dziś żadnych innych podań. Nie wiem, co wtedy zrobimy!

– Dobrze, spróbuję jakoś z nią się… dogadać.

A to ci zadanie na nowy rok. Zośka zapinając maluchy w fotelikach pomyślała, że właśnie tak na to spojrzy.

Jak na nowe zadanie na liście. A co jak co, ale zadania z listy robiła zawsze. Zawsze!

W drodze do domku pośpiewali jeszcze kolędy. Nastrój był o wiele lepszy niż rano! Nie będzie tak źle, pomyśleli razem Zosia i Jędrek, nie musieli tego mówić, ale humory wyraźnie się im się poprawiły. Jak maluchy skończyły swoją wersję „Przybieżeli do Betlejem”, ich mama nabrała tchu i zaśpiewała głośno:

„Świat nie jest taki zły

Świat nie jest taki mdły

Niech no tylko zakwitną jabłonie…”

 

Wiatr ostatecznie rozgonił zbierające się chmury i wjechali na podwórko w promieniach słońca. Odbijało się ono w wesoło w szybach okien, nieumytych, powiedziałby ktoś złośliwy. Jednak jeśli nie patrzeć na stan czystości okien, dom robił bardzo miłe wrażenie.

Był to stary budynek, w którym mieszkała od kilkudziesięciu lat rodzina Zosi. Kiedyś było to gospodarstwo z wszelką zwierzyną polną i hodowlaną, dziś po krówkach, królikach, kurach, kaczkach zostały budynki gospodarcze, zagospodarowane na schowki i spiżarnie. Największa zaś – stara obora – została przerobiona na warsztat stolarski, w którym królował Robert. Garaż był w planach, na razie oba samochody państwa Halskich stawały po prostu na podwórku, za bramą. Miejsca było dosyć, mieścił się spokojnie i busik Roberta  i tojotka Zosi. Busik był im niezbędny, żeby móc jeździć gdziekolwiek całą rodziną, a na starą, tanią toyotę Zosia zdecydowała się, żeby móc spokojnie dojeżdżać do pracy z młodszymi dziećmi.

Teren wokół zaparkowanych samochodów, pomiędzy budynkami a domem był pokryty kostką przepuszczającą wodę i trawę, za to za domem rozciągał się widok, który wszyscy Halscy kochali najbardziej – tam pozostałości starego sadu mieszały się z placykiem zabaw i ogrodem, łączyło się to wszystko z domem poprzez stary taras, budowany jeszcze za czasów dzieciństwa Zosi. Rodzinne koleje losu sprawiły, że nikt nie miał głowy  i czasu zajmować się porządkowaniem podwórka i dziś efekt był wspaniały – drzewa rosły, dzikie wino oplatało deski tarasu, kwiaty latem zaglądały pod drzwi.

Stary dom domagał się gdzieniegdzie remontu, ale na bieżąco załatwiano tylko najpilniejsze sprawy, reszta czekała na lepsze czasy i przypływ gotówki. Ale pomalowane na zielono drzwi zapraszały wesoło do środka, drewniane schodki witały i gości i koty, a kto przeszedł dalej, trafiał do przytulnego wnętrza, wypełnionego książkami, sugestią zalegającego kurzu, pamiątkowymi obrazami. Wchodzący pierwszy raz gość mógł poczuć się przytłoczony ilością poprzypinanych do wszelkich powierzchni mniej lub bardziej udanych dzieł wszystkich dzieci, od najstarszej Hani zaczynając, na najmłodszym Sławku kończąc.

Korytarz, wyłożony starym okrągłym dywanikiem z kolorowych sznurków, prowadził w głąb domu: idąc prosto gość zaszedłby do otwartego saloniku, mijając schody prowadzące do pokoi dzieci. Z saloniku można było przejść na taras i do ogrodu. Można też było skręcić do kuchni, obszernej, jasnej i wesołej. Przed schodami można było jeszcze wybrać jedne z drzwi – te na prawo prowadziły do sypialni Zosi i Roberta, te na lewo skrywały królestwo Zosi. Był to jej gabinet. Jej biblioteczka, komputer do pracy. Biurko. Kilka kwiatków, bo Zosi marzyły się zwisające z regałów zwoje zielonego kwiecia, jednak póki co marnie te zwoje wyglądały.

