Zapraszam na wpis o tysiącu powodów, dla których warto czytać swojemu dziecku. 1000, nie pomyliłam się!
Kiedy tworzę wpisy, pokazuje mi się zawsze komunikat: „tytuł wpisu nie zawiera liczby… ŹLE!!!”. I ja staram się nie widzieć tego czerwonego krzyżyka, mówiącego „patrz, popraw, tu jest błąd!”, bo kiedy nie chcę wpisu z liczbą, to nie robię wpisu z liczbą i już. Żaden wujek gugiel rad mi dawać nie musi, choć czerwony krzyżyk jest okropny.
Ale tym razem byłam grzeczna i zrobiłam tytuł według zasad!
Zapraszam na wpis o tysiącu powodów, dla których warto czytać swojemu dziecku. 1000, nie pomyliłam się!
- Jeden z najważniejszych powodów, dla których warto czytać swojemu dziecku, powód absolutnie numer jeden, wisienka na torcie, to mijanie czasu. Kiedy czytasz, czas szybciej mija. Czytasz, czytasz, cyk, i już jest wieczór! I dziecko śpi! I jest pięknie!
- Powód numer dwa, towarzyski – dziecko, któremu się czyta, mówi do ciebie ładne, trudne słowa. I najlepiej, jak mówi je w towarzystwie. Plus tysiąc do dumy!
- Zasłuchane dziecko jest cicho i nie grandzi. Do tego wygląda na myślące i skupione. Łatwej mu wybaczyć wcześniejsze śmiechy z kupy czy awanturę z cyklu: „Ja chciałem to drugie to, a nie TO!!!!!!”
- Czytanie rozwija wyobraźnię. Potem w życiu jest… łatwiej? No nie zawsze. Ale na pewno trudnej być niewrażliwym bucem.
- Budujemy wspomnienia. No ejże, kto nie chce być wspominany z książką w ręku? A jak w szkole pani zada to niezręczne pytanie w stylu „co robią rodzice?” to dziecko przynajmniej nie powie, że „grają w gry”.
- Pozostałe 995 powodów, to tyle minut ciszy i spokoju kiedy czytamy…

Nasz absolutny hit od pół roku jakoś, to seria Zofii Staneckiej o Basi.
Basia to książka i dla dzieci i dla dorosłych, bo niejedna mama odnajdzie się w postaci mamy Basi – zmęczonej, pracującej nocami, będącej chwilami na skraju wytrzymałości. A że opisywana jest jednak z pozycji swojej 5-letniej córeczki, to widzimy, jak gniew, krzyk, brak cierpliwości jest odbierany przez dzieci. Książeczki o Basi pozwalają porozmawiać o nałogach (część o tablecie), o akceptacji (seria o przedszkolu), o swoich granicach, o wydawaniu pieniędzy… O relacjach w rodzinie. O słodyczach. Czasem po prostu pozwalają się pośmiać.
Polecany wiek to około 4 czy 5 lat i więcej.

Dla starszych dzieci, tak około 9, 10 lat plus, to mam do polecenia moje ostatnie odkrycie.
Marta Kisiel i seria „Małe Licho”.
Piękna książka! Napisana z poczuciem humoru, wrażliwością, wyobraźnią – opowieść ma w sobie wszystkie trzy cechy, które chciałabym rozwijać w dzieciach. Tytułowe Licho to aniołek stróż pewnego niezwykłego chłopca, Bożydara. Bożydar, zwany Bożkiem, mieszka z rodziną i całą zgrają stworów – jest tam więcej aniołów, są macki pod łóżkiem, są widma na strychu i COŚ w piwnicy – w domku pełnym miłości, w domku pachnącym szarlotką z cynamonem, w domku, gdzie każde stworzenie, czy ludzkie, czy baśniowe, czy mitologiczne, ma swoje miejsce. Bożek uwielbia poezję, swój dom, swoje zabawy, ale nie jest chłopem idealnym, musi radzić sobie ze złością. Uczy się świata. A świat nie zawsze rozumie takiego nietypowego chłopca.
A jaka jest mama Bożka? Mama to zwykle postać, która podświadomie interesuje mnie w książeczkach najbardziej, ciekawe czemu… W każdym razie ta mama jest fajnie i lekko napisana. Jest cały czas gdzieś obok, ale pozwala synowi na przygody, na poznawanie świata. No dobra, czasem nie pozwoliłaby, gdyby Bożek pytał się jej najpierw… Ale rozumieją się razem. Mogą na siebie liczyć.
Książeczki „Małe Licho” mają w sobie dużo ciepła, niezwykłości, miłości… Tylko żeby je czytać, trzeba też być gotowym na niezwykłość i otwartość. Jeżeli lubimy świat poszufladkowany, gdzie nic nie może wystawać ze swojego miejsca, potwory pod łóżkiem muszą być złe, anioły poważne, zabawy z widmami ze strychu to satanizm – to nie, to wtedy nie czytamy.



