– Przepraszam! Jak trafię do jej domu?
– Do jej domu? – facet z ławeczki pod sklepem podrapał się po łysawej głowie. – Do jej domu to tam, jak skręci w brukowane i pojedzie do końca. A po co tam jedzie, co? Ona i tak z nikim nie gada.
– Dzięki! Do końca brukowaną ulicą, to proste.
– Niech uważa. Z takimi to nigdy nie wiadomo! Tfu! – soczyste splunięcie pożegnało
nieznajomego, który skręcił w brukowaną ulicę.
Drogę ocieniały brzozy i kilka uratowanych przed wycinką dębów. W ich cieniu szło się wyraźnie przyjemniej, mimo to nieznajomy zwalniał z każdym krokiem. W końcu zatrzymał się, otarł czoło wierzchem ręki, z niedowierzaniem patrzył przed siebie, wydawało mu się, że dom jest równie daleko co na początku drogi. Jednak kiedy się odwrócił, widział, że przeszedł już kawał ulicy od ławeczki. Łysawy gościu kiwał się na niej w przód i w tył, malutki z tej odległości jak kciuk.
Westchnął i zacisnąwszy zęby szedł dalej. Myślała, że zniechęci go zwykła iluzja? „Nie obrażaj mnie, no proszę” – westchnął nieco zbyt teatralnie. Ale podziałało. Dom pokazał się w całej swej nieremontowanej okazałości. Krzywy, odrapany, pełen wykrzykników i znaków zapytania.
Otaczały go wysokie po pas trawy z kostrzewą, delikatną mietlicą i całe pole pokrzyw. Nie mógł znaleźć wśród nich żadnej ścieżki prowadzącej do drzwi.
– Pokaż się, wiem, że tam jesteś! – krzyknął ze złością, ale po tych słowach dom się tylko skurczył, a pokrzywy urosły. Wydawało mu się, że słyszy chichot pijaczka z ławeczki.
– Nie będę się z tobą bawił! Nie będę czekał! Jesteś tylko zwykłą wiedźmą, niczym więcej, słyszysz?! Jak wyjdziesz, to porozmawiamy normalnie!
W jednym z okien dostrzegł jakiś ruch. Po chwili wyleciał przez nie słowik, tak mu się wydawało, ale po chwili ptak zniknął, za to rozległ się głośny brzdęk tłuczonego szkła. Stał znów przy ławeczce, łysawy facet oddalał się chwiejnym krokiem, wokół leżały kawałki jego butelki po pachnącej sfermentowaną wisienką zawartości.
Tytuł: @bez_wytnienia
(wszelkie prawa zastrzeżone, itd.)
Czy to jest fragment książki? Bardzo mnie zaciekawił. Lubię też motyw słowika 😉
Hej Asiu! Na razie to taka krótka proza, opowieść ściśle zredukowana:) pomysł. A co będzie dalej, jeszcze nie wiem 😉 dziękuję ci za zaciekawienie!
Pięknie go opisałaś. Widzę ten dom. Mam ochotę do niego wejść i jednocześnie się boję, że jej przeszkodzę. Tym bardziej, że pokrzywami wyznaczyła granicę. Też tak robię.
Marta Kucharska pisała tak pięknie o pokrzywach w swojej „Tarninie” – o tym, jak bronią przed zranieniem. No cóż. Jak też tak robisz, to polecam ci tę książkę!