Nieprzygotowany gość zdziwiłby się też, ile to zabawek może leżeć w każdym kącie domu, nawet sypialnia nie była żadną świętością dla klocków, robotów, kredek, gazetek, pluszaków, czy zeszytów i podręczników w przypadku Hani.

Zosia wchodząc ozłocona promieniami słońca, popychana wiatrem, zziębnięta, poczuła, tak jak przed laty, że nie zamieniłaby tego miejsca na żadne inne.

Ewentualnie czasem na brazylijską plażę.

Ale dziś, dziesiątego stycznia dwa tysiące dwudziestego drugiego roku, pomimo porannych nerwów – bo któż czasem nie ma nerwów – czuła, że kocha swój dom.

Zima – część 3

Nawigacja wpisu

← Historie rodzinne
Opowieści rodzinne. Jędrek. Zima – część 1 →

1 thought on “Opowieści rodzinne 2”

  1. Hanna pisze:
    28 stycznia 2022 o 18:15

    Też kocham swoje mieszkanko i staram się z pokoju zrobić przytulne gniazdkojestem wielbicielką twojej blogowej rodzinki i czekam na ciąg dalszy oj taka gromadka to wyzwanie ale Zosia świetnie sobie radzi ma też wsparcie w cierpliwym kochanym mężu

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kontakt
Ola, siedzi w oknie, zdjęcie czarno - białe, melancholijne, bo tematem jest czas
To ja, Ola, zapraszam do mojego zwykle uśmiechniętego świata. Choć chwile zwątpienia, goryczy i szarości też tu są, co zrobić... Też tak masz? To się zrozumiemy!
Poczytasz u mnie o codzienności, o polecanych książkach, czasem o wychowaniu. Ot, życie najzwyczajniejsze. Choć przeplatane bajkami!

Ostatnie wpisy:

  • Trochę o ogrodach
  • dziś jest tylko wyrazem
  • Bajki
  • Co czytać – moim zdaniem
  • Wielkie piękno zmienności

Archiwa blogowe:

  • wrzesień 2025
  • sierpień 2025
  • czerwiec 2025
  • maj 2025
  • luty 2025
  • grudzień 2024
  • listopad 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • lipiec 2024
  • czerwiec 2024
  • maj 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • styczeń 2024
  • grudzień 2023
  • listopad 2023
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • życie i …
  • życie i książki
  • życie i problemy

anegdotki dobry humor dziecko jesień kryminały książki malarstwo matka-feministka małżeństwo musierowicz muzyka mąż notatki nowy_dzień opowiadanie przepis reportaże rodzina rozmowa rozmowy samo życie spokój współczucie wychowanie wyjaśnienie zdjęcia zdrowie święta żółte liście

gdzies.tam.pomiedzy

Przeważnie czytam.
Czasem piszę o życiu: bajki i inne bzdurki.

Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyzna Dobre to było kryminalne czytanie, muszę przyznać. Takie wyważone - akcja, groza i humor w proporcjach, które pozwalają zanurzyć się w książce z przyjemnością.

A sama historia oparta jest najpierw o opowieści  rodzinne, sięgające jeszcze czasów powstania styczniowego, potem autor sięga po opowieści i kroniki kryminalne, dodaje też parę legend z gór świętokrzyskich. 
Siembieda scala to wszystko historią dwóch zwaśnionych rodzin, dla których honor = zemsta i kto tego równania nie rozumie, to do rodziny nie należy, koniec kropka. Ech, Jadźka, mogłaś pokochać kogo innego, a tak to szekspirowski dramat się ułożył... 

Dodam, że nie jest to właściwie typowy kryminał, trochę się wymyka gdzieś obok, powiedziałabym bardziej: opowieść kryminalna. Z panoramą zawieruchy dziejów w tle, bo jak na powstaniu styczniowym się zaczęło, tak kończy się w czasach programu Temat dla reportera. Nie szukamy z komisarzami sprawcy, nie grzebiemy z detektywami czy profilerami w głowach morderców - bo wiemy co i kto. A jednak zostajemy z pytaniem o tę naszą ludzką naturę... 