Żeby było sprawiedliwie, to jeszcze jedna grupa wiekowa. Były dzieci starsze, były przedszkolno – wczesnoszkolne, to jeszcze te najmłodsze.
U nas oprócz bajkowych książeczek, typu psi Patrol, Transformersy, Tomek i inne ciuchcie, to królowała przez pewien czas niepodzielnie seria „Opowiem ci, mamo”. Seria jest większa, my mamy trzy części – Co robią auta, Co robią koty, Co robiły dinozaury. Czytania jest malutko, ale opowiadania rzeczywiście duuuużo. Trzeba mieć cierpliwość, żeby z taką książeczką siedzieć… Oczy ci się zamykają albo myślisz o tym, co jeszcze musisz zrobić wieczorem, jak dziecko zaśnie, a tu ono paluszkiem pokazuje na kolejne odkryte szczegóły rysunku, dopytuje. A jak pytało już wcześniej a ty już odpowiedziałaś, to broń Boże nie zapomnij, co powiedziałaś, bo potem musisz powtórzyć słowo w słowo to samo! Oj, nie raz autor tej serii był w myślach torturowany! No, ale warto. Dlaczego? Patrz powyżej – 1000 powodów, dla których jednak warto!

Przypomniałam sobie jeszcze jedną taką anegdotkę z piotrusiowego dzieciństwa, posłuchajcie:
Z życia Pietruszka: oglądałam przy nim katalog bonprixu i w ramach rozmowy i zabawiania synka, żeby dał mi obejrzeć, mówiłam „o, tą sukienkę bym chciała, i tą, i zobacz tu, jaka ładna sukienka, też bym chciała!” a mój mały wstał nagle z podłogi, pobiegł do garderoby, usłyszałam tylko jakiś łomot i za chwilę Piotrek wybiega z… moją sukienką w kwiatki. Bożesz ty mój, kochane dziecko! Bo oczywiście chciał mi w ten sposób powiedzieć, że też mam takie piękne sukienki, jak te w katalogu i też tak wyglądam, jak te panie w katalogu, ekhm, tak, wcale nie myślał sobie „kobieto, daj sobie spokój, masz tą szmatkę i do siedzenia ze mną w piaskownicy ci wystarczy!”.
Ogromną przyjemność sprawił mi ten wpis! Jedn z moich najlepszych codziennych widoków to ten z Zosią biegnącą do mnie z książeczką w łapkach. Siada sobie ona koło mnie, wciska mi książeczkę w rękę i patrzy wyczekująco. No to czytam, a co! A mały Grześ patrzy swoimi okrągłymi, wielkimi oczami i chłodnie każde słowo, każdą minę i śmieje się, jak Zosia się śmieje. No i jak już się chwalę, to Zosia przynosi też książeczki Grzesiowi i pokazuje mu, co tam w tych książeczkach jest. Nawet szeptem opowiada. Książki są najlepsze.
Moja Mama musiała mi też dużo czytać bo znałam niektóre wiersze Tuwima i Brzechwy na pamięć i zawsze kochałam czytać cieszę się że tak wychowujecie swoje dzieci macie dużo cierpliwości i mądrości w sobie Olu twoje wpisy są cudowne buzia mi się uśmiecha jak czytam a czasem nawet zarechocze