Znalezione w moim starym notatniku, z 2018 roku, przy pochmurnej pogodzie i wakacyjnych porządkach. Sama się uśmiałam, to i podaję dalej!
WYCHODZENIE DO KOLEŻANKI NA KAWĘ GDY MA SIĘ DO ZABRANIA 14-MIESIĘCZNE DZIECKO
Tak, tak, krótka relacja o tym, jak to jest wychodzić na kawę do koleżanki, kiedy trzeba ze sobą spakować 14 miesięcznego synka. Na ogół spokojnego, ale jednak małego rojbra.
Otóż wychodzenie na kawę do koleżanki zaczyna się już w dniu poprzedzającym owo wydarzenie, bowiem wieczorem przed zaśnięciem zastanawiałam się, jak od rana zorganizować dzień, żeby wpasować się w drzemki synka, pierwsze i drugie śniadanka i mieć czas się ubrać. Dam mu pospać, czy lepiej niech zaśnie dopiero w wózku? A kiedy przygotować dla niego obiadek?! Dobra, kichać obiadek, kupię słoiczek. I dam mu pospać przed wyjściem, najwyżej go obudzę do ubrania się i dośpi jeszcze w wózku. Dobra, plan jest.
A plany przy maluchach są, wiadomo, po to, żeby wszystko mogło pójść dokładnie na odwrót…
Jeszcze owsiankę udało się zjeść, parę gofrów ukraść mamie ze śniadania też się udało, ale przy próbie położenia dziecia do drzemki plan zaczął się chylić ku upadkowi, powoli, acz nieubłaganie. Z drzemki oczywiście nici. Co ty mama, przecież czuję że coś się szykuje! Jezu, chciałabym mieć taką intuicję i empatię jak dzieci! Ja zdążyłam wskoczyć w sukienkę i oczy ubarwić moim nieśmiertelnym brązem na powieki, taki brąz jeszcze w sumie pasuje do podkrążonych oczu. I postanowiłam iść z prądem wydarzeń – zamiast jechać autobusem, pójdę do W. piechotką, mały się prześpi po drodze, bo tu mi nie zaśnie, a w wózku zawsze. Będę może trochę szybciej, niż na umówioną 12-stą, ale trudno, to nie angielska królowa. Zaczęłam pakować torbę – pieluchy, zapasowe ubranka, parę zabawek, kubeczek, smoczek, pluszak, portfel, telefon – zaraz, przecież portfel był przed chwilą w środku? Piotruś! Oddaj mamie portfel! Nie! nie wysypuj z niego wszystkich drobniaków!!! Uch, za późno. Dobra, teraz cię przebieramy, gagatku. Pielucha do wymiany. Zaraz, gdzie ja położyłam rajstopki? Poczekaj, zaraz założę czystą pieluszkę, tylko znajdę resztę ubranek, bo chyba też je włożyłam do spakowanej torby… EEEEJ, PIOTREK! NIE LEJ MI NA PODŁOGĘ! Dobra, już mama nie krzyczy, no chyba że w myślach. Dawaj nową pieluchę, ubieramy, teraz wyścigi – kto pierwszy dobiegnie do mokrej plamy na podłodze – ja ze ścierką czy Piotrek z dzikimi pomysłami. Uff, mały ubrany, Jezusiczku, dobrze, że nie muszę zdążyć na autobus! Jeszcze tylko siebie przebrać, bo do sukienki miałam rajstopki i zdążyłam w nich dziurę zrobić, norma przecież, tylko szybko, bo się mały spoci, kit, że ze mnie się pot leje i łzy! Kawy mi się zachciało! Jak normalnej kobiecie! Ha ha ha!
Wychodzimy? Piotrek, błagam daj jeszcze chwilę, przecież ja się zsikam po drodze, jak zaraz nie pójdę jeszcze do łazienki! No według Piotrka to już była przesada. Darł się w łazience jak opętany. Ale ja dzielnie siku zrobiłam, ach, brawo ja! Jeszcze ostatni rzut oka do torby, czy na pewno wszystko jest. Wychodzimy. Nie pada, nie wieje, idziemy piechotką na 3-kilometrowy spacerek do W. Na kawkę, ot co to takiego..
.Ach, jaki on grzeczny! Jaki słodki!
No oczywiście, jakżeby inaczej…
Przypomina mi to reklamę którą niedawno oglądałam jak mama się pyta dziecka przed wyjściem czy chce siusiu nie nie chce ubrany mały w kurtkę czapkę szalik wychodzimy a jemu zachciało się siusiu i spowrotem rozbieranie itdOlu zawsze cię podziwiałam jak z Mają przyjezdzalaś do nas pociągiem z wózkiem ty tak masz jak postanowisz to zrobisz na spacer do koleżanki też poszłaś pieszo z Piotrusiem super masz to po mnie ja też z tobą i Anią jechałam pociągiem do Poznania z nocnikiem przywiązanym do plecaka chcieć to móc odwaga siła i chęć przygody inności ❤️❤️❤️
Odwaga, siła, chęć przygody i dodałabym jeszcze MŁODOŚĆ 🙂 teraz to wygodnie wszędzie autkiem się zabrać 🙂 ale fakt, nie ma co się bać podróży z dzieckiem!