I z obrazem wosku skapującego z gromnicy, kiedy zostaje wydany wyrok.

Jesienna polecajka - jak najbardziej!

@znak_literanova @monika_i_ksiazki - współpraca barterowa - i to udana, dziękuję :) 
____________________________
Maciej Siembieda 
@maciejsiembieda
Gołoborze
Wyd. Znak Literanova
#wspolpracabarterowa
______________________________
#gdziespomiedzy #bookstagrampl #maciejsiembieda #gołoborze #maciejsiembiedagołoborze
#wydawnictwoznakliteranova
Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt c Jak zadbać o siebie, kiedy w dzieciństwie nikt cię tego nie nauczył - próba odpowiedzi. 
Próba, bo to pytanie na które nie będzie jednej prostej odpowiedzi. 

Więc - czy to próba udana? 

Dla mnie tak. Poradnik Niewidzialne rany mogę spokojnie polecać, jeżeli szukacie książkowo-fachowej pomocy w zakresie uporania się z dorastaniem w dysfunkcyjnym domu. 
Bez ckliwości, konkretnie o problemach w dorosłym życiu, kiedy dzieciństwo nie zapewniło ci stabilności emocjonalnej i kiedy wciąż jedną nogą - a raczej częścią umysłu - w tym rodzinnym domu tkwisz. 

"Chcę pokazać mechanizmy, zależności i schematy, które posłużą ci do stworzenia instrukcji obsługi własnej głowy" - pisze we wstępie autorka. Nie obiecuje różów ani brokatów na nowej ścieżce życia, ale mówi: spróbuj się sobie przyjrzeć z boku, daj sobie szansę. Przeczytaj, czemu się boisz, czemu wciąż jesteś przekonana o swojej "beznadziejności", a jak trzeba to idź też na terapię, przegadaj to swoje życie, daj sobie przyzwolenie na pomoc.

Warto zwrócić uwagę, że nie jest to akt oskarżenia wobec rodziców, nie - cała uwaga skupiona jest na próbie zrozumienia, przyjęcia pewnych faktów i zdecydowania się na takie życie, które nie będzie już uwięzieniem w przeszłości. 

Poradnik o odzyskiwaniu równowagi, nie dzięki magicznym plasterkom, a dzięki wiedzy z zakresu psychologii. 
Więc ja mówię: tak. Polecajka - jeśli potrzebujesz. 

#współpracabarterowa z @wydawnictwo_publicat
_____________________
Niewidzialne rany
Andżelika Dominiak-Banach
@andzelika.dominiak_psycholog
Wyd. Publicat
Ilustracje: Patrycja Niewiadomska
________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #niewidzialnerany #andżelikadominiakbanach  #wydawnictwopublicat
Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne mot Arabeski to rodzaj wypełnienia, tło, ozdobne motywy - coś co nie jest głównym obrazem. Mikroświaty. 
Opowiadane mimochodem, przyuważone, tu ślub, tu szpital, tam sprzątanie, albo ta smutna randka w hotelu, dzieciaki, którym zawozi się puszki i konserwy, przecież wojna, ale też przecież zwyczajne życie...
Ślady i zapiski spomiędzy światów ważniejszych i bardziej zrozumiałych: frontu i codzienności. 
Kiedy nachodzą na siebie, wszystko staje się inne. Niepasujące. Poprzesuwane.
Czytanie takich książek staje się rodzajem  współodczuwania, trudno z tych opowiadań wyjść. I to jeszcze w taki na przykład złoty październik sobie wyjść, ale warto je przeczytać, naprawdę.
Przynajmniej ja tak myślę;)

A wypożyczone są Arabeski z biblioteki, przypadkiem, kiedy tak chciałam już nic nowego nie brać, ach te postanowienia...
____________________________
Arabeski
Serhij Żadan
Tłum. Michał Petryk 
Wyd. Czarne
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #arabeski #serhijżadan #wydawnictwoczarne
Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam n Sięgnęłam po Złodziei bzu, bo akurat miałam na telefonie. A miałam bo kiedyś naczytałam się, że "czytajcie, czytajcie, będzie fajnie!".
No i nie, nie było fajnie, składam reklamację! I skargę i zażalenie. I ja się tak nie bawię i już.
Po pierwsze - nie było ostrzeżenia, że to parodia. Zdążyłam się pierdyliard razy oburzyć, zanim dotarło do mnie, że to groteska, parodia właśnie, że to Nic śmiesznego z innymi rekwizytami, że to Kariera Nikosia Dyzmy choć z innym tłem. Z wąsem Wałęsy.
Dopiero tak ustawiona perspektywa pozwoliła mi czytać spokojnie.
Po drugie - wcale i tak nie czytało się spokojnie, bo główny bohater to strasznie antypatyczna postać. Wkurzająca.
Po trzecie - wkurzam się na siebie, bo może wychodzi ze mnie jakaś, omatkobosko, dulszczyzna??? Jakieś kołtuny mam do rozplątania? Nie umiem sama z siebie się pośmiać? Cha, cha, cha. Właśnie że umiem. 
Po piąte i dziesiąte - żeby bez śmierdział zgnilizną - to już przesada. Totalnie. Tu już czuję się urażona do żywego! 

W każdym razie dzieje rodziny z Wołynia w naprawdę innym ujęciu, nietypowo. 

Kto teraz też chce przeczytać?? 😂
________________________
Złodzieje bzu
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Wyd. Noir sur Blanc
________________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #złodziejebzu #hubertklimkodobrzaniecki #noirsurblanc
Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść Jakoś ponad rok temu przyszła do mnie opowieść o Henryku. Wiedziałam o nim tyle, że może się oprzeć o ciepłe deski domu, i że ma kota, i się do sobie z tymże kotem uśmiechają, i tak sobie razem czekają, zapewne na te porzeczki;) Bardzo chciałam poznać całą jego historię.

Teraz wiem trochę więcej -
Może on czeka na list. 
Może po prostu wspomina.
Na parapecie okna stygnie herbata, słychać z dala żurawie. Szarość nieba i wiatr.
Niby nic.

Tak sobie myślę, że to była najdelikatniejsza historia jaką czytałam. I będę czytać jeszcze wiele razy, bo wciąż nie wiem, czy te porzeczki to dojrzały czy nie?? 

@gosssiaaak - dziękuję! Za twoją gotowość do dzielenia się, chociaż znamy się tylko z tego, co piszemy... 
Nawet nie wiesz, jak wiele radości i wzruszenia mi podarowałaś:) 
_______________________
Kiedy dojrzeją porzeczki
Joanna Concejo
@joannaconcejo 
Wyd. Wolno
@wydawnictwowolno
_______________________
#gdziespomiedzy #bookstagram #joannaconcejo #kiedydojrzejąporzeczki #wydawnictwowolno
"zamknij oczy, bądź... Rozmarzylam się przy pi "zamknij oczy, bądź...

Rozmarzylam się przy piciu kawy.
Ziemia krąży leniwie"

Dwa wersy na kartkę - można? A jakże, można. A to leniwe te wersy, a to szybkie i przewrotne. Lekkość i optymizm przeplatają się ze smutkiem. Po prostu życiowo, tylko na szczęście to życie w zamyśleniu i z dystansem. Takie życie z drugim spojrzeniem, kiedy to co zwykłe umie się przekuć w metaforę. Zegary, muszle, ołówek, piaskownica - wszystko może być poezją, lub uchwyconą myślą. 

"Wycieczka

Jesienne światło przysiadło sobie na chwilę...
I co teraz?"

Teraz można spokojnie wrócić do codzienności, już odrobinę ją zaczarowaliśmy:) 

@przeczytane.napisane - dziękuję ci! Nie tylko za te konkretne książki, ale i za wszystkie twoje blogowe polecajki:) wiesz, za to całe przeszkadzanie w życiu, bo cóż też innego robią nam gwiazdy i wiersze, i inne głupstwa, jak nie przeszkadzają! *

*To też wersy Renaty Blicharz;)
_______________________
Renata Blicharz
189 dwójek i Dwójki drugie
Wyd. Ridero 
_______________________
#gdziespomiedzy
#bookstagram #renatablicharz #189dwójek #dwójkidrugie
Kolażowe bajki. Ja zamieniam słowa, a czy one Kolażowe bajki. 

Ja zamieniam słowa, a czy one zmieniają mnie? Może, być może...

"...stworzę historię
której dałeś zaledwie
pierwszą

ciepłą

literę"

- Dorota Koman 

I tak to pisanie się kręci:)

#gdziespomiedzy
"Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cał "Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cały dzień po nim łaziłem, po jego ulicach i mostach. 
Opierałem się o poręcz i patrzyłem na wodę przez jakiś czas, właściwie wcale jej nie widząc, to znaczy widziałem wodę na początku
ale później już jej chyba nie widziałem, bo ja mam takie dwa patrzenia, i jedno z nich to było dzisiaj
bo jedno z moich patrzeń to to jest takie nicniewidzenie, zapominanie się oczami, zapadanie się w leje, które muszą być po drugiej stronie oczu".

Moje czytelnicze skojarzenia i drogi. 

"Potem pójść dalej. Dalej".

Stachura i Sołtys mi się przeplatają.
__________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#sierpień #pawełsołtys 
#flaneryzm
Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisa Po Wyjechali chciałam więcej sebaldowskiego pisania, wypożyczyłam Austerlitz. 
Jeszcze lepsze! Ten rytm, przyciąganie, czytanie jak sen, jak ciężki sen, z którego chcesz się obudzić a nie możesz, i też jednocześnie nie chcesz, bo historię trzeba wysłuchać do końca...
Dla mnie książka o poszukiwaniu tożsamości. Opowieść Austerlitza o swoim życiu poprzedzona jest  analizami architektury, i razem daje to wrażenie poruszania się po nieznanych (poznawanych) przestrzeniach,  zaglądania przez okna - kiedy nie wiesz, co możesz ujrzeć, kiedy nie wiesz, czy chcesz to ujrzeć. 
Schody, mury, ulice, wartownie, płoty. Miasta znane i miasta odgrzebywane w pamięci. Zdzieranie warstw, pod którymi czeka pamięć. 
Cień czasu. Albo też cień czasów, w których przyszło żyć. Wyrzucenie zegarków nic nie da, choć wydaje się pociągającym gestem - mówi Austerlitz - i nic z tego, niedola i udręka wciąż trwają... Jak i niekończąca się samotność. 

@bookspiracja - dzięki za wspólny zachwyt:) długo by można o Austerlitz, prawda?
___________________________
Austerlitz 
W.G. Sebald
Przekład: M. Łukasiewicz 
Wyd. Wab 
_____________________________
#gdziespomiedzy #bookstagram
#austerlitz
#sebald
#wydawnictwowab
Pani Carson, cieszę się, że panią poznałam. T Pani Carson, cieszę się, że panią poznałam. Trochę było obaw, bo zwykły człowiek to się jednak waha - czy zrozumie, czy jest godzien, czy aby na pewno wolno mu sięgnąć po Literaturę Wielką - i jeszcze pół biedy jak coś jednak znajdzie dla siebie i pochwali, ale jak niedajboże się nie spodoba??? Jak to napisać! Ale pani, droga Anne Carson, to mnie zagarnęła całą, szczerze i bez reszty.

Autobiografia czerwonego to historia Geriona. A Gerion jest inny - czerwony i skrzydlaty. Jest to więc historia o odrzuceniu i poszukiwaniu bliskości. Pisana czy raczej malowana? Czytanie książki przypominało czasem oglądanie obrazu, czy też układanie go z elementów uczuć, emocji, myśli. Do tego niezbędna szczypta ironii, specyficznego humoru. 
Książka do odczuwania. 
Zmieniająca formę, albo raczej wymykająca się powierzchownym podziałom. Dramat? Esej? Proza poetycka? Eksperyment literacki? 
Nie to jest ważne, nie dla mnie. Ja chciałabym wciąż słuchać historii o Gerionie, o jego nie-zrobionych  fotografiach, o nieśmiertelności, o tajemnicy, jaką jesteśmy sami dla siebie.
Historii o byciu pomiędzy światłem a ciemnością, wszak: "wspaniałe z nas istoty, myśli Gerion. Jesteśmy sąsiadami ognia". 
I to połączenie:  tytułowy czerwony i zacytowane ostatnie zdanie z ogniem też coś znaczy, może jak przeczytam jeszcze raz to złapię to coś, na razie zostawiam sobie na obrzeżach myśli. 
Niech eksperyment trwa.
__________________
Autobiografia czerwonego 
Anne Carson
Wyd. Ossolineum, seria Wygłosy
@ossolineum.wydawnictwo 

Wypożyczone z @mbpwejherowo 

#gdziespomiedzy #bookstagram #autobiografiaczerwonego #annecarson #ossolineum
Danilo Kiš Grobowiec dla Borysa Dawidowicza Tłum Danilo Kiš
Grobowiec dla Borysa Dawidowicza
Tłum. Danuta Cirlić-Straszyńska
Wyd. Czarne
________________________
Jednego dnia usłyszeć o człowieku po raz pierwszy, drugiego odkryć, iż człowiek ten jest w bibliotece - niektórzy wygrywają w totka, a ja wygrywam w książki:) Te nieoczywiste, najlepsze. 
Grobowiec to opowiadania/powieść/siedem rozdziałów wspólnej historii - więc już po tych podtytułach wiemy, że nic nie wiemy, albo też, że stoimy na niepewnym gruncie. I tak przez wszystkie strony - prawda miesza się ze zmyśleniem - niby nic nowego w literaturze - ale miesza się wciąż udając prawdę. Dokument, który jest literacką fikcją. Odnośniki do biografii, które nie istnieją. 
A co wspólnego w tych siedmiu historiach? Rewolucja, co pożera własne dzieci. Ktoś chciał wierzyć i oddać się  idei a tu jednak - ironia losu - totalitaryzm pokazuje, gdzie ma idee. Najstarsza z historii dzieje się w czasach Wielkiej Inkwizycji, więc nie o sam wiek XX idzie, a o całokształt ludzkich wyborów, dążeń i poszukiwań - poszukiwań, jak jeszcze inaczej możemy sobie urządzić piekło. I siebie w nim urządzić. 

A równie wybornie czyta się dyskusje o samej książce, choć nie ma tego dużo, ale widać, jak Grobowiec daje do myślenia. 

Dziękuję za uwagę, lecę dalej do biblioteki:)
_____________________
#gdziespomiedzy #grobowiecdlaborysadawidowicza #danilokiš #wydawnictwoczarne
Była sobie kiedyś dobrozła wróżka. Kiedy kto Była sobie kiedyś dobrozła wróżka. 
Kiedy ktoś tęsknił, przchodziła i zamieniała w lód serce, język i nogi, żeby te nie chciały nigdzie biec. A oddech w siwy dym.
.....

Kolaż do wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pt. Mewa:

"Tęskonta nade mną szeleszcze.
Trąca mnie skrzydłem mewiem.
Czy wciąż ta sama jeszcze?
Nie wiem! Nie wiem..."

@dozamotaniajedenkrok @chwila_ze_sztuka 
i #kolażzpoezją 

#gdziespomiedzy
Mój Instagram

życie i ...

Początek

23 września 2021
życie i problemy

Parę słów od zapyziałej idealistki.

4 marca 2022
życie i książki

Życie, książki i muzyka

1 października 2021
życie i problemy

Myśli… spierniczone? O piernikach i nie tylko. Część 1

8 grudnia 2021
życie i problemy

Rozum a emocje. O wychowaniu – część 3.

21 sierpnia 2022
życie i książki

Opowieści rodzinne 2

28 stycznia 2022
życie i książki

Którędy do Bullerbyn?

10 lutego 2024
życie i książki

Przedwiośnie – część 1

18 lutego 2022
życie i ...

Wczesne dzieciństwo

6 kwietnia 2024
życie i ...

O marzeniach i życzeniach

30 grudnia 2022

© 2025 gdzieś pomiędzy | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme